wtorek, 28 maja 2013

#11 Najgorszy fotograf na świecie...


Witam ^^ Musze przyznać, ten rozdział napisałam chyba najszybciej ze wszystkich, ale nie wiem jak wyszło.
Mi się osobiście nawet podoba ; d Ale to do Was należy ocena, więc nie przeciągam, tylko zapraszam do czytania.
PS. Chciałabym jeszcze podziękować Madelaine za miłe słowa i poinformować, że dzielnie przedzieram się przez kolejne rozdziały jej opowiadania ; )
____________________________________________________________________________
Odwróciłam się. Poczułam jak serce zaczęło mi szybciej bić, Gregor stał przede mną, uśmiechał się.
- Chyba nic z tego nie będzie – ponownie spojrzałam na maszynę. – Nie mam takich monet, które by tu coś zdziałały.
- Na ciebie liczyć – chłopak przewrócił oczami i odsunął mnie ruchem ręki od maszyny.
Wrzucił kilka monet i po chwili trzymał już w dłoniach dwa średniej wielkości papierowe kubeczki, wypełnione gorącym napojem.
- No to co… - chłopak spojrzał na mnie. – Zapraszam do siebie.
Stałam oniemiała. Nie byłam pewna czy mam zgodzić się na propozycję Austriaka. Jednakże stara dobra zasada, że przy Grzegorze pierw działam potem myślę znowu zadziałała i już po chwili szliśmy w kierunku drzwi jego pokoju.

*Tymczasem oczami Agaty*
Wyszłam z Kubą z hotelu i poczułam uderzenie zimnego powietrza. Było już niemal całkiem ciemno, jednak niezrażeni tym faktem, ruszyliśmy przed siebie. Na początku panowała cisza, nie bardzo wiedziałam, co mam powiedzieć, jednak po krótkiej chwili rozległ się głos Kuby.
- Co sądzisz? –spojrzał na mnie. – O moim bracie i Alicji… Jest coś miedzy nimi?
Sama zaczęłam się nad tym zastanawiać, niby tak mogło się wydawać na pierwszy rzut oka, jednak Ala nigdy nie mówiła mi nic więcej, więc trudno mi to było ocenić.
- Nie wiem… - wypuściłam powietrze z płuc. – A czemu pytasz?
- Tak tylko - chłopak uniósł głowę do góry i wpatrywał się w zachmurzone niebo. – Długo nie widzieliśmy się z Maćkiem, a on mi się raczej nie zwierza z takich rzeczy.
- Wiesz – ponownie spojrzałam na Kubę. – Maciek wydaje się raczej trudny… Ale bez urazy – dodałam szybko.
- Nie ma sprawy – Kot zaśmiał się. – Wiem coś o tym.
Mróz coraz bardziej dawał się we znaki i czułam jak zaczyna szczypać w policzki.
- Może ten spacer to nie był najlepszy pomysł? – zapytał Kuba.
- Czemu? – byłam zdziwiona.
- Bo zaraz mi tu zamarzniesz – chłopak objął mnie ramieniem i przytulił do siebie delikatnie.
Czułam jak mimo wszechogarniającego chłodu, robię się cała czerwona.
- O mnie się nie martw – uśmiechnęłam się do Kuby.
Chłopak pokiwał przecząco głową
- Nie potrafię – Kuba włożył drugą dłoń do kieszeni i tak szliśmy przed siebie.
Co jakiś czas mijaliśmy się z ludźmi, którzy wpatrywali się w nas. „Zapewne wyglądamy jak rasowa para zakochanych” uśmiechałam się pod nosem. Czy tak było? Nie wiem. Znałam Kubę od paru godzin, a już czułam z nim jakąś więź. Dość łatwo poddawałam się uczuciom, jednak w tym wypadku, wydawało mi się, że to do Krzysia coś czuję, nie do Kuby…
- Na pewno nie chcesz wracać? – zapytał opiekuńczo.
- Nie! Jak już coś sobie postanowię to robię to, choćby się paliło i waliło! – uśmiechnęłam się do chłopaka i spojrzałam głęboko w jego ciemne oczy, tak, że niemal w nich tonęłam. Jednak było mi z tym dobrze.
- Ahh… No to widzę, że Ala nie ma z tobą łatwego życia – chłopak zaśmiał się.
- Jasne, że nie – przewróciłam oczami. – A tak serio, to ja jestem jej napędem. Nie chcę się chwalić, ale gdyby nie ja to Alicja, bałaby się zrobić wielu rzeczy w życiu.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem.
- Zawsze wydawało mi się, że jestem kimś takim dla Maćka – Kuba spoważniał. – Ale przyszedł moment, że widywaliśmy się raz w miesiącu i jakoś tak – chłopak spojrzał w niebo. – Zaczął sobie tam radzić – ponownie skierował wzrok na mnie. – Jak widzisz lepiej ode mnie.
- Nie samymi skokami człowiek żyje – starałam się pocieszyć Kubę. – Jak widzisz w bajerowaniu dziewczyn jesteś lepszy od Maćka – zaśmiałam się i szturchnęłam chłopaka łokciem.
Kuba wybuchnął śmiechem.
- No to ja wiem od dawna – wyprężył się dumnie.
- No widzisz. Zawsze są plusy – puściłam chłopakowi oczko.
- Dziękuję – Kuba spojrzał mi głęboko w oczy. – Za to, że potrafisz wywołać uśmiech na mojej twarzy…
Tak! Speszyłam się. Jeszcze chyba nigdy tak nie miałam. Dziwne uczucie.
- Daj spokój – czułam jak ponownie się czerwienie. – Ty przecież zawsze jesteś szczęśliwy.
- Pozory – urwał chłopak.
Stał się trochę nieobecny, ale szybko udało mi się go z tego wyrwać. Jak? Po prostu się do niego przytuliłam, najmocniej jak potrafiłam. Chciałam mu przekazać tyle ciepła ile mogłam. Czułam jak Kuba odwzajemnia mój uścisk. Staliśmy tak pod zaśnieżonymi gałęziami jednego z drzew, rozciągających się nad chodnikiem. Śpieszący się przechodnie omijali nas, mierząc przy tym od stóp do głów. Ale nie martwiłam się o to. Zamknęłam oczy, chciałam trwać w tym uścisku wieczność. Po chwili odkleiliśmy się od siebie i patrzeliśmy w swoje oczy. Kuba uśmiechnął się, znowu zbliżył mnie do siebie i objął, i poszliśmy dalej… Nie dbając zupełnie o nic.
Po jakiejś godzinie spacerowania, rozmów i śmiechu, postanowiliśmy wracać do ośrodka. Cały czas objęta ramieniem Kuby, nie chciałam się z nim rozstawać. Ale nagle będąc tuż przed ośrodkiem, pojawiła się w mojej głowie jedna myśl „Krzysiek!”. Po chwili staliśmy już przed drzwiami mojego pokoju.
- Dziękuję ci bardzo – uśmiechnęłam się do Kuby.
- To ja dziękuję – chłopak delikatnie złapał mnie za dłoń. – Mam nadzieję, że to jeszcze powtórzymy.
- Na pewno – już pociągnęłam za klamkę od drzwi, kiedy Kuba zbliżył się do mnie i delikatnie musnął mój policzek swoimi ustami.
Teraz kompletnie zwariowałam. Nie miałam pojęcia, co zrobić, szybko więc weszłam do pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Oparłam się o nie i powoli osunęłam się na podłogę. „Bożeee…” skryłam twarz w dłoniach.
W pokoju było ciemno, sądziłam, że Ala jeszcze śpi. Wskoczyłam więcej na jej łóżko.
- Alicja! Wstawaj! Muszę ci coś powiedzieć! – krzyknęłam.
Nikt jednak nie leżał w łóżku, szybko zapaliłam światło. I nic. Weszłam do łazienki. Nic. Sprawdziłam na balkonie. Nic.
-  Gdzie ty się podziewasz?

*Tymczasem u Alicji*

Gregor otworzył przede mną drzwi.
- Proszę bardzo – zaprosił mnie gestem dłoni.
Weszłam do małego pokoju. Nikogo nie było w środku. Na podłodze stała tylko jedna walizka, na łóżku leżał mały laptop i aparat fotograficzny.
- Mieszkasz sam? – zapytałam.
- Tak – chłopak usiadł na krześle przy małym stoliku. – Wywalczyłem sobie taką samotnię. Proszę rozgość się.
Jeszcze raz przeczesałam cały pokój wzrokiem. Szybko odstawiłam kubek z kawą i usiadłam na łóżku, biorąc do ręki aparat.
- Nie dotykaj – Gregor poderwał się nerwowo z krzesła.
Spojrzałam na niego spokojnym wzrokiem.
- Nie martw – powiedziałam delikatnie. – Nie popsuje go.
- Ja… - chłopak ponownie usiadł na krześle. – Po prostu to jedna z moich najcenniejszych rzeczy.
„Snob?” pomyślałam badając skoczka przenikliwym wzrokiem. Jednak ten spoważniał.
- I nie chodzi mi o pieniądze – dodał po chwili.
- Rozumiem – spojrzałam na niego. – Nie pomyślałabym, że jesteś fotografem.
- Bo nie jestem – chłopak przewrócił oczami. – Amator z aparatem.
- Na pewno przesadzasz – powiedziałam. – Pochwalisz się czymś, może ocenię – puściłam chłopakowi oczko.
Na jego twarzy ponownie pojawił się uśmiech. Wstał z miejsca i usiadł na łóżku, tuż przy mnie. Położył na kolana swojego laptopa i uruchomił go.
- Proszę – powiedział po chwili i podał mi komputer.
Przewijałam po kolei, bez słowa. Były tam zdjęcia przyrody, skoczni, kolegów z drużyny. Na pierwszy rzut oka zwykłe fotografie, jednak każda z nich miała coś w sobie coś, co sprawiało, że chciało się na nie patrzeć jeszcze dłużej. Kolejno klikałam na przycisk „Dalej”, pojawiły się zdjęcia z Zakopanego, uderzyło mnie jedno. Była na nim dziewczyna, która sama robiła zdjęcie skoczkowi podczas treningu. Najdziwniejszym było to, że tą dziewczyną byłam ja.
- Co to? – spojrzałam na Gregora.
- Robiłem zdjęcia wszystkim – chłopak zarumienił się delikatnie i odebrał mi laptopa. – Jak widzisz nic specjalnego.
- Serio? – spojrzałam na niego z niedowierzaniem. – Chyba żartujesz. Chciałabym robić takie zdjęcia. Są piękne – spojrzałam m w oczy. – Naprawdę.
Chyba sam nie wiedział, co odpowiedzieć. Odłożył laptopa koło siebie i położył się na łóżku.
- A ty pięknie kłamiesz – powiedział po chwili.
- Ty pajacu! – krzyknęłam i uderzyłam chłopaka. – Jesteś walonym skoczkiem, który zgarnia każde podium, robisz świetne zdjęcia i jeszcze śmiesz temu zaprzeczać?!
Chłopak się roześmiał.
- Słodka jesteś jak się złościsz.
„Zaraz uderzę tego chłopczyka!” pomyślałam.
- No dobrze – opanowałam się. – Więc skoro twierdzisz, że jesteś słabym fotografem – złapałam jego aparat. – To nie zasługujesz na to! – zerwałam się do drzwi.
Gregor jednak szybko ruszył za mną. Pociągnęłam za klamkę, jednak poczułam opór, Schlierenzauer stał już przy mnie i delikatnie zamknął drzwi.
- Proszę mi oddać aparat – Gregor oparł się ręką o drzwi, powstrzymując mnie tym samym od ucieczki.
- Nie – pokręciłam przecząco głową z satysfakcją wymalowaną na twarzy.
Gregor wyciągnął dłoń po swoją własność, lecz ja schowałam aparat za swoimi plecami.
- Bardzo pana przepraszam, panie Schlierenzauer – uśmiechnęłam się. – Ale bardzo mnie pan zirytował swoim głupim gadaniem, więc będzie pan musiał odebrać mi aparat siłą.
- Więc panno nie mam pojęcia jak masz na nazwisko – Gregor chyba nie mógł już zachować powagi. – Zrobię co muszę.
Gregor pociągnął mnie za rękę i jednym ruchem objął od tyłu mocno ściskając.
- Czy oddasz aparat po dobroci? – zapytał szepcząc mi do ucha.
Odwróciłam głowę i spojrzałam w jego oczy.
- Nie – uśmiechnęłam się cwaniakowato.
- Więc dobrze – Gregor rzucił mnie na łóżko i zaczął łaskotać. – Oddawaj!
Przez śmiech, połączony z tą agonią, nie mogłam już nic powiedzieć. Po jakiś trzydziestu sekundach po prostu oddałam chłopakowi aparat.
- Poddaję się! – odetchnęłam głęboko. – Tylko proszę już przestań - czułam jak po policzkach płyną mi łzy.
Gregor opadł na łóżko, tuż koło mnie, ze swoim wywalczonym ciężko aparatem w dłoniach.
- Olczyk – spojrzałam na chłopaka. – Tak mam na nazwisko.
- Ładnie – Gregor wejrzał mi głęboko w oczy, po czym usiadł po turecku i po prostu patrzył na mnie.
Odwróciłam się na bok i podparłam głowę o rękę.
- Co tak patrzysz? – zapytałam.
- Mógłbym ci zrobić kilka zdjęć? – spytał bez ogródek.
Byłam tym niezwykle zaskoczona.
- Po co chcesz fotografować takiego brzydala? – uśmiechnęłam się.
- No wiesz, teraz to ty bredzisz! – chłopak zbliżył swoją twarz do mojej. – Mogę? – spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Ciemna para oczu, wlepiona we mnie. Poczułam jak znowu się czerwienie.
- Niech ci będzie – wstałam z łóżka i przewróciłam oczami. - Ale naprawdę nie wiem, po co ci to.
- Tak po prostu…
Zrobił jedno, drugie, piąte i dziesiąte… Z wielką satysfakcją na twarzy. Czułam się trochę skrępowana, ale uśmiech na twarzy Gregora wynagradzał mi to w stu procentach.
Po wszystkim usiadłam na krześle i obserwowałam zapał Gregora, który szybko przegrywał zdjęcia na laptopa. Nagle poczułam wibracje w kieszeni, dzwoniła Agata, „odebrać czy nie??”. Rozłączyłam się. Czemu? Halo? Byłam z Gregorem, najpierw działam potem myślę. Napisałam jej krótkiego smsa.

Niedługo wracam : )

Po czym schowałam telefon do kieszeni. Schlieri spojrzał na mnie.
- Zobacz jakim świetnym fotografem jestem – powiedział ironicznie chłopak po czym odwrócił laptopa w moją stronę, by pokazać mi swoje dzieło.





- Moim zdanie fotograf makabryczny, ale za to modelka fantastyczna – dodałam również z ironią w głosie, po czym wstałam z krzesła i podeszłam do Gregora, usiadłam na łóżku tuż przy nim. – Ale ten napis to mogłeś sobie darować! – wskazałam na lewy, dolny róg obrazka i szturchnęłam chłopaka łokciem.
Schlieri spojrzał mi w oczy.
- No wiesz, trzeba zaznaczyć nasze niewątpliwe zalety – Gregor uśmiechnął się.
- Ależ oczywiście – przytaknęłam chłopakowi. – Co zrobisz teraz z tymi zdjęciami?
Gregor wzruszył ramionami.
- Nie wiem. Wyślę do jakiejś agencji modelek, sprzedam za gruby hajs – chłopak wymieniał kolejno. – Zawsze mogę wstawić na jakiś portal dla samotnych hodowców kotów czy coś – roześmiał się.
- Przy każdej opcji bym cię chyba torturowała dniami i nocami, aż byś wybrał opcję samobójstwa – spojrzałam na niego grożąc mu palcem.
- Tortury cielesne brzmią bardzo interesująco – chłopak wykonał mówiący wszystko ruch brwiami. – Chętnie bym to rozważył.
Uderzyłam Gregora poduszką.
- Boże, jaki ty jesteś głupi! – roześmiałam się.
- No co? – obruszył się. – Nikt mi nie zabroni marzyć!
Ze śmiechu wyrwały mnie wibracje mojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni i odczytałam smsa.

Możemy pogadać za 15 minut. Czekam u mnie w pokoju. Kubą się zajmę ; )
Maciek


No tak! Złapałam się za czoło. Przecież powiedziałam Kotowi, że chcę z nim pogadać o tamtym wieczorze. Ale z drugiej stronie zostawić Gregora, kiedy tak dobrze się nam rozmawia…
Cholera! Znowu rozdarta…
- Wiesz, chyba już powinnam iść – spojrzałam na chłopaka.
- Nieeee – wyjęczał smutny. – Co ja tu będę robił sam?
Przewróciłam oczami.
-  Przecież chciałeś samotnię!
- Oj, nie łap mnie za słówka Olczyk!
- Gregor – spojrzałam mu głęboko w oczy. – Słuchaj teraz – zbliżyłam się do niego. – Słuchaj bardzo uważnie – zbliżył się jeszcze bardziej i przystawiłam delikatnie usta do jego ucha. – Idę! - powiedziałam dość donośnym tonem i szybkim ruchem zeszłam z łóżka i stanęłam przy drzwiach.
- Papa – posłałam skoczkowi uśmiech.
- Czekaj! – krzyknął i zerwał się z łóżka. – Dasz mi swój numer?
- Jasne. Tylko nie dzwoń w nocy – mrugnęłam znacząco. – A teraz już serio muszę iść – wyszłam na korytarz.
Pomachałam jeszcze Schlieriemu i ruszyłam w stronę schodów.
- Paa brzydka – oparł się o ścianę i rozmarzonym wzrokiem śledził moje ruchy.
Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym zeszłam schodami w dół.
„Paa piękny” pomyślałam.
_______________________________________________________________________________
I jak? : ) Mam nadzieję, że w miarę się podobało ; p Kolejny planuję raczej na weekend, w każdym razie nie obiecuję, także wyczekujcie cierpliwie : 3

niedziela, 26 maja 2013

#10 Wyruszymy w podróż

 Hej :)
Z żadnym z rozdziałów nie miałam takich problemów, jak z tym. Pisałam, usuwałam... Usuwałam i pisałam, i tak niemal przez cały tydzień. W końcu zebrałam się w sobie i wyszło to co wyszło. Mam nadzieję, że wystarczająco długi jak na jubileuszowy dziesiąty odcinek. Świętujemy też ponad 3000 wyświetleń <3 Dziękuję Wam za to bardzo. Poruszę jeszcze tylko jedną kwestię: Konkursy, na które będziemy jeździć ; ) w tym opowiadaniu nie są w "prawidłowej kolejności". Niestety, ale tak było mi łatwiej pisać ; d
Koniec tego gadania! Zapraszam do czytania xd

_______________________________________________________________________________




… jednak wtedy stało się to.
Stałam tak sparaliżowana, przeszedł mnie dreszcz. Zamknęłam oczy i zupełnie poddałam się pocałunkowi Maćka. Jak się z tym czułam? Dziwnie, nie tak jak myślałam, że mogłabym się czuć. Jednak zupełnie stargana emocjami i wypitym alkoholem, nie protestowałam. Maciek oplótł mnie w pasie swoimi dłońmi. Serce waliło mu jak oszalałe, czułam to, kiedy byliśmy do siebie niemal przyklejeni. Mogłoby być lepiej? Stoję tu, z chłopakiem, w którym najwyraźniej zakochałam się od pierwszego wejrzenia, całujemy się, a mimo to czuję w środku żal. Nie tak to powinno być, ale co mogłam zrobić?
Po chwili znalazłam się już na łóżku, wszystko znowu zaczęło wirować. Czułam zapach Maćka, czułam też jego dotyk. Bardzo delikatny, subtelny… Jednak wszystko szybko zniknęło mi sprzed oczu…

***

Leżałam przykryta białą pościelą, byłam w tym samym pomieszczeniu, co wczoraj wieczorem. Rozejrzałam się po pokoju. Nie był za duży, jednak na ziemi stało kilka sporych walizek. „Co się wczoraj stało? Gdzie jest Maciek? Co to za walizki?” kolejno zadręczałam się pytaniami. Na żadne z nich jednak nie mogłam znaleźć odpowiedzi. Zrzuciłam z siebie pościel. Byłam ubrana tak jak wczoraj wieczorem, ani jednej ściągniętej rzeczy. „To dobrze” pomyślałam, było to najlepszą oznaką, że pod wpływem alkoholu nie zrobiliśmy wczoraj nic głupiego. Podniosłam się powoli z łóżka. Spojrzałam na zegarek stojący na stoliku nocnym. Była dziewiąta rano, dzień zapowiadał się wspaniale. Słońce świeciło mocno, rozganiając na niebie wszystkie chmury. Wstałam z łóżka i jeszcze chwiejnym krokiem udałam się do łazienki, stanęłam przed lustrem, opierając się o umywalkę. Wczorajszy rozmazany makijaż wyglądał upiornie, więc jak najszybciej umyłam twarz. Ponownie spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. „Okej. Wyglądam znośnie” z tą myślą opuściłam łazienkę. Ponownie spojrzałam na leżące w pokoju walizki. Było ich sześć. Sześć ciemnych walizek, sporej wielkości. Jak się tu znalazły? I do kogo należą? Z ciekawości przyklęknęłam przy jednej z nich i niepewnie pociągnęłam za zamek. „Chwila, chwila!” byłam lekko zdezorientowana, przecież to moja walizka z hotelu. Otworzyłam resztę z tajemniczych toreb i każda zawierała rzeczy moje lub Agaty, ale jak się tu znalazły?  Postanowiłam przebrać się i udać się na poszukiwanie jakichkolwiek ludzi. Szybko opuściłam pokój i ruszyłam w stronę sali, w której wczoraj tańczyłam z Gregorem. „Właśnie, Gregor!” zastanawiałam się, co działo się wczoraj z chłopakiem. Z jakiegoś dziwnego powodu chciałam go dziś zobaczyć, jednak obawiałam się jego słów. „Czy jest na mnie zły za wczoraj?” z tą myślą weszłam do kolejnego pomieszczenia. Była nim dość zatłoczona stołówka, w której znajdowało się wiele stołów, przy których siedzieli, zmęczeni wczorajszym wieczorem ludzie. Przy jednym z mniejszych stolików siedziała Agata wraz z Kamilem, postanowiłam do nich dołączyć.
- Hej – usiadłam na krześle.
- Hej – odpowiedział Kamil. – Już chcieliśmy iść cię budzić.
- Dajcie spokój – podparłam głowę o rękę. – Mam takiego kaca, że zaraz strzelę sobie w głowę.
- Coś o tym wiem – Stoch poklepał mnie po ramieniu.
- Gdzie reszta towarzystwa? – rozejrzałam się po sali.
Agata wskazała na drugi koniec pomieszczenia. Przy sporym stole siedział Dawid, Piotrek, Krzysiek, Maciek oraz ktoś jeszcze, ale tej osoby nie znałam.
- A wy tutaj sami? – spytałam po chwili przyglądania się tajemniczej osobie.
- Zbyt duży kac, żeby z samego rana męczyć się z tymi pajacami – zaśmiał się Kamil.
Agata przytaknęła mu biorąc łyk kawy. Nie męcząc ich dłużej wstałam i ruszyłam do bufetu.  Na stole było sporo jedzenia, ale ja nie czułam głodu. Złapałam więc do ręki jedną z filiżanek i nalałam sobie kawy. Nagle zobaczyłam jak z drugiego końca sali zbliża się do mnie Maciek. Poczułam zdenerwowanie, dostrzegłam też, jak chwile za nim wstał również tajemniczy nieznajomy. Kot po chwili stał już przy mnie.
- Hej – powiedział trochę niepewnie.
- Cześć  - odpowiedziałam unikając spojrzenia skoczka.
- Chciałem pogadać.
Spojrzałam w oczy Maćka, nie mogłam z nich wyczytać żadnych emocji, nie byłam pewna, co może mi chcieć powiedzieć. Jednak nie było mi dane się tego dowiedzieć, ponieważ po chwili stał już przy nas nieznajomy.
- Nie przedstawisz mnie – szturchnął Maćka łokciem.
Kot przewrócił oczami, jakby zirytowany, że przerwano mu rozmowę.
- To mój brat – powiedział po chwili. – Kuba.
- Hej miło poznać – Jakub podał mi dłoń.
- Alicja – uśmiechnęłam się. – Mi również miło.
Nie spodziewałam się, że Maciek ma brata, a już w ogóle, że jak się potem dowiedziałam starszego. Kuba Kot. Wydawał się… przyjazny i naprawdę towarzyski, na pierwszy rzut oka był przeciwieństwem swojego brata. Cały czas uśmiechał się serdecznie i mimo tego, że poznał mnie przed chwilą, chętnie prowadził ze mną rozmowę. Otwarty i życzliwy, sprawiał zupełnie inne wrażenie niż Maciek.

Po śniadaniu udałam się z powrotem do pokoju, w którym obudziłam się rano. Po chwili dołączyła do mnie Aga.
- Poznałaś Kubę? – zapytała mnie.
Spojrzałam na nią zdziwiona.
- Tak – odpowiedziałam. – Jak widzę ty też.
- Taaak – dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem. – Miałam przyjemność.
- Pamiętaj jeszcze o Krzyśku, co? – zaśmiałam się po chwili.
- Daj spokój – Aga wzruszyła ramionami i przewróciła ramionami. – Jakbym nie miała, co robić.
- No ja nie wiem co cię tam podkusi – puściłam do przyjaciółki oczko.
- Już lepiej nic nie mów – obruszyła się. – Powinnyśmy ogarnąć te rzeczy – dziewczyna wskazała na walizki stojące na podłodze. – Mój tata przywiózł nam je dziś rano.
No tak. Pan Milik, zawsze był gotowy poświęcać się dla swojej jedynej córki. Zawsze ją rozpieszczał, ale nigdy nie myślał tylko i wyłącznie o niej. Nie mając więcej dzieci, często i mnie traktował jak swoje dziecko. Kupując Agacie mieszkanie i mi wręczył klucze, żebyśmy mogły mieszkać razem. Po śmierci moich rodziców pana Milika traktowałam jak moją jedyną rodzinę. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Czemu nie został?
- Śpieszył się bardzo – Agata wzruszyła ramionami. – Pożegnał się tylko ze mną i życzył nam dobrej zabawy.
- Miło – spojrzałam przez okno, chciałabym móc teraz zadzwonić do mojej mamy i powiedzieć jej o wszystkim, jednak nie było mi to dane.
- Nie powinnyśmy już iść do recepcji? – zapytała Aga układając coś jeszcze w walizce.
- Chyba tak – z trudem złapałam wszystkie trzy swoje torby i opuściłyśmy pokój.

W recepcji czekali już wszyscy, autobus, którym mieliśmy udać się do Harrachova miał się zjawić lada moment. Ruszyłyśmy w stronę skoczków siedzących na kanapach.
- I co? – Dawid spojrzał na nas radośnie. – Gotowe na podróż?
- Chyba – odpowiedziałam trochę niepewnie.
- Ja na pewno! – zaśmiała się Agata.
Moja pewność siebie malała z każdą kolejną minutą, sama nie wiedziałam dlaczego. Ukradkowo spoglądałam na Maćka wpatrzonego w jedno z okien. „O czym myślał?” byłam ciekawa, czemu nawet nie zamienił ze mną słowa. Czyżby sam wstydził się za wczorajszy wieczór? Lekko posmutniałam.
- Dobra! – Kuba zerwał się z miejsca, a ja dopiero teraz zauważyłam jego obecność. – Autobus przyjechał.
Wszyscy ruszyli do wyjścia, a ja zostałam z Kamilem trochę z tyłu.
- On też jedzie? –zapytałam dyskretnie.
- Tak, leczy kontuzje, ale będzie z nami jeździł i zdobywał doświadczenie.
Nie wiedziałam co myśleć, przyzwyczaiłam się już do obecnego składu, ale widząc duży entuzjazm Agaty, postanowiłam zachować spokój.
Wsiedliśmy do autokaru, szukałam dla siebie jakiegoś miejsca, kiedy usłyszałam głos Maćka.
- Usiądziesz? – zapytał niepewnie patrząc mi w oczy.
- Jasne – zajęłam miejsce koło skoczka.
Za nami usiadł Dawid, a przed nami Kamil. Byłam trochę zirytowana faktem, że możliwość szczerej rozmowy znowu została nam odebrana. Maciek najwyraźniej też nie był zadowolony, ponieważ naburmuszył się i włożył słuchawki do uszu. Wyruszyliśmy. Spoglądałam jeszcze tylko przez okno, jak zostawiamy za sobą Zakopane. Miejsce, gdzie tak wiele się stało, miejsce, gdzie tak wiele się zmieniło, miejsce, za którym z pewnością będę tęsknić. Ponownie wlepiłam swój wzrok w Maćka, ten wyglądał przez okno, jednak chyba poczuł, ze go obserwuję, ponieważ odruchowo odwrócił głowę w moim kierunku i wyjął jedną słuchawkę z ucha.
- Czego słuchasz? – zapytałam bez namysłu.
- Muse – odpowiedział i ponownie wyjrzał przez okno.
Maciek, Maciek… Tak trudno było mi go zrozumieć, jeszcze wczoraj wieczorem tak bardzo starał się udowodnić, że wiele do mnie czuje, a dziś znowu jest tak obojętny. Po chwili jednak poczułam jego dotyk na swojej dłoni. Trzymał w ręku słuchawkę.
- Chcesz posłuchać ze mną? – zapytał jakby trochę zawstydzony swoim wcześniejszym zachowaniem.
Włożyłam słuchawkę do ucha i wsłuchiwałam się w melodię i słowa piosenki.

Nie miałem nic do stracenia
Nie pospieszyłaś się by wybrać
Wtedy powiedzieliśmy sobie
Bez cienia obawy, że...

Nasza miłość będzie trwać wiecznie
I jeśli umrzemy, umrzemy razem
A kłamstwa, nie powiedziałem nigdy
Bo nasza miłość będzie trwać wiecznie

Zaczęłam rozmyślać, czemu miałam wrażenie, że każda piosenka której uważniej się przysłuchuje opowiada w jakiś sposób o mnie. Zamknęłam oczy, nie chciałam już myśleć, nie chciałam już czuć się rozdarta. Chciałam przestać bić się z własnymi myślami, z tym jak bardzo nie potrafię podejmować decyzji.  Choć ciągle słyszałam muzykę, wszystko powoli zaczęło zanikać, by po chwili zniknąć zupełnie. Pozostała pustka.  Zasnęłam.
 Obudził mnie ciepły głos Maćka, taki którego mi brakowało.
- Wstawaj – złapał mnie za dłoń. – Jesteśmy na miejscu.
Moja głowa leżała na ramieniu skoczka, nawet nie wiedziałam, kiedy do tego doszło. Spojrzałam na chłopaka, był uśmiechnięty. Zaczęłam mieć nadzieje, że przez moment, kiedy spałam wszystko co złe zniknęło. Jednak wiedziałam, że w życiu nie może być tylko pięknie… Opuściliśmy autokar. Staliśmy przed sporym ośrodkiem, trochę przypominającym ten w Zakopanym. Poczułam przeszywający na wskroś mróz.
- Chodź, bo zamarzniesz – Maciek powiedział opiekuńczo i zabrał jedną z moich walizek.
„Co się mu nagle stało?” pytałam się w myślach. Za nikim nie mogłam nadążyć tak, jak za tym chłopakiem.
 Szybko nastąpiło zakwaterowanie, dzieliłam pokój z Agatą. Nasze lokum nie piorunowało wielkością, jednak było bardzo przytulne. W mgnieniu oka zajęłam łóżko przy oknie. Znajdowały się tam również drzwi wychodzące na mały balkonik. Pociągnęłam za klamkę i poczułam zimne uderzenie powietrza.
- Wróć do pokoju, bo się rozchorujesz! – usłyszałam głos Agaty.
Spoglądałam na zachodzące Słońce. Łapałam ostanie dzisiejsze promienie, zaciągając się przy tym lodowatym powietrzem.
- Nie zimno ci? – z transu wyrwał mnie głos Maćka.
Stał na sąsiednim balkonie.
- Nie – uśmiechnęłam się do chłopaka. – Z kim masz pokój? – zapytałam by podtrzymać rozmowę.
- Z Kubą – chłopak zajrzał do swojego pokoju przez otwarte drzwi balkonowe. – chyba gdzieś polazł.
- Słuchaj – odetchnęłam głęboko. – Chciałam pogadać…
Jednak przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi.
- Maciej! Za dziesięć minut widzimy się na dole – w pomieszczeniu obok rozległ się głos Kruczka. – Mamy trening na hali.
Chłopak przytaknął tylko i spojrzał mi głęboko w oczy, mimo, że dzieliła nas prawie dwumetrowa odległość.
- Przepraszam – powiedział po chwili. – Możemy pogadać po powrocie?
- Jasne – przełknęłam ślinę, znowu nie tak to miało wyglądać.
- No to muszę już iść – chłopak cofnął się do drzwi. – Idź już do pokoju, przeziębisz się.
Przytaknęłam chłopakowi z uśmiechem, a ten zamknął za sobą drzwi. Już chciałam wrócić do środka, kiedy usłyszałam hałas z parkingu na dole. Wychyliłam się zza barierki. Moim oczom ukazał się spory autobus, z podobiznami Austriackich skoczków. Zauważyłam wysiadającego z niego Gregora, z wielkimi słuchawkami na uszach. „Ciekawe, kiedy będę miała okazję z nim porozmawiać…” ostatni raz spojrzałam na chłopaka i zamknęłam za sobą drzwi balkonowe.
- To, co gdzie idziemy? – usłyszałam głos Agi.
- Eee… na trening? – spojrzałam na nią niepewnie.
- Kuba przed chwilą był w pokoju i powiedział, że my nie musimy iść.
- Ohh… No to nie wiem. Jak chcesz.
- Chcieliśmy pójść z Kubą na spacer, co ty na to?
„Chcieliśmy z Kubą?” widzę, ze Agata szybko znalazła w starszym z Kotów kompana. Z jakiegoś powodu nie chciałam im towarzyszyć.
- Wiesz, trochę słabo się jeszcze czuję – zwiesiłam lekko głowę. – Chyba zostanę tutaj i się prześpię.
- Na pewno? – zapytała Aga.
- Tak – posłałam jej wymuszony uśmiech, tak, żeby nie musiała się o mnie martwić.
Po piętnastu minutach zostałam w pokoju sama. Usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać, co dalej. Opuściłam pokój i znalazłam się na długim korytarzu. Oparłam się o ścianę i patrzyłam bezmyślnie w sufit. Nagle przeszła obok mnie jedna ze sprzątaczek.
- Przepraszam, gdzie mogę kupić kawę? – zapytałam odruchowo.
- W barze, na dole lub w automacie na następnym piętrze – odpowiedziała.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się do kobiety i ruszyłam schodami na górę.
Miałam jakąś głupią nadzieję, ze spotkam tam Greogra. Znalazłam się na trzecim piętrze, jednak nikogo tam nie było. Tylko jeden samotny automat do kawy. Podeszłam do maszyny i zaczęłam wygrzebywać z kieszeni spodni drobniaki.
- Mam nadzieję, że dla mnie też kupujesz – usłyszałam głos zza pleców.

______________________________________________________________________________

No to na tyle, nie mam pojęcia, kiedy ukaże się następny może jutro, a może za tydzień. ;___;
Komentujcie, oceniajcie, doradzajcie :)

Wszystko chętnie zawsze czytam i motywuje mnie to niezmiernie do pracy ^^