Siedziałam na schodach przy wejściu do ośrodka, nie czując
już zimna starałam się zagłuszyć swoje myśli muzyką płynącą ze słuchawek. Nocny
krajobraz rozświetlały pojedyncze latarnie, zaczął też prószyć delikatny śnieg.
I łzy. Pozostały mi już tylko one. Nie zwracałam uwagi czy ktoś mija mnie,
posyłając mi gardzące spojrzenia, czy ktokolwiek zatrzymuje się nade mną i z
politowaniem próbuję przemówić, pocieszyć… Ja byłam teraz sama, sama ze sobą.
Jeszcze nigdy nie czułam takiego bólu. Dlaczego? Oddając swoje serce, zostałam
tak zraniona. Nigdy nie zapomnę. Jego wzroku. Tak chłodnego i nieczułego,
pierwszy raz go takim widziałam. Ale czemu?
Dlaczego zabierasz wszystko, co jest w zasięgu twojego wzroku
Nie będziesz miał niczego, co mógłbyś jeszcze zmarnować
Jeśli nadal będziesz mnie odpychał
Nie znajdziesz nikogo kogo mógłbyś pokochać
Nagle ciepły dotyk spoczął na moim ramieniu, delikatnie przesunął się wzdłuż niego, aż do łokcia. Zostałam objęta, tajemniczymi ramionami, które zacisnęły się wokół mnie dając niewyobrażalne ciepło i marne poczucie bezpieczeństwa.
- Szukałem cię niemal wszędzie – męska dłoń wyjęła z mojego ucha jedną ze słuchawek i powolnym ruchem odwróciła moją twarz w swoją stronę. – Chodź do środka – wyszeptał Maciek.
Pokiwałam przecząco głową, starając się, choć na chwilę powstrzymać łzy. Jednak Kot nie zważając na moje protesty pomógł mi wstać ze zlodowaciałych schodów i zaciągnął mnie do ośrodka.
- Przecież ty cała przemarzłaś! – przytulił mnie mocno do siebie. – Już cię nie puszczę, nigdy…
Obiecywał, całując przy tym w czoło.
- Chodź do mojego pokoju, po drodze kupimy ci coś ciepłego do picia – spojrzał mi w oczy.
Nie mówiąc słowa po prostu przytaknęłam i już po chwili prowadzona przez Maćka wchodziłam po schodach.
- Siadaj – powiedział chłopak po wejściu do pokoju.
Tak też zrobiłam. Ślepo wpatrywałam się w podłogę, kiedy Kot podszedł do mnie i podał mi kubek gorącej czekolady. Opiekuńczo nałożył na mnie sporej wielkości koc, po czym usiadł przy mnie i objął ramieniem.
- Pij – wydał kolejne polecenie. – Nie możesz się nam rozchorować – w jego głosie czuć było wielką troskę.
Jak mogłam jednak cieszyć się tym, kiedy pierw spławiając go, poszłam do Gregora, zostając przez niego jednak odrzucona. Ponownie siedziałam w pokoju, w którym tego samego wieczora, tańczyłam z Maćkiem. Z wielkim poczuciem winy, spojrzałam w oczy chłopaka.
- Dziękuję – wyszeptałam jeszcze łamiącym się lekko głosem.
- Nie ma za co – Kot ponownie mocno mnie przytulił i opiekuńczo pocałował w czoło.
Po wypiciu gorącego napoju, odstawiłam papierowy kubek na podłogę.
- Ja muszę iść – spuściłam głowę. – Jest już późno, a jutro są przecież zawodu…
- Cicho… - szepnął Maciek. – Ty jesteś teraz ważniejsza niż jakiś konkurs.
Oparliśmy się o ścianę przy łóżku, a ja położyłam głowę na ramieniu Kota. Odetchnęłam głęboko, czułam, że chłopak jest teraz szczęśliwy, jednak nie wiedziałam jeszcze, jaką drogą poszedł, by to szczęście osiągnąć…
*Około godziny wcześniej, oczami Maćka
Po prostu wyszła z pokoju, zostawiając mnie tam samego. Czułem się przez chwilę jak kompletny debil, rzuciłem się na łóżko i z pełnym rozmachem uderzyłem w blat szafki nocnej.
- Cholera! – krzyknąłem. – Co ja robię nie tak?!
Nieoczekiwanie drzwi pokoju uchyliły się z nadzieją poderwałem się z łóżka. Niestety, nadzieja zniknęła tak szybko, jak się pojawiła, gdy próg pokoju przekroczył Kuba.
- Sorry, zapomniałem telefonu – powiedział. – A ty sam? Gdzie Alicja?
- Zamknij się błagam – przeczesałem włosy palcami dłoni, po czym podparłem głowę na rękach.
- Nie wyszło? – zapytał śmiejąc się.
- Kuba! Do cholery bądź cicho albo stąd wyjdź! – uniosłem głos.
- No już, już spokojnie braciszku – usiadł koło mnie i poklepał po ramieniu. – Nie wiem, co się stało, ale powiem to co wiem na pewno…
Spojrzałem na niego z politowaniem w oczach. Ciekawe czego możesz mnie nauczyć…
- Jeśli jesteś już zdesperowany to używaj wszelkich środków, pamiętaj, że w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone – Kuba szturchnął mnie łokciem, po czym kierując się do drzwi rzucił krótkie – Powodzenia! Ja idę do Dawida.
Siedziałem tak jeszcze przez dłuższą chwilę. Wszystkie chwyty dozwolone… Dobra! Koniec zwlekania, mówię jej teraz, wszystko! Bez żadnych podchodów i ogródek. Zerwałem się z łóżka i wybiegłem z pokoju, daleko nie musiałem szukać. Pokój Alicji i Agaty był tuż koło naszego. Zapukałem do drzwi. Proszę otwórz, proszę otwórz… Tak też się stało, jednak drzwi otworzyła Aga, przecierając zaspane oczy.
- Słuchaj muszę porozmawiać z Alicją – zacząłem.
- Ale jej nie ma – wymarkotała Agata.
Zrobiłem wielkie oczy.
- Więc gdzie jest? – zapytałem zdenerwowanym głosem.
- Nie mam pojęcia, mówiła, że musi coś załatwić…
Nie słuchając dłużej słów dziewczyny, ruszyłem w stronę schodów, zostawiając ją samą. Gdzie ty jesteś? Zastanawiałem się, przemierzając długi korytarz. I wtedy mnie uderzyło, biegiem udałem się na piętro wyżej, na samym wejściu widniała austriacka flaga. Z małego składziku wyszła sprzątaczka z mopem w dłoni.
- Przepraszam – podszedłem do kobiety. – Czy wie pani może, gdzie ma pokój pan Schlierenzauer?
- Z tego, co mi wiadomo – zastanowiła się. – To tam – wskazała palcem . – 304.
- Dziękuję bardzo – posłałem kobiecie wymuszony uśmiech i ruszyłem dalej. 304 Stanąłem przed wysokimi drzwiami. Czas na spotkanie panie gwiazdo zapukałem z całej siły w ciemne drewno. Po oczekiwaniu, które wydawało się wiecznością Austriak otworzył mi drzwi. Momentalnie na jego twarzy pojawiło się zdziwienie.
- Czy jest u ciebie Alicja? – zapytałem starając się zajrzeć przez uchylone lekko drzwi, jednak Schlierenzauer szybko je zamknął, stając ze mną oko w oka na korytarzu.
- Nie ma jej – odpowiedział bez jakichkolwiek emocji w głosie.
- Nawet, jeśli kłamiesz, to nie obchodzi mnie to – powiedziałem patrząc Austriakowi w oczy. – Bo przyszedłem tu porozmawiać z tobą.
- Cóż za wielki zaszczyt mnie spotkał – na twarzy Gregora wymalował się cwany uśmieszek, a we mnie zagotowała się krew. – Słucham więc…
- Masz zostawić Alicję w spokoju – powiedziałem z poważną miną.
Chłopak roześmiał się.
- Niby dlaczego? – zapytał po chwili. – Bo ty sobie nie radzisz?
- Nie – posłałem mu zabójcze spojrzenie. – Bo ona nie jest kolejnym trofeum do twojej kolekcji, którym będziesz się przez chwilę cieszył…
- A dla ciebie – przerwał mi. – Nie jest nagrodą pocieszenia, za to, że nie wychodzi ci w skokach, więc nie będziesz mi mówił, co mam robić.
Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, co musiało lekko zdezorientować Austriaka.
- Jeśli sądzisz, że będę się z tobą bił o Alicję to się mylisz, bo ja już dawno zgarnąłem wszystko.
- O czym ty mówisz? – zapytał mnie z niepewnością w głosie.
- My jesteśmy parą – spojrzałem na niego z uśmiechem satysfakcji. – Już od balu w Zakopanem, kiedy ją wtedy zostawiłeś.
Kątem oka dostrzegłem jak Gregor zaciska pięści.
- Więc jeśli zależy ci na niej, choć w połowie tak jak mi, to przestaniesz jej mieszać w głowie i po prostu ją zostawisz – powiedziałem ze spokojem w głosie. – Rozumiesz?
Widziałem złość i rozżalenie w oczach Austriaka, co wzbudziło we mnie dużą satysfakcję.
- Robię to tylko, żeby ona była szczęśliwa – Gregor podszedł do mnie i groźnie spojrzał mi w oczy. – Ale jeśli kiedykolwiek dowiem się, że ją skrzywdziłeś, to popamiętasz mnie…
Po tych słowach zrobił krok w tył, po czym zniknął za drzwiami. A ja postanowiłem dłużej nie czekać, szybkim krokiem ruszyłem w stronę recepcji. Znalazłem się w barze, a po kilkunastu minutach, sącząc powoli kawę, kątem oka przez szklane drzwi, zauważyłem wybiegającą z ośrodka Alicję. Teraz jest moja chwila, jeśli nie uda się dziś, to nie uda się nigdy… Z tą myślą ruszyłem ku wyjściu.
*Teraz, oczami Gregora*
Czy
dobrze zrobiłem? Siedziałem
na podłodze przy zgaszonym świetle. Ja
chcę tylko jej szczęścia, jeśli będzie jej beze mnie lepiej, to ja się nie
liczę… Starałem pocieszać się tą myślą. Złapałem się za głowę. Czemu mi nic nie powiedziała? Zwodziła mnie?
Uderzyłem pięścią w podłogę. Nieopatrznie trafiłem jednak w leżącego obok
mnie laptopa, otworzyłem go. Oślepiło mnie jasne światło bijące z ekranu.
Wszedłem w folder zatytułowany „Moja Alicja”. Chyba pośpieszyłem się z ta
nazwą… Kolejno przeglądając zdjęcia dziewczyny, złapałem się za włosy i mocno
zacisnąłem pięść. Poczułem ból. Po policzku spłynęła mi łza. Dlaczego zabierasz wszystko, co jest w zasięgu twojego wzroku
Nie będziesz miał niczego, co mógłbyś jeszcze zmarnować
Jeśli nadal będziesz mnie odpychał
Nie znajdziesz nikogo kogo mógłbyś pokochać
Nagle ciepły dotyk spoczął na moim ramieniu, delikatnie przesunął się wzdłuż niego, aż do łokcia. Zostałam objęta, tajemniczymi ramionami, które zacisnęły się wokół mnie dając niewyobrażalne ciepło i marne poczucie bezpieczeństwa.
- Szukałem cię niemal wszędzie – męska dłoń wyjęła z mojego ucha jedną ze słuchawek i powolnym ruchem odwróciła moją twarz w swoją stronę. – Chodź do środka – wyszeptał Maciek.
Pokiwałam przecząco głową, starając się, choć na chwilę powstrzymać łzy. Jednak Kot nie zważając na moje protesty pomógł mi wstać ze zlodowaciałych schodów i zaciągnął mnie do ośrodka.
- Przecież ty cała przemarzłaś! – przytulił mnie mocno do siebie. – Już cię nie puszczę, nigdy…
Obiecywał, całując przy tym w czoło.
- Chodź do mojego pokoju, po drodze kupimy ci coś ciepłego do picia – spojrzał mi w oczy.
Nie mówiąc słowa po prostu przytaknęłam i już po chwili prowadzona przez Maćka wchodziłam po schodach.
- Siadaj – powiedział chłopak po wejściu do pokoju.
Tak też zrobiłam. Ślepo wpatrywałam się w podłogę, kiedy Kot podszedł do mnie i podał mi kubek gorącej czekolady. Opiekuńczo nałożył na mnie sporej wielkości koc, po czym usiadł przy mnie i objął ramieniem.
- Pij – wydał kolejne polecenie. – Nie możesz się nam rozchorować – w jego głosie czuć było wielką troskę.
Jak mogłam jednak cieszyć się tym, kiedy pierw spławiając go, poszłam do Gregora, zostając przez niego jednak odrzucona. Ponownie siedziałam w pokoju, w którym tego samego wieczora, tańczyłam z Maćkiem. Z wielkim poczuciem winy, spojrzałam w oczy chłopaka.
- Dziękuję – wyszeptałam jeszcze łamiącym się lekko głosem.
- Nie ma za co – Kot ponownie mocno mnie przytulił i opiekuńczo pocałował w czoło.
Po wypiciu gorącego napoju, odstawiłam papierowy kubek na podłogę.
- Ja muszę iść – spuściłam głowę. – Jest już późno, a jutro są przecież zawodu…
- Cicho… - szepnął Maciek. – Ty jesteś teraz ważniejsza niż jakiś konkurs.
Oparliśmy się o ścianę przy łóżku, a ja położyłam głowę na ramieniu Kota. Odetchnęłam głęboko, czułam, że chłopak jest teraz szczęśliwy, jednak nie wiedziałam jeszcze, jaką drogą poszedł, by to szczęście osiągnąć…
*Około godziny wcześniej, oczami Maćka
Po prostu wyszła z pokoju, zostawiając mnie tam samego. Czułem się przez chwilę jak kompletny debil, rzuciłem się na łóżko i z pełnym rozmachem uderzyłem w blat szafki nocnej.
- Cholera! – krzyknąłem. – Co ja robię nie tak?!
Nieoczekiwanie drzwi pokoju uchyliły się z nadzieją poderwałem się z łóżka. Niestety, nadzieja zniknęła tak szybko, jak się pojawiła, gdy próg pokoju przekroczył Kuba.
- Sorry, zapomniałem telefonu – powiedział. – A ty sam? Gdzie Alicja?
- Zamknij się błagam – przeczesałem włosy palcami dłoni, po czym podparłem głowę na rękach.
- Nie wyszło? – zapytał śmiejąc się.
- Kuba! Do cholery bądź cicho albo stąd wyjdź! – uniosłem głos.
- No już, już spokojnie braciszku – usiadł koło mnie i poklepał po ramieniu. – Nie wiem, co się stało, ale powiem to co wiem na pewno…
Spojrzałem na niego z politowaniem w oczach. Ciekawe czego możesz mnie nauczyć…
- Jeśli jesteś już zdesperowany to używaj wszelkich środków, pamiętaj, że w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone – Kuba szturchnął mnie łokciem, po czym kierując się do drzwi rzucił krótkie – Powodzenia! Ja idę do Dawida.
Siedziałem tak jeszcze przez dłuższą chwilę. Wszystkie chwyty dozwolone… Dobra! Koniec zwlekania, mówię jej teraz, wszystko! Bez żadnych podchodów i ogródek. Zerwałem się z łóżka i wybiegłem z pokoju, daleko nie musiałem szukać. Pokój Alicji i Agaty był tuż koło naszego. Zapukałem do drzwi. Proszę otwórz, proszę otwórz… Tak też się stało, jednak drzwi otworzyła Aga, przecierając zaspane oczy.
- Słuchaj muszę porozmawiać z Alicją – zacząłem.
- Ale jej nie ma – wymarkotała Agata.
Zrobiłem wielkie oczy.
- Więc gdzie jest? – zapytałem zdenerwowanym głosem.
- Nie mam pojęcia, mówiła, że musi coś załatwić…
Nie słuchając dłużej słów dziewczyny, ruszyłem w stronę schodów, zostawiając ją samą. Gdzie ty jesteś? Zastanawiałem się, przemierzając długi korytarz. I wtedy mnie uderzyło, biegiem udałem się na piętro wyżej, na samym wejściu widniała austriacka flaga. Z małego składziku wyszła sprzątaczka z mopem w dłoni.
- Przepraszam – podszedłem do kobiety. – Czy wie pani może, gdzie ma pokój pan Schlierenzauer?
- Z tego, co mi wiadomo – zastanowiła się. – To tam – wskazała palcem . – 304.
- Dziękuję bardzo – posłałem kobiecie wymuszony uśmiech i ruszyłem dalej. 304 Stanąłem przed wysokimi drzwiami. Czas na spotkanie panie gwiazdo zapukałem z całej siły w ciemne drewno. Po oczekiwaniu, które wydawało się wiecznością Austriak otworzył mi drzwi. Momentalnie na jego twarzy pojawiło się zdziwienie.
- Czy jest u ciebie Alicja? – zapytałem starając się zajrzeć przez uchylone lekko drzwi, jednak Schlierenzauer szybko je zamknął, stając ze mną oko w oka na korytarzu.
- Nie ma jej – odpowiedział bez jakichkolwiek emocji w głosie.
- Nawet, jeśli kłamiesz, to nie obchodzi mnie to – powiedziałem patrząc Austriakowi w oczy. – Bo przyszedłem tu porozmawiać z tobą.
- Cóż za wielki zaszczyt mnie spotkał – na twarzy Gregora wymalował się cwany uśmieszek, a we mnie zagotowała się krew. – Słucham więc…
- Masz zostawić Alicję w spokoju – powiedziałem z poważną miną.
Chłopak roześmiał się.
- Niby dlaczego? – zapytał po chwili. – Bo ty sobie nie radzisz?
- Nie – posłałem mu zabójcze spojrzenie. – Bo ona nie jest kolejnym trofeum do twojej kolekcji, którym będziesz się przez chwilę cieszył…
- A dla ciebie – przerwał mi. – Nie jest nagrodą pocieszenia, za to, że nie wychodzi ci w skokach, więc nie będziesz mi mówił, co mam robić.
Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, co musiało lekko zdezorientować Austriaka.
- Jeśli sądzisz, że będę się z tobą bił o Alicję to się mylisz, bo ja już dawno zgarnąłem wszystko.
- O czym ty mówisz? – zapytał mnie z niepewnością w głosie.
- My jesteśmy parą – spojrzałem na niego z uśmiechem satysfakcji. – Już od balu w Zakopanem, kiedy ją wtedy zostawiłeś.
Kątem oka dostrzegłem jak Gregor zaciska pięści.
- Więc jeśli zależy ci na niej, choć w połowie tak jak mi, to przestaniesz jej mieszać w głowie i po prostu ją zostawisz – powiedziałem ze spokojem w głosie. – Rozumiesz?
Widziałem złość i rozżalenie w oczach Austriaka, co wzbudziło we mnie dużą satysfakcję.
- Robię to tylko, żeby ona była szczęśliwa – Gregor podszedł do mnie i groźnie spojrzał mi w oczy. – Ale jeśli kiedykolwiek dowiem się, że ją skrzywdziłeś, to popamiętasz mnie…
Po tych słowach zrobił krok w tył, po czym zniknął za drzwiami. A ja postanowiłem dłużej nie czekać, szybkim krokiem ruszyłem w stronę recepcji. Znalazłem się w barze, a po kilkunastu minutach, sącząc powoli kawę, kątem oka przez szklane drzwi, zauważyłem wybiegającą z ośrodka Alicję. Teraz jest moja chwila, jeśli nie uda się dziś, to nie uda się nigdy… Z tą myślą ruszyłem ku wyjściu.
*Teraz, oczami Gregora*
- Ale ja cię kocham… - wyszeptałem.
Tak czułam, ale do końca miałam nadzieję, że to nie Maciek. Nie jest on w Twoim opowiadaniu moim ulubieńcem, ale liczyłam, że się mylę, że on nie jest do tego zdolny.
OdpowiedzUsuńGregor... chciał tylko żeby była szczęśliwa. Zrezygnował z niej. A to wszystko przez kłamstwa Maćka.
Na czymś takim nie da się zbudować trwałego związku. Tym bardziej, że Ala zdecydowanie czuje coś do Gregora. I to, co zrobił Maciek, uderzyło najbardziej właśnie w nią.
I tak tylko rzuciło mi się w oczy: Maciek chciał chyba powiedzieć
"chodź", a nie "choć".
Czekam niecierpliwie na następny.
Pozdrawiam ;***
Już poprawione : )
UsuńPowoli zabieram się do pisania ^^
Jestem w szoku po przeczytaniu rozdziału. Tak przez chwilę to nie byłam wstanie nic konstruktywnego wymyślić. Drugi raz przeczytałam i jedyne co mogę napisać, to, że Maciej pokazał pazura, tylko moim zdaniem za bardzo przesadził!
OdpowiedzUsuńSzkoda mi natomiast Gregora, który jako jedyny otworzył się dla Ali. No i ona jedna, która też niczego nie podejrzewa, a odbije się to na niej negatywnym zachowaniem Gregora.
Aj, zakończyłaś tak, że pozostawiasz mnie w jednej wielkiej niewiadomej :)
Idę i ja tworzyć dalszy rozdział!
Pozdrawiam cieplutko i wenki!
Błędów nie wypominam bo były tylko jakieś dwie literówki :)
Dziękuję bardzo za miłe słowa ^^
UsuńRobię z tego meksykańską telenowelę, no ale cóż ;)
Błędy zdarzają się, a ja głupia zamiast posprawdzać, wrzuciłam na szybko, ale mam nadzieję, że wybaczysz.
Pozdrawiam i również wenyyy : *
Przepraszam za literówki : ( Zwykle jeszcze raz robię korektę, ale tym razem nie zdążyłam.
OdpowiedzUsuńDziękuję ; )
OdpowiedzUsuńMaciek i Alicja - tak :)
OdpowiedzUsuńGregor i Alicja - nieeee!
niedawno znalazłam to opowiadanie więc to mój pierwszy komentarz.;) OMG !! dlaczego ten Kotek musi byś taki zły ?! przecież Ala go nie kocha.. nie mógł skapować po jej zachowaniu ?! musi się wpierniczać ?! moim zdaniem Gregor nie powinien się tak łatwo poddawać, przecież coś do niej czuje.. walcz Schlieri !! a ty mnie Maćku zawiodłeś, cios poniżej pasa.. nieładnie, panie Kotek, tak się nie robi !! ;p
OdpowiedzUsuńczekam z niecierpliwością na następny, oby jak najprędzej !! ;dd
pozdrawiam, Duśka ;*
kiedy nastepny?
OdpowiedzUsuń