Hej : ) W końcu napisałam ;p Jak wyszło? Oceńcie sami. Chciałabym też przeprosić, za zaległości w komentowaniu, itd. Ale ostatnimi czasy nie miałam nawet czasu na pisanie, a co dopiero na czytanie. Ale są już wakacje dużo luzy, więc nadrobię wszyściusieńko już niedługo ^^
_____________________________________________________________________________
Delikatne
muśnięcie czoła, policzka, szyi. Zapach męskich perfum delikatnie drażniących
nos. Rozchylam leniwie powieki.
- Hej piękna – słyszę głos Maćka. – Wstawaj…
Uśmiecham się pod nosem i delikatnie odpycham chłopaka.
- Spadaj – mówię zaspanym głosem.
- Dobra, pogadamy inaczej – Maciek szybkim ruchem zrzucił moją kołdrę na
ziemię. – Jeśli bardzo ci się tu spodobało to rozumiem, ale jeśli jednak
wybierałabyś się do Klingenthal to proponuję wstawać.
- O której wyjazd? – zapytałam leniwie z wciąż zamkniętymi oczami.
- O siódmej.
- A która jest?
- Szósta czterdzieści.
W tym momencie moje oczy maksymalnie się otworzyły i pędem wyskoczyłam z łóżka,
obijając się przy tym o Maćka.
- Ty głupku! Nie mogłeś mnie szybciej obudzić?! – krzyczałam wpadając do łazienki,
dopiero teraz zauważyłam, że Agaty nie było już w pokoju.
Kot tylko przewrócił oczami i usiadł na łóżku, obserwując z uśmiechem na twarzy
jak biegam po pokoju, szukając jakichkolwiek rzeczy do ubrania.
- Przecież cię budziłem – powiedział po chwili.
- Nie wystarczająco dobrze! – krzyknęłam zakładając na stopy grube, kolorowe
skarpetki. – Na mnie o tej godzinie nawet wiadro wody nie podziała!
- Będę miał to na uwadze następnym razem – Maciek zaśmiał się. – Poza tym
chciałem być delikatny.
- W takich chwilach – spojrzałam na Kota. – Delikatność nic nie daje.
Zerwałam się z łóżka na którym ubierałam skarpetki i z impetem zabrałam resztę
ciuchów wbiegając do łazienki, żeby się przebrać.
- Maciek podaj mi perfum, który stoi na parapecie! – krzyknęłam w trakcie
ściągania góry od piżamy.
Założyłam stanik i próbowałam go zapiąć, kiedy ktoś pociągnął za klamkę.
Podskoczyłam przestraszona i szybko zasłoniłam się rękami, a Kot zakrył oczy
dłonią.
- Mógłbyś zapukać! – krzyknęłam odwracając się do chłopaka plecami.
- A co wstydzisz się? – zaśmiał się chłopak i wszedł do środka podając mi
flakonik z perfumami. Ciągle miał zasłonięte oczy. – Nie masz czego.
Maciek nachylił się nade mną, poczułam jego ciepły oddech na swojej szyi,
delikatny pocałunek spoczął na moim nagim ramieniu, a dłoń Maćka przesunęła się
wzdłuż mojej ręki aż to szyi, by po chwili zupełnie zaniknąć. Poczułam dotyk na
plecach, Kot złapał za zapięcia stanika i zapiął go delikatnie.
- Proszę – szepną mi do ucha, a wzdłuż mojego ciała przeszedł dreszcz.
Poczułam jak płonę od środka i chyba po raz pierwszy Maciek tak na mnie
zadziałał. Chłopak odsunął się ode mnie, a ja obróciłam się w jego stronę.
Klatka piersiowa unosiła mu się nierówno, a w oczach zobaczyłam coś, czego
wcześniej nie dostrzegłam. Podeszłam do chłopaka i wpiłam się zachłannie w jego
usta, oplatając się rękoma na jego szyi, wciąż trzymając niewielki flakonik z perfumami.
Maciek złapał mnie w pasie jedną ręką, a drugą zjechał trochę niżej, ale
absolutnie mi to nie przeszkadzało. Całowaliśmy się bez pamięci, powoli
przesuwając się w stronę ściany, stałam pod nią, można rzecz podparta do muru.
Ciało Maćka ocierało się o moje, szybkim ruchem ściągnęłam z chłopaka białą
koszulkę i rzuciłam ją na ziemię, Kot posłał mi uśmiech zadowolenia, po czym
wrócił do całowania moich nabrzmiałych ust. Uniósł mnie delikatnie napierając
na ścianę, a ja oplotłam swoje nogi wokół jego bioder. Zimno kafelek drażniło
moje rozgrzane plecy, więc delikatnie wygięłam się niczym struna gitary,
napinając wszystkie swoje mięśnie. Kot zaczął całować moją szyję i kierował się
coraz niżej, czułam jak zsuwa mi się jedno ramiączko, chociaż pozbyłabym się
teraz najchętniej wszystkich ubrań. Oddychałam nierówno, co chwila wzdychając.
- Maciek – złapałam chłopaka za ciemną czuprynę i spojrzałam na niego
zachłannym wzrokiem.
Ten odstawił mnie delikatnie na ziemię, a ja rozpięłam zamek w jego spodniach,
byłam już gotowa na wszystko. Nagle rozdzielił nas dźwięk otwieranych drzwi.
Ktoś wszedł do pokoju.
- Alicja! – za drzwiami rozległ się głos Agaty. – Mam dla ciebie śniadanie,
zjesz w drodze, bo zaraz jedziemy!
Spojrzałam na Maćka spłoszonym wzrokiem, a ten tylko uśmiechnął się zapinając
rozporek. Zobaczyłam swoje odbicie w lustrze, byłam cała czerwona. Kot założył
na siebie biały tshirt, pocałował mnie w czoło i opuścił łazienkę, zamykając za
sobą drzwi.
- Maciek?! – usłyszałam zdziwiony głos Agi. – Co ty tam robiłeś?
- Pomagałem Alicji umyć zęby – powiedział zadowolonym głosem.
Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam do umywalki. Odbicie w lustrze.
Roześmiana, długowłosa dziewczyna. Taka szczęśliwa. Stoi w samym staniku i
krótkich spodenkach, po uszy zakochana… w polskim skoczku. Uśmiech schodzi
jednak z jej twarzy, powinna czuć motyle w brzuchu, więc czemu czuje tylko poczucie
winy?
13.00, Klingenthal
- Maciek, Kamil, Krzysiek! Bierzecie klucze i rozdzielacie pokoje! Reszta
pomaga wnosić bagaże! – krzyk Łukasza kruczka rozbrzmiewał w całym hotelu. –
Agata i Alicja, idziecie ze mną, czeka nas dużo roboty.
Przewróciłyśmy oczami i pozostawiając nasze bagaże pod opieką chłopaków,
ruszyłyśmy za Kruczkiem, by uporządkować wszystkie papiery, upewnić się czy
sprzęt jest cały po podróży oraz dopełnić formalności potrzebnych na jutrzejsze
skoki. Jednym słowem czekało nas kilka godzin wyśmienitej zabawy.
17.15, w hotelu
Właśnie skończyliśmy przegląd sprzętu, na szczęście wszystko było w jak
najlepszym porządku. Razem z Agatą znalazłyśmy się w holu, gdzie nie było
prawie żywej duszy. Na chwile przysiadłyśmy na krzesełkach, by odetchnąć po
męczącej pracy.
- Jak myślisz? – rozległ się głos Agi. – Gdzie mamy pokoje?
- Nie przejmowałabym się pokojami – odchyliłam głowę do tyłu i zamknęłam oczy.
– Bardziej bałabym się o nasze bagaże w rękach tych szaleńców – zaśmiałam się.
- Nie strasz mnie nawet.
Nagle hol wypełniło zimne powietrze i głośne rozmowy, w mało zrozumiałym dla
mnie języku. Spojrzałam za siebie i moim oczom ukazała się duża grupa ludzi z
Alexandrem Stocklem na czele. Poderwałam się z krzesełka, kiedy zobaczyłam
wchodzącego przez główne drzwi długowłosego norwega, objuczonego walizkami i
torbami. Pobiegłam w jego stronę mijając przy tym kilku innych norwegów,
spoglądających na mnie z uśmiechami.
- Tom! – krzyknęłam pełna radości.
Chłopak skierował na mnie swój wzrok, po czym szeroko się uśmiechnął. Podbiegłam
do norwega i rzuciłam się mu na szyję.
- Hej księżniczko – pocałował mnie w policzek. – Też cię kocham, ale jeśli
dostanę kontuzji to tylko i wyłącznie przez ciebie.
- Przepraszam – uśmiechnęłam się do chłopaka i wzięłam od niego jedną z toreb, które
trzymał w dłoniach.
To wszystko wywołało ohy i ahy wśród reszty norwegów.
- Tom szalejesz – zaśmiał się Jacobsen.
Czułam jak czerwienię się na twarzy, ale to było normalne w towarzystwie
norweskich skoczków. Stopień, w jakim mnie onieśmielali był porażający.
- Dobra! Wybierajcie pokoje panowie – rozległ się głos szkoleniowca.
- Ja zamawiam pojedynczy! – krzyknął HIlde. –Mam dość chrapania Bardala.
Słowa długowłosego wywołały śmiech wśród całej grupy. Poczułam jak Agata
szturcha mnie w ramię.
- Idę poszukać naszego pokoju – powiedziała trochę nieśmiało.
- Okej. Ja zaraz przyjdę.
Dziewczyna zostawiła mnie z całą zgrają Norwegów.
- Rozumiem, że idziesz do mnie? – zapytał Tom.
- Nie chcę ci przeszkadzać – puściłam chłopakowi oczko.
- Nie odezwałaś się do mnie od… - HIlde przewrócił oczami. – Już nawet nie wiem,
kiedy! Chodź.
Ruchem głowy kazał mi za sobą podążać, już po chwili staliśmy przed drzwiami z
numerem 23. Włożyłam klucz do zamka i z trudem przekręciłam. Nacisnęłam klamkę
i otworzyłam przed Tomem drzwi.
- Proszę bardzo, panie przodem – zaśmiałam się.
- Dziękuję panu – Tom minął mnie w drzwiach. – Cóż za luksusy – stwierdził
rzucając bagaże na podłogę.
Ogarnęłam wzrokiem niewielkie pomieszczenie, z małym oknem i całkiem sporym
łóżkiem stojącym pod nim. Duża, drewniana szafa zajmowała większą część
pomieszczenia, a naprzeciw niej znajdowały się białe drzwi, prowadzące za pewne
do łazienki. Tom rzucił się na łóżko, które niebezpiecznie przy tym
zaskrzypiało.
- Czy wszyscy chcą mnie tu zabić?! – wykrzyczał HIlde przerażonym głosem.
- Tak, pewnie twoja głowa jest warta więcej niż noc w tym pokoju – zaśmiałam
się siadając delikatnie koło skoczka.
- Wiem, jestem bardzo drogocenny – chłopak rozciągnął się leniwie. – No
opowiadaj, co u ciebie.
Spochmurniałam i wlepiłam swój wzrok w okno.
- Długa historia, zdająca się nie mieć końca… - powiedziałam ciężko.
- Mam dla ciebie dużo czasu – uśmiech Toma wywołał na mojej twarzy grymas.
Ahh… Musisz tak na mnie działać? Nie
chciałam już o tym opowiadać, jednak czułam, że on jest osobą, które mogę bezgranicznie
zaufać i wszystko, co tu powiem zostanie tylko i wyłącznie między nami. Zaczęłam
opowiadać chłopakowi o tym, co się ostatnio ze mną działo, co jakiś czas roniąc
łzę. Chwilami załamywał mi się głos, jednak szybko zostałam pocieszana w
ciepłych objęciach Hilde.
-… I teraz nawet nie wiemy czy to faktycznie nie jest ciąża… - odetchnęłam
ciężko.
- Jak to ciąża?! – wykrzyknął Tom.
- Cicho – przyłożyłam palec przy ustach skoczka. – Nie musisz tak krzyczeć.
Chciałabym wtedy, żeby te słowa nie opuściły tego pokoju, żeby nikt nie wyniósł
tych sekretów. Jednak jedna osoba stojąca za białymi drzwiami z numerem 23, nie
świadoma jeszcze konsekwencji, ruszyła dalej długim korytarzem, znając
informację, która już niedługo miała zmienić wszystko…
__________________________________________________________________________
Wiem, że rozdział stosunkowo krótki, ale nie wykluczone, że w następnym się rozpiszę. Zobaczymy jak wyjdzie ;)
niedziela, 30 czerwca 2013
wtorek, 25 czerwca 2013
#16 On nie należy do mnie...
Przepraszam za jakość tego rozdziału, ale z powodu trudnej sytuacji życiowej... Inaczej się nie dało :c
__________________________________________________________________________
Siedziałyśmy na zimnych, białych kafelkach, na których gdzieniegdzie spoczywały krople wody. Agata była we mnie mocno wtulona, a ja po prostu już nie wiedziałam, co mogę zrobić. Nie do końca rozumiałam całą sytuację, jednak nie wiedziałam, czy teraz jest czas na to by zadawać pytania. Po prostu jedną ręką tuliłam przyjaciółkę do siebie, a drugą gładziłam ją po blond czuprynie.
- Co się z nami stało Agata – pocałowałam dziewczynę w głowę. – Kiedyś wiedziałyśmy o sobie wszystko, każdy szczegół z życia, a teraz nie wiem nawet jak ci pomóc…
Czułam się okropnie słysząc łkanie Agaty, które z sekundy na sekundę stawało się coraz bardziej dobijające. Tak bardzo chciałabym móc cię jakoś pocieszyć kochanie. Jednak w tej sytuacji nie byłam pewna czy nawet zwykłe „będzie dobrze” było na miejscu. Ale co mniej banalnego mogłabym wymyśleć?
- Ejj... – poklepałam ją delikatnie po plechach. – Cokolwiek się dzieje, będzie dobrze.
Spojrzałam na dziewczynę, ta lekko uniosła głowę i spojrzała na mnie spod opadającej na czoło grzywki.
- Jestem taka głupia – wyłkała po chwili, po czym usiadła opierając się o ścianę.
Złapałam ją za ramię i odetchnęłam głęboko, byłam już gotowa na wszystko.
- Mów – powiedziałam krótko.
Agata przetarła oczy palcami rozmazując przy tym resztki maskary, jednak nie dbała teraz o to.
- Ja – głos jej się załamał. – Ja przespałam się z Kubą.
Czułam jak moje oczy rosną do nieopisywalnych rozmiarów, słowa przyjaciółki huczały mi w głowie.
- I dziś poczułam się okropnie źle i zaczęłam wymiotować i, i… - kolejne łzy spłynęły po bladych policzkach dziewczyny. – I ja wiem, że to wcale nie musi być ciąża, że to jeszcze za wcześnie, ale ja się boję, że… że naprawdę wpadłam – łzy znowu popłynęły strugami. – Wpadłam z chłopakiem, którego nawet tak naprawdę nie kocham.
Zapadła cisza. Było słychać tylko ciężki oddech Agaty, a mojej głowie była już tylko pustka.
- Kiedy to się stało? – zapytałam bezmyślnie.
- Wczoraj – dziewczyna spuściła głowę.
- Więc – spojrzałam w błękitne oczy Agaty. – Może masz tylko wyrzuty sumienia i to powoduje, że źle się czujesz, twoja podświadomość ci to podsuwa, przecież nie możesz… Nie możesz tego czuć tak szybko.
Sama nie byłam pewna swoich słów, ale nie chciałam ich analizować, po prostu chciałam w nie uwierzyć, może i ślepo, ale to było teraz jedyne pocieszenie.
- Jutro wcześnie rano wyjeżdżamy – zaczęłam po chwili milczenia. – Ale, kiedy tylko dotrzemy do Klingenthal kupimy ci test, dobrze?
- Tak – rzuciła krótko i odgarnęła kosmyki włosów opadające jej na twarz.
- Kiedy porozmawiasz z Krzyśkiem? – zapytałam.
- Nie wiem – dziewczyna otarła łzy. – Chyba poczekam trochę, wyjaśnię sobie wszystko z Kubą…
Już się nie odezwałam, nie byłam pewna, co miałam powiedzieć. Nie chciałam już nalegać, czy zmuszać Agatę do czegokolwiek. Pomogłam jej wstać z podłogi i obie wyszłyśmy z pokoju.
- Chcesz może się czegoś napić? – zapytałam. – Bo idę po kawę do restauracji.
- Tiaa – dziewczyna uśmiechnęła się, choć wydawało się to dość sztuczne. – Możesz mi jedną przynieść.
Przytaknęłam i wyszłam z pokoju, przy czym nieoczekiwanie natknęłam się na Maćka.
- Hej – chłopak objął mnie w pasie. – Gdzie się wybierasz?
- Po kawę – posłałam skoczkowi uśmiech. – A ty?
- Do Kruczka, ale w sumie mogę ci potowarzyszyć.
- Będę zaszczycona – ukłoniłam się niczym prawdziwa dama i ruszyliśmy na dół.
- Widzę, że medal ci się spodobał – Maciek wskazał na krążek zwisający z mojej szyi.
- Bardzo – pocałowałam chłopaka w policzek.
Kot objął mnie ramieniem i powoli zbliżaliśmy się do restauracji znajdującej się na parterze. Stanęliśmy przy barze i czekałam by ktoś do mnie podszedł.
- Hej – Maciek szturchnął mnie ramieniem. – Tam jest Kruczek.
- Widzę.
- Poczekasz tu na mnie chwilę? – zapytał.
Przytaknęłam i powróciłam to jakże pasjonującego czekania na kogoś z obsługi. Odwróciłam wzrok w kierunku wejścia i po chwili zamurowało mnie, do środka wszedł Gregor, wraz z Manuelem. Szli w stronę baru, a sam Schlierenzauer chyba mnie nie zauważył, ponownie zwróciłam się w kierunku baru, unikając wymiany spojrzeń z Austriakiem. W barze było dość ciemno, więc moja anonimowość była stosunkowo niezagrożona.
- Co podać? – niski głos wytrącił mnie z równowagi.
- Dwie kawy z mlekiem – odpowiedziałam po chwili analizowania słów, które wyrwały mnie z zamyślenia.
- Już się robi – wysoki mężczyzna posłał mi serdeczny uśmiech widząc moje lekkie zakłopotanie. – A dla panów? - barman zwrócił się w kierunku Austriaków.
- Dwie czarne – powiedział Manuel.
Oparłam się o bar i co jakiś czas zerkałam w kierunku skoczków, stojących kawałek dalej. Gregor chyba wciąż nie zauważył mojej obecności, a mi udało się wychwycić skrawki rozmowy dwojga chłopaków.
- Przecież będzie lepiej – powiedział Manuel.
- Zaczyna mnie to frustrować – po raz pierwszy od dłuższego czasu usłyszałam głos Gregora. – Nie można spieprzyć dwóch konkursów pod rząd! Nie, kiedy jest się mną…
- Spokojnie – Fettner poklepał kolegę po plecach. – Olej presję i dziennikarzy, w Klingenthal sobie odbijesz.
- Olej… Łatwo ci mówić. Nawet Alex jest już wkurzony.
- Jest w ogóle jakiś powód tego spadku formy? – zapytał Manu.
- Mam nadzieję, że to nie to, co podejrzewam – odetchnął ciężko Schlieri.
- Co takiego?
W tym momencie rozmowa się skończyła, ponieważ barman przyniósł nam kawy. Szybko rzuciłam kilka euro na blat i zabrałam kubki, tak by nie zostać zauważoną przez Austriaków.
- Przepraszam! – usłyszałam głos Gregora zwracającego się do barmana. – Zamawialiśmy dwie czarne.
- Proszę pani! –rozległo się wołanie barmana.
Stanęłam w miejscu, tak bardzo bałam się odwrócić, choć sama nie wiedziałam czemu. Czułam jak któryś z Austriaków zbliża się w moją stronę.
- Zaszła mała pomyłka… - usłyszałam za sobą głos Gregora i w tym momencie odwróciłam się powoli i spojrzałam chłopakowi w oczy. – Alicja… - powiedział zdziwiony.
Wyciągnęłam do skoczka dłoń, w której trzymałam kubek z ciemną kawą.
- Proszę – rzuciłam krótko.
Jednak chłopak nawet nie drgnął, po prostu przeszywał mnie swoimi ciemnymi oczami.
- Weźmiesz to? – zapytałam, trochę zestresowana unikałam kontaktu wzrokowego ze skoczkiem.
- Alicja… - jeszcze raz usłyszałam delikatny głos chłopaka, dopiero teraz poczułam jak bardzo brakowało mi tego austriackiego głosu… - Ja chciałem z tobą…
W tym momencie chłopak nagle zamilkł, a ja poczułam czyjąś dłoń na plecach.
- Możecie to doprowadzić do końca? – w moich uszach rozbrzmiał głos Maćka.
Gregor z wyraźnie zdenerwowaną miną wyciągnął dłoń po kubek, przy okazji mierząc wzrokiem medal, który ciągle spoczywał na mojej klatce piersiowej. Kiedy podawał mi naczynie z moją kawą, stało się coś dziwnego. Złapałam kubek, dotykając przy tym dłoni Austriaka. Jednak ten wciąż nie puszczał naczynia. Jeszcze raz spojrzał mi w oczy, tak jak zrobił to wtedy na imprezie w Zakopanym. Czy jego oczy znowu mówiły „Nie zostawiaj mnie!”, sama nie wiedziałam. Poczułam lekkie pchnięcie ze strony Maćka.
- Chodź idziemy już – powiedział zdenerwowanym głosem.
W tym momencie Gregor puścił kubek, a ja objęta przez Maćka z ciężkim sercem minęłam go, spuszczając wzrok. Po chwili znaleźliśmy się z Kotem w holu.
- Czego ten pajac znowu chciał? – zapytał Maciek.
- Nic. To była, tylko pomyłka – wbiłam wzrok w drzwi prowadzące do restauracji. - Wiesz, muszę iść. Agata na mnie czeka – szybkim ruchem ręki, nie wylewając przy tym kawy, zdjęłam brązowy krążek z szyi i podałam go Kotowi. – Do zobaczenia jutro – posłałam Maćkowi wymuszony uśmiech i ruszyłam schodami na górę.
Nie chciałam zostawiać go tam, jednak czułam, że nie zniosę kolejnego spotkania z Greogrem, tym bardziej, że chłopak wyraźnie chciał mi coś powiedzieć. Po chwili znalazłam się już w pokoju, Agata siedziała na łóżku i pakowała część swoich rzeczy do sporej, fioletowej walizki.
- Proszę – podałam jej letnią kawę.
- Dzięki – dziewczyna wzięła łyk napoju. – Tego mi było trzeba.
Uśmiechnęłam się pod nosem i oparłam się o parapet, wyglądając przy tym przez okno.
- Wszystko w porządku? – zapytała Agata.
Za oknem było wyjątkowo jasno, bezchmurne niebo rozświetlał księżyc, a wszechobecny śnieg jeszcze wzmacniał jego moc.
- Jasne – odetchnęłam. – Wszystko jest idealnie.
- Więc gdzie twój medal? – zapytała ironicznie.
Odruchowo dotknęłam dłonią miejsca, w którym wcześniej spoczywał krążek.
- Przecież nie należy do mnie – odetchnęłam ciężko.
- Medal czy Maciek? – Agata zapytała śmiejąc się przy tym.
- Żaden z nich – odpowiedziałam oschle.
Dziewczyna podeszła do mnie i wtuliła się w moje plecy.
- Wiesz, że żartowałam – powiedziała z troską.
- Wiem…
*Oczami Gregora*
Alicja stała przede mną, a ja po raz pierwszy od
dłuższego czasu mogłem jej się przyjrzeć
w całości. Miałem ochotę przytulić dziewczynę, mocno, brakowało mi jej
pięknych oczu, długich włosów i radosnego śmiechu. Mimo tego, że czułem, że się
mną zabawiła, chciałem ją teraz unieść pod samo niebo. I prosić, prosić, żeby
zwróciła mi miłość, którą tak podle mi ktoś wyrwał. __________________________________________________________________________
Siedziałyśmy na zimnych, białych kafelkach, na których gdzieniegdzie spoczywały krople wody. Agata była we mnie mocno wtulona, a ja po prostu już nie wiedziałam, co mogę zrobić. Nie do końca rozumiałam całą sytuację, jednak nie wiedziałam, czy teraz jest czas na to by zadawać pytania. Po prostu jedną ręką tuliłam przyjaciółkę do siebie, a drugą gładziłam ją po blond czuprynie.
- Co się z nami stało Agata – pocałowałam dziewczynę w głowę. – Kiedyś wiedziałyśmy o sobie wszystko, każdy szczegół z życia, a teraz nie wiem nawet jak ci pomóc…
Czułam się okropnie słysząc łkanie Agaty, które z sekundy na sekundę stawało się coraz bardziej dobijające. Tak bardzo chciałabym móc cię jakoś pocieszyć kochanie. Jednak w tej sytuacji nie byłam pewna czy nawet zwykłe „będzie dobrze” było na miejscu. Ale co mniej banalnego mogłabym wymyśleć?
- Ejj... – poklepałam ją delikatnie po plechach. – Cokolwiek się dzieje, będzie dobrze.
Spojrzałam na dziewczynę, ta lekko uniosła głowę i spojrzała na mnie spod opadającej na czoło grzywki.
- Jestem taka głupia – wyłkała po chwili, po czym usiadła opierając się o ścianę.
Złapałam ją za ramię i odetchnęłam głęboko, byłam już gotowa na wszystko.
- Mów – powiedziałam krótko.
Agata przetarła oczy palcami rozmazując przy tym resztki maskary, jednak nie dbała teraz o to.
- Ja – głos jej się załamał. – Ja przespałam się z Kubą.
Czułam jak moje oczy rosną do nieopisywalnych rozmiarów, słowa przyjaciółki huczały mi w głowie.
- I dziś poczułam się okropnie źle i zaczęłam wymiotować i, i… - kolejne łzy spłynęły po bladych policzkach dziewczyny. – I ja wiem, że to wcale nie musi być ciąża, że to jeszcze za wcześnie, ale ja się boję, że… że naprawdę wpadłam – łzy znowu popłynęły strugami. – Wpadłam z chłopakiem, którego nawet tak naprawdę nie kocham.
Zapadła cisza. Było słychać tylko ciężki oddech Agaty, a mojej głowie była już tylko pustka.
- Kiedy to się stało? – zapytałam bezmyślnie.
- Wczoraj – dziewczyna spuściła głowę.
- Więc – spojrzałam w błękitne oczy Agaty. – Może masz tylko wyrzuty sumienia i to powoduje, że źle się czujesz, twoja podświadomość ci to podsuwa, przecież nie możesz… Nie możesz tego czuć tak szybko.
Sama nie byłam pewna swoich słów, ale nie chciałam ich analizować, po prostu chciałam w nie uwierzyć, może i ślepo, ale to było teraz jedyne pocieszenie.
- Jutro wcześnie rano wyjeżdżamy – zaczęłam po chwili milczenia. – Ale, kiedy tylko dotrzemy do Klingenthal kupimy ci test, dobrze?
- Tak – rzuciła krótko i odgarnęła kosmyki włosów opadające jej na twarz.
- Kiedy porozmawiasz z Krzyśkiem? – zapytałam.
- Nie wiem – dziewczyna otarła łzy. – Chyba poczekam trochę, wyjaśnię sobie wszystko z Kubą…
Już się nie odezwałam, nie byłam pewna, co miałam powiedzieć. Nie chciałam już nalegać, czy zmuszać Agatę do czegokolwiek. Pomogłam jej wstać z podłogi i obie wyszłyśmy z pokoju.
- Chcesz może się czegoś napić? – zapytałam. – Bo idę po kawę do restauracji.
- Tiaa – dziewczyna uśmiechnęła się, choć wydawało się to dość sztuczne. – Możesz mi jedną przynieść.
Przytaknęłam i wyszłam z pokoju, przy czym nieoczekiwanie natknęłam się na Maćka.
- Hej – chłopak objął mnie w pasie. – Gdzie się wybierasz?
- Po kawę – posłałam skoczkowi uśmiech. – A ty?
- Do Kruczka, ale w sumie mogę ci potowarzyszyć.
- Będę zaszczycona – ukłoniłam się niczym prawdziwa dama i ruszyliśmy na dół.
- Widzę, że medal ci się spodobał – Maciek wskazał na krążek zwisający z mojej szyi.
- Bardzo – pocałowałam chłopaka w policzek.
Kot objął mnie ramieniem i powoli zbliżaliśmy się do restauracji znajdującej się na parterze. Stanęliśmy przy barze i czekałam by ktoś do mnie podszedł.
- Hej – Maciek szturchnął mnie ramieniem. – Tam jest Kruczek.
- Widzę.
- Poczekasz tu na mnie chwilę? – zapytał.
Przytaknęłam i powróciłam to jakże pasjonującego czekania na kogoś z obsługi. Odwróciłam wzrok w kierunku wejścia i po chwili zamurowało mnie, do środka wszedł Gregor, wraz z Manuelem. Szli w stronę baru, a sam Schlierenzauer chyba mnie nie zauważył, ponownie zwróciłam się w kierunku baru, unikając wymiany spojrzeń z Austriakiem. W barze było dość ciemno, więc moja anonimowość była stosunkowo niezagrożona.
- Co podać? – niski głos wytrącił mnie z równowagi.
- Dwie kawy z mlekiem – odpowiedziałam po chwili analizowania słów, które wyrwały mnie z zamyślenia.
- Już się robi – wysoki mężczyzna posłał mi serdeczny uśmiech widząc moje lekkie zakłopotanie. – A dla panów? - barman zwrócił się w kierunku Austriaków.
- Dwie czarne – powiedział Manuel.
Oparłam się o bar i co jakiś czas zerkałam w kierunku skoczków, stojących kawałek dalej. Gregor chyba wciąż nie zauważył mojej obecności, a mi udało się wychwycić skrawki rozmowy dwojga chłopaków.
- Przecież będzie lepiej – powiedział Manuel.
- Zaczyna mnie to frustrować – po raz pierwszy od dłuższego czasu usłyszałam głos Gregora. – Nie można spieprzyć dwóch konkursów pod rząd! Nie, kiedy jest się mną…
- Spokojnie – Fettner poklepał kolegę po plecach. – Olej presję i dziennikarzy, w Klingenthal sobie odbijesz.
- Olej… Łatwo ci mówić. Nawet Alex jest już wkurzony.
- Jest w ogóle jakiś powód tego spadku formy? – zapytał Manu.
- Mam nadzieję, że to nie to, co podejrzewam – odetchnął ciężko Schlieri.
- Co takiego?
W tym momencie rozmowa się skończyła, ponieważ barman przyniósł nam kawy. Szybko rzuciłam kilka euro na blat i zabrałam kubki, tak by nie zostać zauważoną przez Austriaków.
- Przepraszam! – usłyszałam głos Gregora zwracającego się do barmana. – Zamawialiśmy dwie czarne.
- Proszę pani! –rozległo się wołanie barmana.
Stanęłam w miejscu, tak bardzo bałam się odwrócić, choć sama nie wiedziałam czemu. Czułam jak któryś z Austriaków zbliża się w moją stronę.
- Zaszła mała pomyłka… - usłyszałam za sobą głos Gregora i w tym momencie odwróciłam się powoli i spojrzałam chłopakowi w oczy. – Alicja… - powiedział zdziwiony.
Wyciągnęłam do skoczka dłoń, w której trzymałam kubek z ciemną kawą.
- Proszę – rzuciłam krótko.
Jednak chłopak nawet nie drgnął, po prostu przeszywał mnie swoimi ciemnymi oczami.
- Weźmiesz to? – zapytałam, trochę zestresowana unikałam kontaktu wzrokowego ze skoczkiem.
- Alicja… - jeszcze raz usłyszałam delikatny głos chłopaka, dopiero teraz poczułam jak bardzo brakowało mi tego austriackiego głosu… - Ja chciałem z tobą…
W tym momencie chłopak nagle zamilkł, a ja poczułam czyjąś dłoń na plecach.
- Możecie to doprowadzić do końca? – w moich uszach rozbrzmiał głos Maćka.
Gregor z wyraźnie zdenerwowaną miną wyciągnął dłoń po kubek, przy okazji mierząc wzrokiem medal, który ciągle spoczywał na mojej klatce piersiowej. Kiedy podawał mi naczynie z moją kawą, stało się coś dziwnego. Złapałam kubek, dotykając przy tym dłoni Austriaka. Jednak ten wciąż nie puszczał naczynia. Jeszcze raz spojrzał mi w oczy, tak jak zrobił to wtedy na imprezie w Zakopanym. Czy jego oczy znowu mówiły „Nie zostawiaj mnie!”, sama nie wiedziałam. Poczułam lekkie pchnięcie ze strony Maćka.
- Chodź idziemy już – powiedział zdenerwowanym głosem.
W tym momencie Gregor puścił kubek, a ja objęta przez Maćka z ciężkim sercem minęłam go, spuszczając wzrok. Po chwili znaleźliśmy się z Kotem w holu.
- Czego ten pajac znowu chciał? – zapytał Maciek.
- Nic. To była, tylko pomyłka – wbiłam wzrok w drzwi prowadzące do restauracji. - Wiesz, muszę iść. Agata na mnie czeka – szybkim ruchem ręki, nie wylewając przy tym kawy, zdjęłam brązowy krążek z szyi i podałam go Kotowi. – Do zobaczenia jutro – posłałam Maćkowi wymuszony uśmiech i ruszyłam schodami na górę.
Nie chciałam zostawiać go tam, jednak czułam, że nie zniosę kolejnego spotkania z Greogrem, tym bardziej, że chłopak wyraźnie chciał mi coś powiedzieć. Po chwili znalazłam się już w pokoju, Agata siedziała na łóżku i pakowała część swoich rzeczy do sporej, fioletowej walizki.
- Proszę – podałam jej letnią kawę.
- Dzięki – dziewczyna wzięła łyk napoju. – Tego mi było trzeba.
Uśmiechnęłam się pod nosem i oparłam się o parapet, wyglądając przy tym przez okno.
- Wszystko w porządku? – zapytała Agata.
Za oknem było wyjątkowo jasno, bezchmurne niebo rozświetlał księżyc, a wszechobecny śnieg jeszcze wzmacniał jego moc.
- Jasne – odetchnęłam. – Wszystko jest idealnie.
- Więc gdzie twój medal? – zapytała ironicznie.
Odruchowo dotknęłam dłonią miejsca, w którym wcześniej spoczywał krążek.
- Przecież nie należy do mnie – odetchnęłam ciężko.
- Medal czy Maciek? – Agata zapytała śmiejąc się przy tym.
- Żaden z nich – odpowiedziałam oschle.
Dziewczyna podeszła do mnie i wtuliła się w moje plecy.
- Wiesz, że żartowałam – powiedziała z troską.
- Wiem…
*Oczami Gregora*
- Weźmiesz to? – głos dziewczyny rozbrzmiał w mojej chwilowo pustej głowie.
- Alicja… - wydukałem po chwili. – Ja chciałem z tobą…
Odruchowo podniosłem wzrok i ujrzałem zbliżającego się do nas Kota .Czułem jak złość zalewa każdy skrawek mojego ciała.
- Możecie to doprowadzić do końca? – usłyszałem głos Polaka.
Czułem jak zaciska mi się pięść, chciałbym teraz z całej siły uderzyć ciemnowłosego, ale sam bałem się tego, co mógłbym mu zrobić w napadzie furii. Wzrokiem zmierzyłem medal, który zwisał z szyi Alicji, teraz przeszył mnie dreszcz frustracji i poczułem, że jestem zdolny do wszystkiego. Zabrałem od Alicji kubek z kawą i podałem jej drugi. Kiedy jednak poczułem dotyk dłoni długowłosej, nie byłem wstanie puścić naczynia. Patrzyłem w oczy Alici, niemal tonąc w ich głębi. Czemu nie możesz ze mną zostać?!
- Chodź idziemy już – usłyszałem zdenerwowany głos Polaka.
Puściłem kubek i pozwoliłem dziewczynie odejść z Kotem. Znowu na to pozwoliłem.
- Co to miało być? – po chwili usłyszałem głos Manu za sobą.
Odwróciłem się w stronę chłopaka.
- Nic – rzuciłem krótko.
- Nie żebym się czepiał, ale to nie wyglądało jak przyjacielska pogawędka – powiedział Fettner. – Jeśli nie chcesz, żeby wszyscy dodatkowo pieprzyli, że masz na pieńku z Polakami, to lepiej odpuść.
- Jasne kurwa – podałem Manuelowi kubki wylewając przy tym trochę kawy. – Jak zawsze odpuszczę. Kariera najważniejsza.
Ruszyłem do wyjścia z restauracji, z całym impetem pchnąłem drzwi, a kawałek przed sobą ujrzałem ciemnowłosego Polaka. Chciałem opanować nerwy, jednak kiedy zobaczyłem cwaniakowaty uśmiech Kota, podszedłem do niego i z całej siły pchnąłem go pod ścianę. Uśmiech nie schodził przy tym z jego twarzy.
- I co austriaczku? – zawiedziony?
Zacisnąłem pięść.
- Masz co chciałeś, Alicje, swoje pieprzone podium! – krzyknąłem. – Jesteś zadowolony?! Mam kurwa nadzieję!
- Po co te nerwy? – zapytał sarkastycznie.
- Powiem tak – zbliżyłem się do Polaka. – Nie zabiję cię tylko dlatego, że nie chcę robić Alicji przykrości, skoro uważa cię za kogoś wartego płaczu.
Jeszcze raz pchnąłem Kota i ruszyłem w stronę schodów.
- Więc tak wygląda początek końca? – w moich uszach rozległ się śmiech Kota.
- Co ty pieprzysz?! – odwróciłem się.
- Nic, nic – chłopak oparł sie o ścianę i uśmiechnął się pod nosem. – Mam nadzieję, że doczekam tego widoku, jeszcze w tym sezonie…
Zmarszczyłem brwi. Opanuj się Gregor! Starałem się uspokoić samego siebie.
- Ty po prostu na nią nie zasługujesz – posłałem chłopakowi chłodne spojrzenie i ruszyłem po schodach w górę.
„Więc tak wygląda początek końca?” w głowie huczały mi jeszcze słowa Polaka. Co on miał na myśli?
__________________________________________________________________________
Bez zbędnego przeciągania, informuje Was, że nie mam bladego pojęcia, kiedy ukarze się kolejny.
Przepraszam i do następnego ;)
niedziela, 23 czerwca 2013
Informacja
Witam w to deszczowe popołudnie.
Piszę do Was z telefonu z informacją, że z powodu różnych wydarzeń (urodziny dziadka, dzień ojca, brak dłuższego dostępu do komputera) nie przygotowałam dziś dla Was rozdziału.
Obiecuję jednak, że w poniedziałek lub wtorek pojawi się kolejny part ;)
Tymczasem miłego wieczora życzę!
czwartek, 20 czerwca 2013
#15 Idę z tobą za rękę, paląc za sobą mosty...
Heeej ^^ Mam cichą nadzieję, że po tym rozdziale dobijemy do 6000 wyświetleń, ale cóż, zobaczymy : D
Bez zbędnego przeciągania, zapraszam was na kolejny rozdział : )
___________________________________________________________________________
Zimny powiew powietrza, zatrząsł moim ciałem, okryłam się kołdrą, która przykrywała moje nogi. Poczułam dotyk przesuwający się po mojej ręce ku szyi.
- Dzień dobry księżniczko – wesoły głos powoli cucił mnie z głębokiego snu.
Powoli otworzyłam jedno oko i zobaczyłam nad sobą Maćka.
- Zamknij okno – przeciągnęłam się na łóżku, po czym szybkim ruchem nałożyłam sobie kołdrę aż po czubek głowy. – Strasznie tu zimno.
- Wiem – Kot wstał z łóżka i przymknął lekko drzwi balkonowe. – Ale czuć też alkohol, a tego wolimy uniknąć.
Ponownie powitałam ranek po nocy spędzonej z Maćkiem, jednakże tym razem dokładnie pamiętam, co się działo.
- Jak się spało? – zapytał Maciek ponownie siadając na brzegu łóżka.
Zrzuciłam z siebie kołdrę i przeczesałam dłonią poplątane włosy.
- Zaskakująco dobrze – posłałam chłopakowi uśmiech. – Nawet nie czuję bólu głowy.
- To dobrze – Maciek wlepił we mnie swój wzrok, co sprawiło, ze poczułam się trochę niezręcznie.
Szybko wyskoczyłam z łóżka i podbiegłam do lustra.
- Boże jak ja wyglądam?! – złapałam się za głowę.
- Pięknie – Maciek stanął za mną i objął od tyłu.
Wpatrywałam się w nasze odbicia w lustrze.
- Słuchaj – zaczął Kot. – Nie miałem okazji ci tego wczoraj powiedzieć tak szczerze. Ale…
Odwróciłam się do chłopaka twarzą i oplotłam jego szyję swoimi dłońmi. Skoro był on już moją ostatnią przystanią, której czułam się bezpieczna. Jedynym, który chce dać mi cząstkę siebie, nie chciałam dłużej zwlekać. Stanęłam na palcach i delikatnie musnęłam usta skoczka, zamykając przy tym oczy. Pocałunek szybko został odwzajemniony, Maciek objął mnie jeszcze mocniej, tak jakby nigdy nie chciał mnie już wypuścić.
- Chciałem ci powiedzieć, że cię kocham – uśmiechnął się do mnie, kiedy zetknęliśmy się czołami.
- Ja ciebie też.
* W tym samym czasie oczami Agaty*
Przebudziłam się nerwowo szukając na sobie choćby jakiegoś skrawka ubrania. Wraz z Kubą leżałam pod puchową kołdrą. Lekko uniosłam na rękach, by sprawdzić czy brunet jeszcze śpi. Tak też było…
Nie mogę w to uwierzyć… Usiadłam na łóżku i złapałam się za głowę. Zrobiliśmy to. Ze zdenerwowania zaczęłam obgryzać paznokcie. Czułam się jakbym właśnie zdradziła osobę, na której najbardziej mi zależało, po policzku zaczęły spływać mi łzy. Szybkim ruchem odgarnęłam z siebie kołdrę i wstałam z lóżka, kiedy już znalazłam swoje rzeczy, bez zbędnych ceregieli włożyłam je na siebie i wyszłam zostawiając śpiącego Kubę samego w pokoju. Zrobiłam kilka kroków i byłam już pod naszymi drzwiami, już miałam pociągnąć za klamkę, kiedy przypomniałam sobie, ze wczoraj w nocy był tu jeszcze Maciek. Zbliżyłam się do ciemnych drzwi, by przyłożyć do nich ucho.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że cię kocham…
Cofnęłam się o kilka kroków, sama nie dowierzając w to, co usłyszałam. Więc jednak… Szybkim krokiem pobiegłam do najbliższego pokoju, w którym wczoraj byłam, tak się złożyło, że był to apartament Stocha. Zapukałam nieśmiało do drzwi, nie musiałam długo czekać na odpowiedź. Już po chwili Kamil stał oparty o ramę.
- Tak? – zapytał lekko zdziwiony moją obecnością.
- Mogę wejść?
Stoch zmarszczył brwi.
- Jasne – uśmiechnął się po chwili. – Wszystko w porządku?
Minęłam skoczka w drzwiach, po czym ciężko usiadłam na łóżku.
- Tak – wyrzuciłam z siebie po chwili. – Po prostu nie mam się aktualnie gdzie podziać.
- Rozumiem – Kamil uśmiechnął się do mnie. – Więc czuj się jak u siebie.
Rozejrzałam się po pokoju, w którym wczoraj działa się „impreza”. Większość śmieci była już uprzątnięta, jednak gdzieniegdzie leżały jeszcze puste puszki po piwie. Wstałam i schyliłam się po jedną z nich.
- Pomogę ci to jeszcze ogarnąć – powiedziałam.
- Nie, nie trzeba! – Kamil podszedł do mnie i złapał za puszkę, którą trzymała w dłoniach.
- Daj spokój – posłałam Stochowi uśmiech. – W końcu ja też narobiłam wczoraj tego syfu.
Tu Stoch zakończył protestowanie i razem za mną zaczął porządkować pokój.
- Co się wczoraj jeszcze działo? – zapytałam po chwili milczenia.
- Nic specjalnego - chłopak wzruszył ramionami. – Co niektórzy wypili jeszcze trochę i gadaliśmy jeszcze przez jakąś godzinę, muszę przyznać, że niektórym alkohol nie służy.
Spojrzałam na Kamila pytającym wzrokiem, schylając się po kolejną puszkę leżącą przy stoliku nocnym.
- Wiesz – zaczął Stoch. – Niedługo po waszym wyjściu zaczęły się jakieś zwierzenia i w ogóle – skoczek przewrócił oczami.
- Na przykład? – spytałam.
Kamil uśmiechnął się pod nosem.
- Nie wiem czy mogę ci to zdradzić – powiedział. – Jednak myślę, że świat się nie zawali, jeśli dowiesz się, co wczoraj wygadywał Krzysiek.
- Mów – zbliżyłam się do Stocha tak, by wywrzeć na nim uczucie presji.
- Powiem, powiem – odsunął się delikatnie i spoczął na stojącym w rogu pokoju krześle. – Więc. Tak w skrócie zaczął coś gadać, że Kuba zaczyna go wkurzać z tą swoją ciągle uśmiechniętą facjatą i tym, że ciągle się wokół ciebie kręci…
Sama nie wiedziałam jak zareagować na słowa Kamila. Usiadłam, więc ponownie na łóżku i po prostu wsłuchiwałam się w słowa wypowiadanie przez Stocha.
-…że chyba musi z nim poważnie pogadać.
- Nie może pogadać ze mną? – złapałam się za głowę.
- Też go o to spytaliśmy – kontynuował Kamil. – Ale on twierdzi, że nie chce na tobie wywierać presji.
Czułam jak zaczyna się we mnie gotować. Byłam zła na niego, że mimo tego, ze coś do mnie czuje nie był mi w stanie tego szczerze powiedzieć. Jednak jeszcze bardziej byłam zła na siebie, za to, że nie potrafiłam na niego zaczekać i za to, co stało się wczoraj między mną a Kubą.
- Wiesz co – wstałam z łóżka. – Chyba musze już iść.
Bez zbędnych słów opuściłam pokój Stocha ze łzami napełniającymi moje oczy, czułam, że wyrzuty sumienia miażdżą mi głowę. Tak źle nie czułam się nawet będąc na największym kacu. Jestem taka głupia! Zaczęłam obwiniać się w myślach. Po co mi było to wszystko! Mogłam wypić jeszcze więcej!!! Łzy powoli ciekły mi po policzkach. Może gdyby nie ta impreza, nigdy by do czegoś takiego nie doszło.
Weszłam do swojego pokoju, na szczęście zastając w nim tylko Alicję, która siedziała z telefonem w dłoni.
- Gdzie była… - zaczęła Olczyk, lecz szybko jej przerwałam.
- Nie gadajmy o wczorajszym wieczorze – spojrzałam na nią spode łba. – Proszę.
Dziewczyna lekko skonsternowana wstała z lóżka i podeszła do mnie obejmując mnie delikatnie.
- Jesteś pewna? – zapytała.
Przytaknęłam bez słów, odwzajemniając uścisk.
- Muszę tylko szczerze porozmawiać z Krzysiem – wyszeptałam po chwili.
Alicja odruchowo spojrzała na zegarek.
- Zaraz zaczynają się trening – powiedziała. – Lepiej się pośpiesz.
Oderwałyśmy się od siebie, a ja zaczęłam wszystko analizować.
- Nie. Porozmawiam z nim po konkursie – postanowiłam. – Nie chcę mu teraz mieszać w głowie.
- Konkurs indywidualny oczami Alicji -
Druga seria trwała w najlepsze, spacerowałam wśród tłumu ludzi robiąc zdjęcia i co jakiś czas zerkając na skaczących zawodników.
- Kolejny skok odda lider klasyfikacji ogólnej Gregor Schlierenzauer!
Usłyszałam głos spikera i mimowolnie skierowałam swój wzrok na rozbieg. Pewnie wygra w mojej głowie pojawiła się myśl, której wcale tam nie chciałam. Jest. Wzbił się w powietrze, jednak nawet ja dostrzegłam, że lot jest niespokojny. Lądowanie. Chwiejne. Już po chwili, która trwała nawet krócej niż mrugnięcie oka, upadek. Serce zaczęło mi bić szybciej, zaczęłam przepychać się przez tłum ludzi, tak by znaleźć się jak najbliżej barierek. Ciągle leżał nieruchomo na śniegu. Chciałabym móc teraz przeskoczyć przez balustradę i pobiec do niego. Ręce zaczęły mi się trząść. Kilku medyków szybko znalazło się przy nieruchomym skoczku, otoczyli go, tak, że nie dało się nic dostrzec. Napięcie, jakie czułam rozsadzało mnie od środka, a serce biło tak szybko, jakby chciało wyskoczyć mi z piersi. I nagle, wypuściłam z płuc powietrze, a każdy mięsień mojego ciała gwałtownie się rozluźnił. Gregor wstał o własnych siłach i powoli udał się ku wyjściu. Wydawało się więc, że wszystko jest dobrze. Poczułam ulgę i choć przecież obiecałam sobie, że już o nim zapomnę, nie mogłabym chyba przeżyć, gdyby coś mu się stało. Reszta konkursu zleciała w oka mgnieniu, co najlepsze pierwsze miejsce zajął Kamil, a trzecie Maciek. Piotrek, Dawid i Krzysiek zajęli miejsca w pierwszej piętnastce. Wieli sukces, wielka radość, udałam się do wyjścia, by tam spotkać się z Agatą i poczekać na naszych skoczków. Jednak nikogo nie zastałam w umówionym wcześniej miejscu. Szybkim ruchem wyciągnęłam telefon z kieszeni.
DO Agata <3 :
Gdzie jesteś?
Nie czekałam długo na odpowiedź.
OD Agata <3 :
Źle się poczułam, jestem w hotelu, ale żyję : |
Czemu wydawało mi się, że „złe poczucie” było spowodowane faktem, że Agata miała przeprowadzić szczerą rozmowę z Krzysiem. Nagle poczułam mocny uścisk zza pleców odwróciłam się, a moim oczom ukazał się dzisiejszy brązowy medalista.
- Fajny masz medal – uśmiechnęłam się.
- Fajny masz uśmiech – Maciek posłał mi oczko, po czym zdjął brązowy krążek z szyi, zakładając go na moją.
- C.. Co ty? – zapytałam zupełnie zdezorientowana.
- Medal dla ciebie – Maciek uśmiechnął się. – Gdyby nie ty, nie stanąłbym dziś na podium, jesteś moim motorem napędowym, moją motywacją i najlepszą nagrodą, jaką kiedykolwiek mógłbym dostać – po tych słowach mocno pocałował mnie w czoło.
Ja rzuciłam się chłopakowi na szyję i wpiłam się w jego usta, po raz pierwszy od dawna, czułam się już naprawdę szczęśliwa.
- Po powrocie do hotelu, oczami Alicji -
Pociągnęłam za klamkę od drzwi do naszego pokoju. W pomieszczeniu było ciemno, rozświetlało go tylko światło, dochodzące z łazienki.
- Agata, to ja – rzuciłam kurtkę i torbę z aparatem na łóżko, pozostawiają jednak na szyi brązowy medal Maćka.
Podeszłam do drzwi łazienki i lekko w nie zapukałam.
- Mogę wejść? – zapytałam.
Nie słysząc jednak żadnej odpowiedzi postanowiłam bez czekania wejść do środka. Stanęłam jak wmurowana, widząc Agatę całą zapłakaną siedzącą na podłodze, opartą łokciem o muszle klozetową.
- Co się dzieje?! – podbiegłam i uklękłam przy dziewczynie.
- Proszę – usłyszałam po chwili łamiący się głos. – Proszę, powiedz, że to przez ten wypity alkohol.
Nie do końca rozumiałam słowa Agaty, a raczej ich znaczenie.
- Ale, o czym ty mówisz? – krzyknęłam.
W tym momencie Agata nachyliłam się nad muszlą i zwymiotowała. Zmarszczyłam brwi i złapałam dziewczynę za ramię, tak by dodać jej otuchy. Po chwili ponownie oparła się o ścianę za nami.
- Alicja – kolejne łzy spłynęły jej po policzkach. – Ja nie mogę być w ciąży!
___________________________________________________________________________
TaaaDaaaaa :3
Jak się podobało? Mam nadzieję, że jest okej.
Kolejny powinien ukazać się koło niedzieli ; p
A teraz wygrzewać się na dwór : 3 Miłego opalania ;)
piątek, 14 czerwca 2013
#14 Pierwsze ważne zwycięstwa i pierwsze ważne błędy
Hej :) Przepraszam, że tak długo musieliście czekać. Jednak koniec roku nie radość, jak sami pewnie wiecie. W końcu wzięłam się za siebię i coś tam nabazgrałam xd Wszystkie inne zaległosci dotyczace bloga, postaram się nadrobić niedługo (Liebster Awards, nadrabianie innych rozdziałów, itp.). A póki co zapraszam do czytania! : 3
_____________________________________________________________________________
Wiem, że jest coś w twoim uśmiechu
Chciałabym patrzeć w twoje oczy, tak
Zbudowałeś miłość, ale ona się rozpada
Twój mały kawałek nieba zmienia się w ciemność
_____________________________________________________________________________
Wiem, że jest coś w twoim uśmiechu
Chciałabym patrzeć w twoje oczy, tak
Zbudowałeś miłość, ale ona się rozpada
Twój mały kawałek nieba zmienia się w ciemność
-Willingen – 18.30 – kwalifikacje-
Siedziałam na ośnieżonych trybunach wyczekując na kolejne skoki, naszym chłopakom szło dziś zaskakująco dobrze. Żadnych zawahań, dobre, równe a co najważniejsze dalekie skoki. Wpatrzona w rozbieg nie zauważyłam, że ktoś zajął miejsce koło mnie.
- Wreszcie jesteśmy same – głos Agaty wywołał u mnie dreszcz, delikatnie odskoczyłam.
- Tak – posłałam dziewczynie wymuszony uśmiech.
- Słuchaj – Agata spoważniała. – Wiem, że dawno nie miałyśmy okazji szczerze pogadać, a ja tego teraz bardzo potrzebuję…
Poczułam łzy w oczach, choć sama nie wiedziałam dlaczego, wszechobecne zimno przeszyło moje ciało na wskroś, wywołując we mnie kolejny dreszcz.
- Możemy porozmawiać choćby i teraz – przemówiłam po chwili.
Na trybunach nie było prawie żywej duszy, wszyscy stali znacznie bliżej lądujących skoczków.
- Chcę to przerwać – powiedziała Agata z bólem w głosie. – To, to coś między mną i Kubą.
Patrzyłam na nią marszcząc brwi. Jak wiele mnie ominęło, kiedy przez te kilka dni nie dostrzegałam niczego poza własnymi problemami?
- Aż tak wiele się między wami stało? – zapytałam.
Agata spuściła wzrok.
- Tak naprawdę to nie, ale czuję, że Kuba bardzo się angażuje – dziewczyna posmutniała.
Kolejny zimny powiew wiatru dał się we znaki, przeczesując moje włosy.
- Wiesz – kontynuowała Agata. – Sądzę, że czuję coś więcej do Krzysia, ale on nic takiego mi nie okazuje. Nie wiem czy spławiając Kuby, nie zostanę całkiem sama.
- Po prostu z nim porozmawiaj – patrzyłam się w przestrzeń, a wszystkie wspomnienia przelatywały mi przez myśli. – Jeśli w porę się nie upewnisz to – przełknęłam ślinę. – To okaże się, że bardzo się w stosunku do Krzysia pomyliłaś – spojrzałam Agacie w oczy, cały czas myśląc o Gregorze i powstrzymując się od przelania kolejnych łez.
Tymczasem na skoczni wylądował już ostatnio zawodnik. Kwalifikacje wygrał Piotrek Żyła, a trzeci był Maciek. Najdłuższym skokiem mógł się poszczycić Kamil, za to lider klasyfikacji, Gregor wcale nie pojawił się na kwalifikacjach. Stałyśmy wraz z Agatą przy busie, którym mieliśmy wrócić do hotelu, powoli zbliżała się do nas cała reprezentacja, szli śmiejąc się i rozmawiając. Każdy z nich trzymał swój kask pod pachą. Wyglądało to jak kadr z filmu, lepiej być nie mogło. Maciek cały w skowronkach podszedł do mnie i uśmiechnął się szeroko. Ja nie byłam przepełniona radością, jednak widząc szczęście Kota, mimowolnie uniosłam kąciki ust.
- Nie pogratulujesz mi? – zapytał po chwili Maciej.
- Ależ oczywiście mistrzu – posłałam chłopakowi wymuszony uśmiech. – Jesteś najlepszy.
Kot trochę zmieszany powrócił do rozmowy z Piotrkiem, a ja obserwowałam zachowanie Kuby i Agaty, którzy stali na uboczu. Oparłam się o busa i czekałam wraz z Krzysiem i Dawidem na powrót trenera. Wzrokiem śledziłam najróżniejszych zawodników, kierujących się do swoich środków transportu. Kogo tam wypatrywałam? Sama nie wiedziałam, może liczyłam na nagłe pojawienie się Gregora, którzy przybiegnie tu do mnie i po prostu mocno mnie przytuli… Spuściłam wzrok, wpatrując się w swoje zaśnieżone buty. Z zamyślenia wyrwał mnie donośny głos Kruczka.
- Wsiadajcie szybko! – krzyknął trener.
Bez zbędnego ociągania wykonaliśmy polecenie szkoleniowca. Zajęłam miejsce przy oknie, a po chwili koło mnie usiadł Maciek i mocno złapał mnie za rękę. Spojrzałam na niego niepewnie, jednak ten miał wzrok wlepiony w Kruczka i nie zwrócił na mnie uwagi.
- Słuchajcie kwalifikacje poszły super – przemówił stojący na środku busa Łukasz. – Jednak musicie na chwile zapomnieć o indywidualnych kwestiach, to dopiero jutro. Teraz skupiamy się na drużynówce. Mamy wielkie szanse na podium, więc proszę was o skupienie. Za godzinę wracamy na skocznie, macie czas na odpoczynek.
Na tym trener zakończył swoje krótkie przemówienie i szybko powrócił na swoje miejsce, kreśląc coś staranie w swoim notesie. Ponownie zatrzymałam swój wzrok na ciemnej czuprynie Maćka. Chłopak odwrócił się w moją stronę, posyłając mi przy tym uśmiech. Odruchowo spuściłam wzrok, kierując go na dłoń Maćka, ściskającą moją. Sama nie wiedziałam, czemu to robił, Kot widząc moje zmieszanie rozluźnił uścisk.
- Myślisz, że mamy szansę na podium? – zapytał po chwili.
- Jasne – uśmiechnęłam się do chłopaka. – Wystarczy, że będziecie skakać tak, jak na kwalifikacjach.
Wyjrzałam przez okno, na tym zakończyła się nasza rozmowa. Ostatnio kontakty z ludźmi przychodziły mi dość opornie. Może bałam się, kolejnego odrzucenia i wolałam teraz utrzymywać dystans. Bałam się tylko, że tak zostanie już na zawsze… Ciepła dłoń Maćka znów zacisnęła się na mojej, nie protestowałam. Choć tyle czułości stanowiło dla mnie coś wspaniałego. Niosącego ukojenie i odrobinę radości, nie przerywając podziwiania widoków, które mijaliśmy uśmiechnęłam się pod nosem.
- Konkurs drużynowy -
- Boże Alicja! – Agata podbiega do mnie i mocno przytuliła podskakując przy tym radośnie.
- Co jest? – spytałam dziewczynę ukradkowo obserwując lądującego właśnie skoczka.
- Wygramy to rozumiesz?! – krzyknęła.
Przewróciłam oczami.
- Spokojnie – uśmiechnęłam się. – Mamy jeszcze kilka skoków.
Agata machnęła ręką.
- Wygramy i koniec.
Rzeczywiście. Szło nam świetnie, po pierwszej serii byliśmy drudzy, tuż za Austriakami, więc był cień szansy na wygraną, jednak żeby tak się stało, ktoś musiałby popełnić fatalny błąd. Taka okazja przyszła szybciej niż się spodziewałam, niż ktokolwiek się spodziewał. Ostatni z austriackiej drużyny, Gregor, po spóźnionym wybiciu, opadł na zeskoku niczym płatek śniegu, nie docierając nawet do punktu konstrukcyjnego. Agata podskoczyła i głośno krzyknęła, a ja stałam osłupiała. Cały czas obserwowałam rozpinającego już narty Schlierenzauera, robił to z furią w każdym ruchu. Założył narty na ramię i zdjął gogle, odwracając wzrok w naszą stronę. I wtedy poczułam na sobie zimne spojrzenie Gregora, pełne goryczy. Zadrżałam w środku i odwróciłam wzrok, kierując go na skocznie.
Nie bądź głupia Alicja, nie płacz powtarzałam sobie w myślach. Ostatni skok. Kamil Stoch. Wybicie z progu. Lot, długi, mogło się wydawać, że trwa wieczność. Lądowanie, perfekcyjne! Szybkie zerknięcie na tablicę wyników i krzyk. Krzyk przepełniony radością, polska drużyna wygrała konkurs drużynowy w Willingen! Razem z Agatą szybko zerwałyśmy się z miejsc przy barierkach i popędziłyśmy do cieszących się chłopaków. Pierwszą osobą, którą „złapałam” był Maciek.
*W tym samym czasie oczami Maćka*
Czułem jak serce mi wali. Kątem oka dostrzegłem jak dziewczyny zbliżają się do nas. Alicja podbiegła do mnie i stanęła wpatrując się w moje oczy niepewnie. Zdjąłem szybko swój kask i złapałem dziewczynę w pasie przyciągając do siebie.
- Widzisz, jesteś moim talizmanem – uśmiechnąłem się.
- To tylko i wyłącznie zasługa was samych – Alicja odwzajemniła uśmiech.
Dostrzegłem jak Austriacy zbliżają się, by nam pogratulować, na końcu grupy szedł Schlierenzauer. Wtedy poczułem, że to moja okazja, a najlepsze, co mogło się dziś stać, dopiero przyjdzie. Spojrzałem Alicji w oczy i szybkim ruchem wpiłem się w jej usta. Początkowo poczułem opór, który jednak nie trwał długo. Objąłem ją i uniosłem delikatnie obracając się wokół własnej osi, pocałunek ustał. Długowłosa wpatrywała się we mnie i śmiała, tak dawno nie widziałem jej pięknego, szczerego uśmiechu. Kątem oka, widziałem jak rozzłoszczony Gregor, zmienił kierunek, nie wiem, gdzie szedł, ale nie obchodziło mnie to. Mam to, co najważniejsze Alicję. Jednak przez myśl przechodziła mi jedno Patrz panie Schlierenzauer wygrałem wszystko! Cała stawka moja! Odstawiłem Alicje na ziemię.
- Kocham cię – powiedziałem gładząc ją delikatnie po policzku.
W odpowiedzi otrzymałem uścisk jeszcze jeden, mocny, ale bez żadnych słów…
*Po konkursie, oczami Agaty*
- Czas na fetę! – krzyknął Kuba. – Trzeba wypić za zwycięstwo.
Siedzieliśmy w autobusie, w drodze powrotnej do hotelu, nasze huczne świętowanie przerwał głos Kruczka.
- Żadnego alkoholu! – krzyknął szkoleniowiec. – Jutro konkurs indywidualny! Jeden kieliszek szampana wam wystarczy.
- Ma się rozumieć! – odpowiedzieli skoczkowie chórem.
Kiedy tylko Kruczek powrócił na swoje miejsce zaczęły się szepty.
- Mam z trzy flaszki w torbie – wyszeptał Piotrek.
- U mnie też się coś znajdzie – dodał Dawid.
- Ja zabrałem sporo na taką okazję – uśmiechnął się siedzący za mną Kuba.
- Czy wy jesteście poważni? – spojrzałam na nich surowo.
- Spokojnie – uśmiechnął się Krzysiek. – Kwalifikacje za nami, a konkurs jest wieczorem.
- Ale jak Łukasz się dowie to nas pozabija! – krzyknęłam, lecz szybko zostałam uciszona przez chłopaków.
- Nikt się nie dowie – wyszeptał Dawid.
- Poza tym – Kuba stuknął mnie w ramię. – Jakich nas? Też masz zamiar zaszaleć.
- Kto wie, kto wie! – naburmuszyłam się i spojrzałam przez okno.
Jeśli Kuba się dziś schleje, jak mam z nim szczerze porozmawiać?! Oparłam głowę o szybę. Czemu to wszystko jest takie trudne…
- W hotelu 23.:54 -
Wszyscy zebraliśmy się w pokoju Kamila i Piotrka, był największy i najbardziej oddalony od pokoju Kruczka. Każdy przyniósł to, co miał i to, co zdążył potajemnie kupić.
- To jak? - Kamil wstał z miejsca i uniósł butelkę piwa w górę. – Za wygraną!
Wszyscy dołączyli się do wiwatu. Potem alkohol lał się już solidnie, nawet nie wiedziałam, czy piwo, które właśnie kończyłam nie będzie moim ostatnim. Zawirowało mi w głowie i zahuczało jeszcze mocniej. W pokoju było ciemno, rozświetlały go tylko zapalone świecie. Kątem oka dostrzegłam jak w rogu pokoju stoi Alicja z Maćkiem, rozmawiali… Spojrzałam na biorącego głębokie łyki piwa Kubę. Coś czuję, że to się źle skończy… Złapałam się za głowę. Minęła kolejna godzina. Alicja powoli i chwiejnie podniosła się z podłogi, na której siedzieliśmy, tworząc wielki okrąg.
- Idę spać pijaki! – oznajmiła.
- Odprowadzę cię – Maciek zerwał się za nią. – Jeszcze spadniesz ze schodów – mówił trochę niewyraźnie.
- Tylko pamiętajcie! Tak, żeby nikt was nie usłyszał! – przypomniał Kamil.
Alicja i Kot przytaknęli i zniknęli za drzwiami, po jeszcze jednym wypitym piwie postanowiłam to przerwać.
- Koniec – wstałam, podpierając się o łóżko. – Też idę.
- Ja z tobą – wybełkotał Kuba. – Sam nie dam rady – uśmiechnął się.
Po pożegnaniu ze wszystkimi ruszyliśmy na piętro wyżej, gdzie mieliśmy swoje pokoje. Chwiejnymi krokami, opierając się o siebie, stanęliśmy pod moimi drzwiami.
- A co jak oni tam coś… - zaśmiał się Kuba.
- Daj spokój! – szturchnęłam go i zaśmiałam się.
Nacisnęłam klamkę. Oślepiło nas jasne światło palące się w pokoju. Alicja leżała wtulona w Maćka na swoim łóżku, spali.
-Nawet nie zdjęli butów – zaśmiałam się.
- Chamstwo – przytaknął Kuba. – To, co idziesz spać do mnie? – spojrzał wymownym wzrokiem. – Mam dwa wolne łóżka.
Nie idź, nie idź, nie idź usłyszałam głos w mojej głowie, jednak ilość spożytego alkoholu, skopała dupę zdrowemu rozsądkowi. Zgasiłam światło w naszym pokoju i cicho zamknęłam drzwi. Ruszyłam za Kubą, ten motając się trochę przy włożeniu klucza do zamka, uśmiechał się do mnie uroczo. Przestań! Miałaś to zakończyć! Krzyczałam w myślach. Jednak i to skończyło się fiaskiem, nawet nie wiem jak ani kiedy, znalazłam się w objęciach Kuby. Wylądowaliśmy na łóżku, zrzucając swoje ubrana, gdzie popadnie. Nie chciałam tego, jednak alkohol mnie ku temu pchał i nie było już odwołania… Stało się. Leżałam wtulona w Kubę, czując jak pojedyncza łza spływa mi po policzku, jednak najgorsze miało dopiero nadejść.
______________________________________________________________________________
Dziękuję za przeczytanie. Liczę na komentarze, opinie, rady, czy krytykę ;) Kolejny powinien pojawić się, gdzieś w okolicach czwartku-piątku. ; )
Subskrybuj:
Posty (Atom)