Wiem, że rozdział miał być w przyszły piątek, ale za namową pewniej fanki opowiadań (siema Julia :d) postanowiłam wrzucić kolejną część już dziś. Mam nadzieję, że się nie obrazicie ; p
Zapraszam do czytania ^^
__________________________________________________________________
Wyszłyśmy
z hotelu, pełne zapału, w torbach mając nasze aparaty, spacerem ruszyłyśmy w
stronę skoczni.
- Nawet nie masz pojęcia jak jestem podekscytowana – powiedziała Agata
zacierając ręce.
Uśmiechnęłam się patrząc w niebo.
- Ja też, ja też…
Po 15 minutach byłyśmy pod skocznią.
- Okej. Jaki jest plan? – zapytałam Agatę.
- Niedługo zaczynają się treningi – dziewczyna spojrzała na swój zegarek. – Póki,
co nie mamy za dużo roboty.
- To, co jakieś zdjęcia próbne może? – zapytałam.
Agata spojrzała w stronę szatni
zawodników.
- Może pójdziemy jeszcze zobaczyć, co tam u chłopaków? – zapytała nieśmiało dziewczyna.
- Jak chcesz to idź – wzruszyłam ramionami. – Ja idę się rozejrzeć po obiekcie.
Mówiąc to odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę trybun. Wokół działo się
wiele, powoli schodzili się kibice, trwały próby nagłośnienia i światła.
Rozglądałam się wokół, za każdym razem, kiedy patrzyłam w górę, na rozbieg
robił on na mnie wielkie wrażenie. Wyciągnęłam z torby aparat i oglądałam
wszystko zza obiektywu, wykonując, co chwilę fotografie. Chodziłam tak przez
kilka minut, kiedy nagle, nieoczekiwanie na kogoś wpadłam i upuściłam aparat.
- O nie! – zdążyłam tylko krzyknąć i rzucić się przed siebie, kiedy tajemnicza
postać, szybkim ruchem złapała mój aparat.
Serce mi stanęło. Klęczałam na śniegu i powoli podniosłam głowę, mierząc od
stóp do głów mężczyznę stojącego przede mną. Chłopak podał mi rękę i pomógł
wstać. Zachowywał się, jakby nie przejął się zbytnio tym, co się stało. Z
uśmiechem na twarzy, przeglądał zdjęcia w moim aparacie.
Patrzyłam na niego, nie bardzo wiedziałam, co mam zrobić. Wiedziałam, że
mężczyzna ten nie jest Polakiem, ale nie bardzo mogłam go skojarzyć.
- Dziękuję za pomoc – wyciągnęłam rękę. – Ale czy możesz oddać mi już mój
aparat? – zapytałam po angielsku.
Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się cwaniaczkowato.
- Ja tylko oglądam – powiedział po chwili z niemieckim akcentem.
- Tak, wiem… Ale to moja własność – chwyciłam aparat, jednak chłopak ciągle go
nie puszczał.
- Mogłabyś, chociaż przeprosić, za to, że na mnie wpadłaś.
Zrobiłam wielkie oczy. „Co za gbur!” pomyślałam i wyrwałam z jego dłoni lustrzankę.
Odwróciłam się na pięcie i ze złością ruszyłam przed siebie.
- Pajac – rzuciłam, tak żeby nieznajomy mnie usłyszał. Nie zobaczyłam już, że
na jego twarzy pojawił się uśmiech…
Poszłam w stronę szatni zawodników. Krzątała się tam niezliczona ilość ludzi.
Przed „bazą” norwegów, grupka ludzi odbijała piłkę. Zaczęłam im robić zdjęcia.
Jeden z nich zauważył to i wykorzystując moją atencję, zaczął się wygłupiać i
robić śmieszne miny. Zaczęłam się śmiać, a po chwili mężczyzna do mnie podszedł
i przez ramię, patrzył się na wyświetlacz.
- Jak wyszedłem? – zapytał.
- Pięknie – uśmiechnęłam się i pokazałam mu kilka zdjęć.
-Ahh… Jak zawsze – chłopak przewrócił oczami, po czym podał mi rękę. – Tom Hilde – przedstawił się i pocałował mnie
w dłoń.
Zarumieniłam się lekko, po czym tak, jak za dawnych czasów ukłoniłam się i
odpowiedziałam.
- To wielki zaszczyt cię poznać. Mam na imię Alicja.
Wróciliśmy do normalnych postaw, śmiejąc się z samych siebie.
- Ładne imię – powiedział skoczek.
- Dziękuję bardzo. Nie powinieneś wracać do kolegów? – spojrzałam na grupkę
grających w piłkę skoczków.
Hilde machnął ręką.
- I tak nie dosięgają mi do pięt – powiedział pewien siebie. – W końcu ja tu
jestem królem siatkówki – zaśmiał się chłopak.
- Nie śmiem wątpić – puściłam chłopakowi oczko.
- A ty, co tu robisz? Fotograf? – dopytywał się Tom.
- I to w dodatku oficjalny – pokazałam skoczkowi identyfikator.
Rozmawialiśmy tak jeszcze przez chwilę, po czym ktoś z szatni zawołał Hilde.
- No to muszę już iść, zaraz będę skakał.
-Okej- uśmiechnęłam się. – Będę tęsknić – dodałam krótko.
- Pewnie się jeszcze spotkamy, a jeśli nie to trzymaj za nas kciuki w czasie
konkursu.
Zaśmiałam się.
- Będę – powiedziałam, po czym rozeszliśmy się.
Poszłam w kierunku polskiej „bazy” przeglądając zdjęcia, które zrobiłam Tomowi
i innym Norwegom.
„Bardzo sympatyczny facet” pomyślałam sobie, śmiejąc się sama do siebie.
Po krótkiej chwili byłam już na miejscu, drzwi otworzyły się i kolejno zaczęli
wychodzić Kamil, Piotrek i Maciek. Kierowali się na skocznie, by rozpocząć już
trening. Pomachałam im tylko, lecz w oczach Kota widziałam, że wyraźnie chciał
zostać i ze mną porozmawiać. Jednak takiej opcji nie było poszli na skocznię, a
ja weszłam do małego budynku, w wejściu mijając jeszcze Krzyśka. Na krześle w
środku siedziała już tylko Agata.
-Idziesz robić te zdjęcia? – zapytałam dziewczynę opierając się o ścianę.
- Tak się składa, że już kilka zrobiłam – Agata podniosła się z krzesła i
podeszła do mnie pokazując mi na wyświetlaczu fotografie. Byli na nich
Krzysiek, Kamil, Dawid, Piotrek, był też Maciek. Jednak on na tych zdjęciach
wyglądał na lekko przygnębionego.
- Co z nim? – zapytałam wskazując palcem na wyświetlacz.
Agata wzruszyła ramionami.
- Pewnie był przygnębiony, że tak późno przyszłaś – zarechotała pod nosem, a ja
pchnęłam ją lekko.
- Zajmij się sobą lepiej – pokazałam dziewczynie język. – Dobra, czas do pracy.
Poszłyśmy robić zdjęcia, czas leciał niesamowicie szybko. W tle grała muzyka,
ludzie jedli, pili obserwowali poszczególne skoki. Atmosfera była niezwykła, a
to było jeszcze przed samym konkursem. Na rozpoczęcie oficjalnych zawodów nie
trzeba było długo czekać. Cały konkurs
obchodziłam trochę z boku, skupiając się raczej na emocjach kibiców,
atmosferze, widokom, czy zachowaniom trenerów po skokach ich podopiecznych.
Samo fotografowanie skoczków pozostawiłam Agacie, która wydawała się bardzo
szczęśliwa z tego powodu. Ja tylko od czasu do czasu spoglądałam na tablicę
wyników. O dziwo Polska cały czas zawzięcie walczyła o pierwsze miejsce na
podium wraz z Austrią i Norwegią, a resztę stawki zostawili daleko za sobą. W
ostateczności jednak nasi rodacy skończyli na drugim miejscu, tylko o cztery
punkty przegrywając z Austriakami, a zaledwie o jeden punkt pokonując Norwegów.
Mimo tak małej różnicy i pierwszych głosach o „niedosycie” wszyscy kibice byli
zachwyceni takim sukcesem naszej drużyny. Wiwatowali, śpiewali, poniosła ich
radość porównywalna do tej, kiedy kilka lat temu największe sukcesy odnosił
Adam Małysz.
Nadszedł czas na rozdanie medali, sprintem pobiegłam pod podium i już za chwile
stałam koło Agaty, wśród grupki innych fotografów.
- Niesamowite, co? – dziewczyna szturchnęła mnie łokciem.
- I to jak – przytaknęłam jej.
Pierwsi na podium weszli Norwegowie, wśród nich stał Tom Hilde, który
najwyraźniej wypatrzył mnie, bo zaraz na jego twarzy pojawił się uśmiech i znów
zaczął się wygłupiać, chociaż może on ma to już we krwi…
Kolejni byli Polacy, kiedy wchodzili na drugi stopień podium, cały tłum wręcz
oszalał. Chłopcy też wydawali się być szczęśliwi, wszyscy z wyjątkiem Maćka,
który z lekkim grymasem cały czas patrzył w niebo.
Ostatni byli Austriacy, kiedy oni wydrapywali się na najwyższy stopień, ja
przemykając wśród innych fotografów z coraz większym zdziwieniem wpatrywałam
się w ten obrazek. „Przecież to nie możliwe!” krzyczałam do siebie w
myślach. Ruchem ręki przywołałam do
siebie Agatę, ta z trudem przecisnęła się w moją stronę, w czasie, gdy
rozbrzmiewał austriacki hymn ja zaczęłam wypytywać dziewczynę.
- Ten Austriak – wskazałam palcem. – Który stoi po środku… Jak się nazywa?
- Tamten? – upewniła się Agata. – To Gregor Schlierenzauer, ten sam, który
oglądał moją zapacianą szminką twarz.
Z sekundy na sekundę coraz szerzej otwierałam buzię. „Ale… ale jak to?”
- Przecież to ten sam chłopak, którego nazwałam dziś pajacem! – nie wiedziałam
czy ma mi być głupio, czy mam czuć z tego powodu satysfakcje.
Ten cały Gregor chyba przypomniał sobie o mnie, bo kiedy wypatrzył mnie w
tłumnie znowu cwaniaczkowato się uśmiechnął, co wręcz zagotowało mi krew w
żyłach. „Dobra, nie myliłam się. On jest pajacem!”
Po chwili wszyscy zeszli z podium i po jeszcze kilku zdjęciach powoli kierowali
się w stronę szatni.
Najszybciej przez bramkę przeszedł Maciek, zerwałam się do biegu, by
pogratulować chłopakowi. Jednak, kiedy już go „złapałam” i chciałam zatrzymać,
on nawet nie odwracając się szarpnął ramieniem i burknął:
- Nie teraz! Śpieszę się!
Stanęłam jak wryta i nie wiedziałam, co mam zrobić. „Czy to był ten sam
Maciek?”…
Z zamyślenia wyrwał mnie dopiero szept dochodzący zza mnie.
- Mam nadzieję, że zrobiłaś mi ładne zdjęcia… - włosy stanęły mi dęba.
Już myślałam, że to Tom, ale kiedy się odwróciłam nikogo tam nie ujrzałam. Po
chwili tylko pojawił się koło mnie Hilde.
- Proszę nie strasz mnie tak więcej – zaśmiałam się.
- O czym mówisz? – chłopak był wyraźnie zdziwiony i tym razem wyraźnie nie
żartował.
- Nic… - przełknęłam ślinę. – Już nic…
Po chwili zadumy Tom, wrócił do normalności i szybko dodał:
- To co? Nie pogratulujesz mi? – uśmiechnął się.
- A tak… Świetny występ – odpowiedziałam, wciąż jednak rozmyślając o
tajemniczym szepcie.
- Też mi gratulacje – powiedział niezadowolony i rozłożył ramiona.
- No dobrze, dobrze – burknęłam. – Niech ci już będzie – puściłam chłopakowi
oczko i wtuliłam się w niego. Po tym wszystkim co zdarzyło się w ciągu kilku
minut, było to chyba najprzyjemniejsze co mnie mogło spotkać.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Leżąc wieczorem w łóżku, przewracałam się z boku na bok, próbując zasnąć. Głowę
zaprzątały mi dwie rzeczy. Zachowanie Maćka, tak bardzo odpychające i
opryskliwe oraz tajemniczy szept… Głos, który już gdzieś słyszałam, ale czy to
mógł być on…
Gregor?
_________________________________________________________________
Tak i to by było na tyle :d Dajcie znać jak się podobało :3
Następny będzie już planowo w piątek. ^ ^ Komentujcie, udzielajcie rad, wygłaszajcie opinie. Ja chętnie poczytam ;*
niedziela, 28 kwietnia 2013
piątek, 26 kwietnia 2013
#4 Nieśmiałe pocałunki
Na wstępie chcę serdecznie Wam podziękować za 1000 wyświetleń :3 To dla mnie na prawdę coś niesamowitego. Mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej ^^
__________________________________________________________________________
Obudziły mnie wpadające do pokoju blade promienie, zimowego słońca. Przetarłam oczy i przeciągnęłam się na łóżku. Jedno było pewnie. Nie miałam pojęcia, co robię w obcym miejscu. Podniosłam się leniwie i ujrzałam Maćka śpiącego na kanapie. Wspomnienia z wczorajszego wieczoru zaczęły wracać. Wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon była 5.30. Po cichu wyślizgnęłam się z łóżka i nakryłam je kołdrą. Założyłam płaszcz leżący na krześle, nigdzie jednak nie mogłam znaleźć rękawiczek. Postanowiłam odłożyć poszukiwania, ponieważ nie chciałam przez przypadek obudzić Maćka. Podeszłam do kanapy. Chłopak leżał wtulony w poduszkę, większa część koca, którym był przykryty leżała na ziemi. Podniosłam nakrycie i delikatnym ruchem okryłam skoczka. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Ruszyłam w stronę drzwi i po cichu nacisnęłam klamkę. Jeszcze raz rzuciłam spojrzeniem w stronę śpiącego chłopaka i wyszłam z pokoju. Na końcu korytarza zobaczyłam Łukasza Kruczka, notującego coś w swoim zeszycie. Wolałam uniknąć spotkania z nim i odpowiadania na krępujące pytania, typu „Dlaczego wychodzisz z pokoju Macieja o szóstej nad ranem?”. Więc szybko udałam się do wyjścia.
- Halo! – usłyszałam głos trenera za sobą. – Kim jesteś?!
Udałam, że nie słyszałam pytania i szybko wybiegłam z hotelu. Kruczek chodź bardzo zmieszany, darował sobie pościg za mną, na całe zresztą szczęście. Na zewnątrz nie padał już śnieg, a niebo rozświetlało blade poranne światło. Nie przypominałam sobie, kiedy o tej porze dnia było aż tak jasno. Rozejrzałam się po okolicy, na szczęście wiedziałam jak trafić stąd do mojego hotelu. Szybkim tempem udałam się w stronę ulicy Sosnowej. Bałam się tego, co działo się, kiedy Agata nie znalazła mnie tam wczoraj wieczorem. Jeszcze raz wyciągnęłam telefon z kieszeni i sprawdziłam nieodebrane połączenia.
„27?!” przeraziłam się. Najszybciej jak tylko mogłam zaczęłam biec do hotelu.
*Tymczasem u Maćka*
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Zerwałam się z kanapy, lekko obolały. Zauważyłem, że Alicji nie było w łóżku. Na krześle nie leżał też jej płaszcz. Przeczesałem włosy palcami dłoni i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je i zobaczyłem Łukasza z gniewną miną.
- Dzień… - nie zdążyłem dokończyć bo Kruczek zaraz mi przerwał.
- Co to miało być?!
Nie wiedziałem, o co mogło mu chodzić, patrzałem na niego pytającym wzrokiem.
- Co się głupio patrzysz Maciej?! Nie rób ze mnie idioty. – Kruczek był wyraźnie rozzłoszczony. – Chyba znasz zasady prawda? Żadnych spotkać prywatnych w czasie trwania konkursu!
- Ale ja nie… - chciałem zacząć się tłumaczyć.
- To, że pozwoliłem wam wczoraj na luźny wieczór, nie oznacza, że mogłeś spraszać jakieś dziewczyny na noc do hotelu!
- Ale to nie tak! – krzyknąłem, po czym zacząłem tłumaczyć wszystkie wczorajsze wydarzenia Łukaszowi.
Po wysłuchaniu moich bardzo zagmatwanych wyjaśnień, zrobił zdziwioną minę i pokiwał głową z dezaprobatą.
- Niech ci będzie – powiedział już znacznie spokojniej. – Ale żeby to był ostatni raz! – mówiąc to odszedł z pod drzwi mojego pokoju, udając się do recepcji.
Przewróciłem oczami i zamknąłem za sobą drzwi. Usiadłem na skraju łóżka i rozejrzałem się wokół siebie. „Ciekawe, o której wyszła?” zacząłem rozmyślać o dziewczynie, którą ledwo co znałem, a tak bardzo mnie zaintrygowała. Podniosłem się z łóżka by posprzątać kanapę, na której spałem. Zacząłem składać koc, pod którym spałem, kiedy nagle coś z niego wypadło. Schyliłem się by podnieść tą rzecz. Były to damskie rękawiczki. „To Alicji” pomyślałem przyglądając się im. Ucieszyło mnie, że są w moim posiadaniu, bo teraz mam pewny pretekst, żeby jeszcze raz spotkać się z dziewczyną.
*W tym samym czasie u Alicji*
Wbiegłam do hotelu i jak najszybciej udałam się do naszego pokoju. Zaczęłam pukać do drzwi.
-Agata! Otwórz to ja!
Drzwi momentalnie się otworzyły, Agata zrobiła wielkie oczy i rzuciła mi się na szyję z taką siłą, że obie przewróciłyśmy się na podłogę.
- Gdzieś ty była?! – krzyczała dziewczyna ze łzami w oczach. – Wszędzie cię szukaliśmy!!!
- My? – zapytałam nieśmiało.
Agata wypuściła mnie z objęć i wciąż siedząc na mnie lekko się zarumieniła.
- Ja i Krzysiek… - powiedziała.
Zaśmiałam się.
- Jak to? – dopytywałam dziewczynę.
- No wiesz … - złożyła kosmyk włosów za ucho i pomogła mi wstać. – Zaproponował, że odprowadzi mnie pod same drzwi hotelowe, kiedy reszta poszła już w swoją stronę.
Na mojej twarzy pojawił się cwany uśmieszek, Agata zauważając to szybko dodała.
- Poza tym chciał ci jeszcze powiedzieć dobranoc!
- Jasne – uśmiechnęłam się.
- Kiedy zobaczyliśmy, że cię nie ma zaczęliśmy cię szukać. Zeszło nam to dość długo. Potem wróciliśmy do hotelu, żeby sprawdzić czy może nie wróciłaś i Krzysiek dostał smsa od Maćka, że jesteś bezpieczna.
„Ahhh Maciek…” zaczęły do mnie wracać wspomnienia z wczoraj.
- Jako, że jutro … czyli w sumie dziś – dziewczyna poprawiła się. – Miały być zawody, zaproponowałam Krzysiowi, żeby już nie wracał, tylko przenocował tu – Agata zarumieniła się jeszcze bardziej.
Szczęka mi opadła. „Czyli nie tylko ja spędziłam noc w towarzystwie skoczka?”
-Cz…czyli on tam jest? – zapytałam wskazując drzwi od naszego pokoju.
Agata przytaknęła.
- To może ja pójdę jeszcze na spacer? – uśmiechnęłam się. – Nie będę wam przeszkadzać.
- Weź przestań! – dziewczyna uderzyła mnie w ramię.
Mogłybyśmy się tak przekomarzać w nieskończoność, ale po krótkiej chwili drzwi od pokoju uchyliły się i stanął w nich zaspany Krzysiek z włosami w nieładzie.
- Alicja – powiedział lekko zdziwiony. – Gdzieś ty była?
- Długa historia – posłałam chłopakowi uśmiech, po czym weszliśmy do pokoju.
Usiedliśmy na łóżku i zaczęłam im opowiadać wszystkie wydarzenia z zeszłego wieczoru. Niesamowite było jak losy naszej znajomości się toczyły. Czułam się jakbym grała w jakimś serialu, ponieważ nigdy nie przyszłoby mi na myśl, że będę przeżywać takie…. Ciekawe chwile. Nie wiem nawet czy to odpowiednie słowa. Po niecałej godzinie Krzysiek wstał z łóżka i przeciągając się powiedział.
-Boże, ale się zasiedziałem – uśmiechnął się. – Łukasz mnie chyba zabije.
-Jakby, co to powiesz, że cię porwałyśmy – zaśmiała się Agata.
- I przetrzymywałyśmy związanego, tak, że ledwo się wydostałeś – dodałam. – Dlatego to tak długo trwało.
- Ma się rozumieć – chłopak puścił do mnie oczko, po czym nałożył na siebie kurtkę. – No dobra lecę.
- Odprowadzę cię do recepcji – powiedziała Agata.
Chwilę potem pożegnałam się z chłopakiem i drzwi za nimi zamknęły się. Z czystej ciekawości wyszłam po chwili na korytarz i zbliżyłam się do barierki, z której było widać wejście do hotelu.
Stali przed nim Krzysiek i Agata i jeszcze, o czymś rozmawiali. Kiedy skończyli chłopak złapał ją za rękę i pocałował w policzek i w ułamku sekundy opuścił hotel, tak jakby sam był zawstydzony tym, co zrobił. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie zobaczyłam. Agata stała jeszcze chwilę w bezruchu, a ja jak najszybciej wróciłam do pokoju. Usiadłam przy toaletce i starałam się zachować powagę, kiedy Agata weszła do pokoju.
- Co tak długo? – zapytałam.
Na twarzy dziewczyny pojawił się dyskretny uśmiech.
- Ustalałam z nim jeszcze, że spotkamy się po dzisiejszym konkursie.
- We dwoje?
- Niee!- dziewczyna wyglądała na zdenerwowaną i lekko zakłopotaną. – Całą grupą.
- A, to dobrze – uśmiechnęłam się wspominając sobie sytuację, która przed chwilą miała miejsce.
Już nie mogłyśmy się doczekać zawodów, Agata przeszukiwała swoją walizkę w celu znalezienia odpowiednich ciuchów, a ja właśnie szłam pod prysznic.
-Pod kurtką i tak nie będzie widać, co masz ubrane – rzuciłam krótko.
- A co jeśli trzeba będzie zdjąć kurtkę? – dziewczyna spojrzała na dresy, które planowałam ubrać. – Nie chcę wyglądać jakbym dopiero wyszła z łóżka.
Wzruszyłam ramionami i pociągnęłam za klamkę od drzwi do łazienki.
-Poza tym niewykluczone, że przed spotkaniem z chłopakami wcale nie wrócimy do hotelu!– krzyknęła dziewczyna oglądając kolejną tunikę.
Zignorowałam jej słowa, zamknęłam drzwi na klucz i weszłam pod prysznic. Słowa Agaty zaczęły przysparzać mi dużo najróżniejszych myśli. „A co jeśli spotkam się z Maćkiem?” zastanawiałam się wmasowując szampon we włosy. „Może jednak nie powinnam iść w dresie?”. Po piętnastu minutach wyszłam z łazienki i uklęknęłam przy swojej walizce desperacko przeszukując jej najskrytsze zakamarki.
- W co ja mam się ubrać?! – zaczęłam lamentować.
Agata wybuchła śmiechem.
- Czyżby dresy magicznie się skurczyły? – zapytała sarkastycznie. – A może to wina czegoś innego?
- Ty siedź już cicho! – ściągnęłam ręcznik z głowy i rzuciłam na podłogę. – To poważna sprawa.
Agata podeszła do mnie.
- Masz, myślę że to będzie dobre – powiedziała podając mi kilka ubrań, które razem tworzyły idealny dla mnie zestaw.
- Aaaa! – zaczęłam krzyczeć i przytuliłam dziewczynę. – Kocham cię! – powiedziałam i szybko pobiegłam do łazienki by się przebrać.
Dochodziła powoli godzina 14, niedługo miały zacząć się treningi, przed konkursem drużynowym. W naszych sercach panowała radość, ale i stres. Pierwszy raz brałyśmy udział w czymś takim i chciałyśmy wykonać zdjęcia jak najlepiej. Każda z nas liczyła także, na jak najlepszy występ chłopaków. I to nie tylko dlatego, że to nasza reprezentacja narodowa, ale także dlatego, iż przez ten krótki pobyt tutaj połączyła nas jakaś szczególna więź.
________________________________________________________________________
Konkurs zbliża się wielkimi krokami ;)
Mam nadzieję, że się Wam podobało, jeśli macie jakiekolwiek rady, albo pomysły to piszcie śmiało w komentarzach. Na pewno wezmę je do serca ^^ Następny rozdział powinien ukazać się za tydzień :3
__________________________________________________________________________
Obudziły mnie wpadające do pokoju blade promienie, zimowego słońca. Przetarłam oczy i przeciągnęłam się na łóżku. Jedno było pewnie. Nie miałam pojęcia, co robię w obcym miejscu. Podniosłam się leniwie i ujrzałam Maćka śpiącego na kanapie. Wspomnienia z wczorajszego wieczoru zaczęły wracać. Wyciągnęłam z kieszeni spodni telefon była 5.30. Po cichu wyślizgnęłam się z łóżka i nakryłam je kołdrą. Założyłam płaszcz leżący na krześle, nigdzie jednak nie mogłam znaleźć rękawiczek. Postanowiłam odłożyć poszukiwania, ponieważ nie chciałam przez przypadek obudzić Maćka. Podeszłam do kanapy. Chłopak leżał wtulony w poduszkę, większa część koca, którym był przykryty leżała na ziemi. Podniosłam nakrycie i delikatnym ruchem okryłam skoczka. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się uśmiech. Ruszyłam w stronę drzwi i po cichu nacisnęłam klamkę. Jeszcze raz rzuciłam spojrzeniem w stronę śpiącego chłopaka i wyszłam z pokoju. Na końcu korytarza zobaczyłam Łukasza Kruczka, notującego coś w swoim zeszycie. Wolałam uniknąć spotkania z nim i odpowiadania na krępujące pytania, typu „Dlaczego wychodzisz z pokoju Macieja o szóstej nad ranem?”. Więc szybko udałam się do wyjścia.
- Halo! – usłyszałam głos trenera za sobą. – Kim jesteś?!
Udałam, że nie słyszałam pytania i szybko wybiegłam z hotelu. Kruczek chodź bardzo zmieszany, darował sobie pościg za mną, na całe zresztą szczęście. Na zewnątrz nie padał już śnieg, a niebo rozświetlało blade poranne światło. Nie przypominałam sobie, kiedy o tej porze dnia było aż tak jasno. Rozejrzałam się po okolicy, na szczęście wiedziałam jak trafić stąd do mojego hotelu. Szybkim tempem udałam się w stronę ulicy Sosnowej. Bałam się tego, co działo się, kiedy Agata nie znalazła mnie tam wczoraj wieczorem. Jeszcze raz wyciągnęłam telefon z kieszeni i sprawdziłam nieodebrane połączenia.
„27?!” przeraziłam się. Najszybciej jak tylko mogłam zaczęłam biec do hotelu.
*Tymczasem u Maćka*
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Zerwałam się z kanapy, lekko obolały. Zauważyłem, że Alicji nie było w łóżku. Na krześle nie leżał też jej płaszcz. Przeczesałem włosy palcami dłoni i podszedłem do drzwi. Otworzyłem je i zobaczyłem Łukasza z gniewną miną.
- Dzień… - nie zdążyłem dokończyć bo Kruczek zaraz mi przerwał.
- Co to miało być?!
Nie wiedziałem, o co mogło mu chodzić, patrzałem na niego pytającym wzrokiem.
- Co się głupio patrzysz Maciej?! Nie rób ze mnie idioty. – Kruczek był wyraźnie rozzłoszczony. – Chyba znasz zasady prawda? Żadnych spotkać prywatnych w czasie trwania konkursu!
- Ale ja nie… - chciałem zacząć się tłumaczyć.
- To, że pozwoliłem wam wczoraj na luźny wieczór, nie oznacza, że mogłeś spraszać jakieś dziewczyny na noc do hotelu!
- Ale to nie tak! – krzyknąłem, po czym zacząłem tłumaczyć wszystkie wczorajsze wydarzenia Łukaszowi.
Po wysłuchaniu moich bardzo zagmatwanych wyjaśnień, zrobił zdziwioną minę i pokiwał głową z dezaprobatą.
- Niech ci będzie – powiedział już znacznie spokojniej. – Ale żeby to był ostatni raz! – mówiąc to odszedł z pod drzwi mojego pokoju, udając się do recepcji.
Przewróciłem oczami i zamknąłem za sobą drzwi. Usiadłem na skraju łóżka i rozejrzałem się wokół siebie. „Ciekawe, o której wyszła?” zacząłem rozmyślać o dziewczynie, którą ledwo co znałem, a tak bardzo mnie zaintrygowała. Podniosłem się z łóżka by posprzątać kanapę, na której spałem. Zacząłem składać koc, pod którym spałem, kiedy nagle coś z niego wypadło. Schyliłem się by podnieść tą rzecz. Były to damskie rękawiczki. „To Alicji” pomyślałem przyglądając się im. Ucieszyło mnie, że są w moim posiadaniu, bo teraz mam pewny pretekst, żeby jeszcze raz spotkać się z dziewczyną.
*W tym samym czasie u Alicji*
Wbiegłam do hotelu i jak najszybciej udałam się do naszego pokoju. Zaczęłam pukać do drzwi.
-Agata! Otwórz to ja!
Drzwi momentalnie się otworzyły, Agata zrobiła wielkie oczy i rzuciła mi się na szyję z taką siłą, że obie przewróciłyśmy się na podłogę.
- Gdzieś ty była?! – krzyczała dziewczyna ze łzami w oczach. – Wszędzie cię szukaliśmy!!!
- My? – zapytałam nieśmiało.
Agata wypuściła mnie z objęć i wciąż siedząc na mnie lekko się zarumieniła.
- Ja i Krzysiek… - powiedziała.
Zaśmiałam się.
- Jak to? – dopytywałam dziewczynę.
- No wiesz … - złożyła kosmyk włosów za ucho i pomogła mi wstać. – Zaproponował, że odprowadzi mnie pod same drzwi hotelowe, kiedy reszta poszła już w swoją stronę.
Na mojej twarzy pojawił się cwany uśmieszek, Agata zauważając to szybko dodała.
- Poza tym chciał ci jeszcze powiedzieć dobranoc!
- Jasne – uśmiechnęłam się.
- Kiedy zobaczyliśmy, że cię nie ma zaczęliśmy cię szukać. Zeszło nam to dość długo. Potem wróciliśmy do hotelu, żeby sprawdzić czy może nie wróciłaś i Krzysiek dostał smsa od Maćka, że jesteś bezpieczna.
„Ahhh Maciek…” zaczęły do mnie wracać wspomnienia z wczoraj.
- Jako, że jutro … czyli w sumie dziś – dziewczyna poprawiła się. – Miały być zawody, zaproponowałam Krzysiowi, żeby już nie wracał, tylko przenocował tu – Agata zarumieniła się jeszcze bardziej.
Szczęka mi opadła. „Czyli nie tylko ja spędziłam noc w towarzystwie skoczka?”
-Cz…czyli on tam jest? – zapytałam wskazując drzwi od naszego pokoju.
Agata przytaknęła.
- To może ja pójdę jeszcze na spacer? – uśmiechnęłam się. – Nie będę wam przeszkadzać.
- Weź przestań! – dziewczyna uderzyła mnie w ramię.
Mogłybyśmy się tak przekomarzać w nieskończoność, ale po krótkiej chwili drzwi od pokoju uchyliły się i stanął w nich zaspany Krzysiek z włosami w nieładzie.
- Alicja – powiedział lekko zdziwiony. – Gdzieś ty była?
- Długa historia – posłałam chłopakowi uśmiech, po czym weszliśmy do pokoju.
Usiedliśmy na łóżku i zaczęłam im opowiadać wszystkie wydarzenia z zeszłego wieczoru. Niesamowite było jak losy naszej znajomości się toczyły. Czułam się jakbym grała w jakimś serialu, ponieważ nigdy nie przyszłoby mi na myśl, że będę przeżywać takie…. Ciekawe chwile. Nie wiem nawet czy to odpowiednie słowa. Po niecałej godzinie Krzysiek wstał z łóżka i przeciągając się powiedział.
-Boże, ale się zasiedziałem – uśmiechnął się. – Łukasz mnie chyba zabije.
-Jakby, co to powiesz, że cię porwałyśmy – zaśmiała się Agata.
- I przetrzymywałyśmy związanego, tak, że ledwo się wydostałeś – dodałam. – Dlatego to tak długo trwało.
- Ma się rozumieć – chłopak puścił do mnie oczko, po czym nałożył na siebie kurtkę. – No dobra lecę.
- Odprowadzę cię do recepcji – powiedziała Agata.
Chwilę potem pożegnałam się z chłopakiem i drzwi za nimi zamknęły się. Z czystej ciekawości wyszłam po chwili na korytarz i zbliżyłam się do barierki, z której było widać wejście do hotelu.
Stali przed nim Krzysiek i Agata i jeszcze, o czymś rozmawiali. Kiedy skończyli chłopak złapał ją za rękę i pocałował w policzek i w ułamku sekundy opuścił hotel, tak jakby sam był zawstydzony tym, co zrobił. Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie zobaczyłam. Agata stała jeszcze chwilę w bezruchu, a ja jak najszybciej wróciłam do pokoju. Usiadłam przy toaletce i starałam się zachować powagę, kiedy Agata weszła do pokoju.
- Co tak długo? – zapytałam.
Na twarzy dziewczyny pojawił się dyskretny uśmiech.
- Ustalałam z nim jeszcze, że spotkamy się po dzisiejszym konkursie.
- We dwoje?
- Niee!- dziewczyna wyglądała na zdenerwowaną i lekko zakłopotaną. – Całą grupą.
- A, to dobrze – uśmiechnęłam się wspominając sobie sytuację, która przed chwilą miała miejsce.
Już nie mogłyśmy się doczekać zawodów, Agata przeszukiwała swoją walizkę w celu znalezienia odpowiednich ciuchów, a ja właśnie szłam pod prysznic.
-Pod kurtką i tak nie będzie widać, co masz ubrane – rzuciłam krótko.
- A co jeśli trzeba będzie zdjąć kurtkę? – dziewczyna spojrzała na dresy, które planowałam ubrać. – Nie chcę wyglądać jakbym dopiero wyszła z łóżka.
Wzruszyłam ramionami i pociągnęłam za klamkę od drzwi do łazienki.
-Poza tym niewykluczone, że przed spotkaniem z chłopakami wcale nie wrócimy do hotelu!– krzyknęła dziewczyna oglądając kolejną tunikę.
Zignorowałam jej słowa, zamknęłam drzwi na klucz i weszłam pod prysznic. Słowa Agaty zaczęły przysparzać mi dużo najróżniejszych myśli. „A co jeśli spotkam się z Maćkiem?” zastanawiałam się wmasowując szampon we włosy. „Może jednak nie powinnam iść w dresie?”. Po piętnastu minutach wyszłam z łazienki i uklęknęłam przy swojej walizce desperacko przeszukując jej najskrytsze zakamarki.
- W co ja mam się ubrać?! – zaczęłam lamentować.
Agata wybuchła śmiechem.
- Czyżby dresy magicznie się skurczyły? – zapytała sarkastycznie. – A może to wina czegoś innego?
- Ty siedź już cicho! – ściągnęłam ręcznik z głowy i rzuciłam na podłogę. – To poważna sprawa.
Agata podeszła do mnie.
- Masz, myślę że to będzie dobre – powiedziała podając mi kilka ubrań, które razem tworzyły idealny dla mnie zestaw.
- Aaaa! – zaczęłam krzyczeć i przytuliłam dziewczynę. – Kocham cię! – powiedziałam i szybko pobiegłam do łazienki by się przebrać.
Dochodziła powoli godzina 14, niedługo miały zacząć się treningi, przed konkursem drużynowym. W naszych sercach panowała radość, ale i stres. Pierwszy raz brałyśmy udział w czymś takim i chciałyśmy wykonać zdjęcia jak najlepiej. Każda z nas liczyła także, na jak najlepszy występ chłopaków. I to nie tylko dlatego, że to nasza reprezentacja narodowa, ale także dlatego, iż przez ten krótki pobyt tutaj połączyła nas jakaś szczególna więź.
________________________________________________________________________
Konkurs zbliża się wielkimi krokami ;)
Mam nadzieję, że się Wam podobało, jeśli macie jakiekolwiek rady, albo pomysły to piszcie śmiało w komentarzach. Na pewno wezmę je do serca ^^ Następny rozdział powinien ukazać się za tydzień :3
sobota, 20 kwietnia 2013
#3 Mocne uderzenie
Weszłyśmy do środka, kierując się w stronę stolika rozbierałyśmy się już z płaszczy.
- Mam dla was specjalne miejsca – uśmiechnął się Dawid i przesunął zwalniając koło siebie przestrzeń.
- No jasne! – naburmuszył się Krzysiek. – Wszystko co najlepsze zabierasz dla siebie!
- Bo ty sobie nie radzisz mój drogi Krzysztofie – dodał Kamil.
- Ty się lepiej nie wtrącaj żonaty! – Krzysiek pokazał Stochowi język. – Nie masz prawa głosu.
- Ja nie mam? – obruszył się. – Pragnę zauważyć, że to ja mam żonę, a ty ciągle jesteś singlem.
- Bo Ewa się nad tobą lituje biedaku – zaśmiał się Miętus.
- Serio nie macie, o czym gadać? – odezwał się milczący jak dotąd Maciek.
- O, następny Don Juan się odezwał – zakończył Kamil, bo w tym samym czasie do stolika przyniesiono nam 4 duże pizze, które chłopacy zamówili przed naszym przyjściem.
- Dobra dziewczyny – zaczął Dawid biorąc pierwszy kęs pizzy. – Opowiadajcie jak wy się tu znalazłyście!
Spojrzałyśmy po sobie, trochę jeszcze oszołomione tym wszystkim.
- Cóż… - zaczęła Agata. – To długa historia.
- Mamy czas – Krzysiek uśmiechnął się serdecznie.
- W Krakowie mamy swój … hmm.. zakład fotograficzny?
- Tak to można nazwać – wtrąciłam się. – Robimy zdjęcia na zamówienia. Śluby, przyjęcia, sesje.
- Tiaa… - przytaknęła mi Agata. – Jesteśmy wszechstronne. Pewnego dnia, dostałam informacje o pucharze świata w skokach, organizowanym w Zakopanem i o tym, że organizatorzy szukają fotografów by uwiecznić całą imprezę.
- Dziwnym zrządzeniem losu – kontynuowałam wątek. – Z tak wielu zgłoszeń, które dostali wybrali właśnie nasze.
- Widocznie byłyście najlepsze – powiedział Piotrek.
- Możliwe – zarumieniłam się.
- Nawet nie wiemy jak to się stało, ale po chwili byłyśmy już w Zakopanym, a zaraz potem siedzimy z polską kadrą skoczków w pizzerii – zaśmiała się Agata.
- Bywa – Krzysiek puścił do dziewczyny oczko. – Zawsze mogło być gorzej, mogłyście trafić na Austriaków albo Bóg wie co.
Chłopacy roześmiali się. Trzeba było przyznać, że obie w ich towarzystwie, chodź może na początku trochę onieśmielone, czułyśmy się bardzo dobrze. Nawet nie spostrzegłyśmy się kiedy minęły trzy godziny. Była już godzina 23 i za chwile pizzeria miała zostać zamknięta.
- Jeśli zaraz nie stawimy się w hotelu Łukasz nas zabije… - burknął Maciek.
- Aż tak ci się śpieszy? – zapytał Dawid.
- Aż tak chcesz jutro spieprzyć zawody? – spojrzał na niego ze złością Maciek. – Bo ja nie! A jest już późno.
- To idź! Droga wolna – Dawid wzruszył ramionami.
Maciek wstał od stołu, ubrał kurtkę i wyszedł z pizzerii bez słowa. Siedziałam i wpatrywałam się w stos talerzy leżących na stole.
- Może rzeczywiście powinniśmy już iść? – zapytałam nieśmiało.
- Dziesięć minut nas nie zbawi – powiedział Kamil.
Spojrzałam na Agatę. Nie chciałam ryzykować tego, że chłopakom jutro nie pójdzie tylko dlatego, że zasiedzieliśmy się w knajpie. Wstałam z kanapy.
- Ja też już pójdę – nałożyłam na siebie płaszcz. – Jestem niewiarygodnie zmęczona.
- No co ty Alicja – Dawid jęknął.
Agata patrzyła na mnie błagalnym wzrokiem, tak jakby prosiła, żebym jeszcze została.
- Nie mogę – uśmiechnęłam się delikatnie. – Naprawdę było świetnie, ale jutro wolę być wypoczęta. Wy też chyba powinniście.
- Tak – przytaknął mi Kamil. – Za chwilę się zbieramy. Poczekasz na nas? – zapytał skoczek.
- Raczej już pójdę - założyłam rękawiczki – przecież spotkamy się jeszcze jutro.
- No dobra, nie będziemy cie trzymać – powiedział Dawid, po czym przytuliłam się z każdym chłopakiem na pożegnanie i wyszłam z restauracji.
Na dworze padał śnieg, tak że ledwo można było dostrzec co jest na drugim końcu ulicy. Zaczęłam wątpić czy aby na pewno chcę wracać do hotelu sama. Po chwili namysłu ruszyłam ośnieżonym chodnikiem do celu. Drogę rozświetlały lampy, a cały ten krajobraz wyglądał bajecznie. Jak z baśni o Królowej Śniegu. Zaczęłam rozmyślać o jutrzejszym dniu, kiedy nagle usłyszałam za sobą krzyki i śpiewy. Z baru, który minęłam przed chwilą, wyszło czterech, pijanych mężczyzn.
- Hej lalunia! – krzyknął jeden z nich.
Przyśpieszyłam kroku.
- Kochanieńka! Chodź tu do nas! – bełkotał.
- Chodź skarbie – krzyczał kolejny. – Ulepimy sobie bałwanka!
Odwróciłam się i zobaczyłam, że grupka była coraz bliżej mnie. Szłam jeszcze szybciej.
- Przed nami nie uciekniesz! – ton głosu jednego z mężczyzn, zabrzmiał śmiertelnie poważnie.
Przeraziłam się. Serce zaczęło mi bić szybciej i w ułamku sekundy zerwałam się do biegu. Śnieg sypał gęsto, a ja w ogarniającej mnie panice kompletnie straciłam orientacje. Chciałam tylko jak najszybciej zgubić tych mężczyzn. Biegłam i odwróciłam głowę do tyłu by sprawdzić czy jeszcze za mną podążają. Na szczęście nikogo tam juz nie było. Już miałam się odwrócić i zwolnić, kiedy nagle wpadłam na coś, a raczej na kogoś i po chwili oboje leżeliśmy na ziemi. Zderzyliśmy się tak mocno, że wszystko wokół mnie zaczęło wirować i zamazywać się, a po chwili zrobiło mi się czarno przed oczami.
- Wszystko w porządku – usłyszałam pytane.
Zaczęłam wracać do przytomności, kiedy zamazany dotąd obraz zamienił się w twarz i parę, pięknych, ciemnych oczu.
- M.. Maciek? – wymarkotałam łapiąc się za głowę.
- Tak to ja – chłopak objął mnie pomagając mi usiąść. – Co się stało, że tak na mnie wleciałaś?
Starałam się pozbierać myśli.
- Ktoś … Ktoś mnie gonił, bałam się, zaczęłam biec i zgubiłam się – wiedziałam, że to co mówię brzmiało jakbym zderzyła się z wielką ścianą, ale naprawdę solidnie przedzwoniłam w Maćka, a potem o chodnik, na szczęście śnieg wszystko zamortyzował.
- Ktoś cię gonił?
- Tak – pokiwałam głową. – Jacyś pijani faceci.
- Czemu w ogóle wracasz sama? – Maciek dopytywał się.
- Chciałam już wrócić – szukałam w swojej głowie odpowiedzi. Ale czy to był jedyny powód? Może chciałam wpaść na Kota? Ale nie w tak dosłowny sposób.
- Ehh… - Maciek pokiwał głową. – Dobrze, że nic się nie stało.
Chłopak zbliżył się do mnie.
- Chodź, musisz wstać z tego śniegu – skoczek objął mnie. – Zaprowadzę cię do hotelu.
Oderwałam się od ziemi, jednak szybko straciłam równowagę i znów miałam się przewrócić, kiedy Maciek szybko złapał mnie. To była dość dziwna sytuacja. Byłam teraz praktycznie do niego przyklejona, uniosłam głowę i staliśmy tak praktycznie twarz w twarz, przez dłuższą chwilę, wpatrując się sobie w oczy.
- Emm… - Maciek odsunął mnie delikatnie od siebie, ciągle trzymając za ręce tak, żebym znowu się nie przewróciła. – To gdzie masz hotel? – zapytał.
- Na Sosnowej – odpowiedziałam.
Kot zrobił wielkie oczy.
- To daleko zawędrowałaś – zażartował.
Znowu zakręciło mi się w głowie, lecz tym razem utrzymałam się na nogach.
- Ciężko będzie tam dojść, przy twoim stanie – chłopak pokręcił głową, po czym spojrzał mi w oczy.
- I co teraz? – zapytałam.
- Może przenocujesz w naszym hotelu? – Maciek zapytał mnie nieśmiało.
- Tak, to chyba dobry pomysł – mój mózg chyba naprawdę mocno ucierpiał, skoro to powiedziałam, bo to był fatalny pomysł!
- Więc chodźmy – Maciej objął mnie ramieniem, a drugą ręką trzymał mnie za ramię. Po kilku minutach byliśmy już w hotelu. – Mam pokój na parterze, pójdziemy po mój portfel i zarezerwujemy ci pokój.
Przytaknęłam milcząc.
* Oczami Maćka *
Wciąż trzymałem Alicje, tak żeby nie upadła i ruszyliśmy w stronę pokoju. Z trudem otworzyłem drzwi i weszliśmy do środka. Posadziłem dziewczynę na łóżku i zacząłem szukać portfela.
„Musi być w spodniach, które zostawiłem w łazience” pomyślałem. Rzeczywiście tam też były. Wszedłem z powrotem do pokoju i zobaczyłem, że Alicja leży na łóżku. Podszedłem do niej i nachyliłem się nad nią. Spała. To zderzenie musiało nią mocno zawirować. „Ale co teraz?” zacząłem się zastanawiać. „Obudzić ją czy nie?”. Odłożyłem portfel na szafkę nocną i delikatnie zdjąłem z Alicji płaszcz i rękawiczki, po czym ułożyłem ją na łóżku i przykryłem kołdrą. Byłem zdziwiony tym, co robię, ale to było jedyne, co mi przychodziło na myśl, a nie chciałem jej budzić, tak słodko spała.
Zdjąłem kurtkę i położyłem się na małej kanapie na drugim końcu niewielkiego pokoju.
„Ładna ta Alicja” pomyślałem i zamknąłem oczy.
_______________________________________________________
Jest! Jest! Jest! W końcu się zebrałam i napisałam co mi przyszło na myśli. Pewnie nie jest tak jak chciałabym, żeby było, ale mam nadzieję, że Wam się spodoba i obiecuję, że następny pojawi się znacznie szybciej : 3
wtorek, 2 kwietnia 2013
#2 Bo kto nie lubi kotów?
- Hej – starałam się składać spójne słowa. – Mam na imię Alicja – odwzajemniłam uścisk i zobaczyłam błysk w oczach Maćka.
Kiedy wszyscy się już sobie przedstawiliśmy, do pomieszczenia wszedł trener polskiej kadry.
- Dobra chłopaki – nawet nie zauważył naszej obecności. – Dziś już nie ma, na co czekać, macie wolne – mężczyzna kreślił coś w swoim zeszycie i recytował kadrze wszystkie zapisane na kartce informacje. -Teraz macie już wolne. Tylko nie szlajajcie do późna. Jutro zawody.
- Ma się rozumieć Łukasz – odpowiedzieli chórem, a pan Kruczek odwrócił się na pięcie i wyszedł z szatni.
Wszyscy patrzyli się na zamknięte drzwi.
- On tak zawsze? – zapytała po chwili milczenia Agata.
- Tiaaa – znowu odpowiedzieli jednocześnie i zaczęli pakować swoje rzeczy.
- Dobra, mamy wolne może byśmy gdzieś poszli? – zapytał Dawid.
- Może pizza? – zaproponował Krzysiek Miętus.
- Czemu nie – przytaknął Żyła.
- No to idziemy zostawić rzeczy i na pizzę! – powiedział rozradowany Krzysiu.
- Ale pod jednym warunkiem – wtrącił się Kamil. – Dziewczyny idą z nami – Stoch spojrzał na nas z uśmiechem na ustach.
- Ekhm.. – odchrząknął Piotrek. – Kamil pamiętasz jeszcze może o takiej jednej pani? Ewa ma na imię.
Stoch zarumienił się lekko.
- Przecież to dla tych baranów – wskazał ruchem dłoni Dawida, Krzyśka i Maćka.
- Wypraszam sobie – obruszył się Dawid. – Ja sobie umiem poradzić sam! Pragnę zauważyć, ze to ja przyprowadziłem tutaj te ślicznotki – chłopak puścił do nas oczko.
- Już się nie podlizuj – powiedział Krzysiek. – I tak cie nikt nie lubi – Kamil wraz z Miętusem roześmiali się, a Mustaf tylko przewrócił oczami.
- To co? Idziecie z nami? – zapytał Kamil.
- Jasne – odpowiedziała rozradowana Agata.
Spojrzałam na nią z grymasem.
- Ja chyba nie dam rady – powiedziałam nieśmiało.
- No, co ty – wtrącił się dotąd milczący Maciek.
Wszyscy skierowali swój wzrok na chłopaka, a ten poczuł się wyraźnie skrępowany.
- Przecież Agata nie pójdzie z taką bandą sama – dodał szybko i uśmiechnął się, tak żeby nikt nie pomyślał, że chciał obecności Alicji.
- No dobra, czego się nie robi dla przyjaciół – odpowiedziałam, a skoczkowie zaczęli wiwatować, jakby miała być to ich pierwsza w życiu randka.
Wieczorem w hotelu
- Czy ty wiesz, co my uczyniłyśmy? – krzyczałam do Agaty, która przebierała się w łazience.
- Umówiłyśmy się na pizzę – dziewczyna wyszła z toalety. – Też mi wielkie halo.
- Może, gdyby to nie była pizza z polskimi skoczkami to też bym nie robiła z tego takiej afery! – rozłożyłam ręce.
- No już – Agata podeszła do toaletki, przy której siedziałam. – Ciesz się chwilą – uśmiechnęła się do mnie i usiadła mi na kolanach. – Ja wiem, że jesteś z tego zadowolona, widziałam jak patrzyłaś na Maćka – Aga puściła mi oczko i wstała.
Czułam jak moje policzki się czerwienią.
- Weź przestań – odwróciłam się w stronę lustra i zaczęłam robić makijaż. – Lepiej zacznij odganiać od siebie Stocha, przecież on ma żonę.
W odpowiedzi dostałam butem w tył głowy, przy okazji przejechałam sobie maskarą przez pół twarzy.
- Teraz to masz przerąbane – odwróciłam się w stronę dziewczyny i wzięłam do ręki czerwoną szminkę. – Chodź tutaj! – zerwałam się z krzesła i zaczęłyśmy gonić się po całym pokoju. Narobiłyśmy przy tym sporo hałasu. Naszą gonitwę przerwał dopiero, dźwięk pukania do drzwi.
Usiadłyśmy na podłodze i szeptem zaczęłyśmy się porozumiewać.
- Idź otwórz – powiedziałam do Agi.
- Czemu ja?! – oburzyła się. – Mam całą twarz od czerwonej szminki!
- A ja od maskary! – założyłam ręce na biodra. – Idź nie marudź i tak wyglądasz lepiej niż zwykle – zachichotałam.
- Świnia! – zakończyła przekomarzanie Agata i wstała z podłogi.
Podeszła do drzwi i otworzyła je, a ja skryłam się za szafą.
- Czy wszystko w porządku? – usłyszałam jak ktoś pyta po angielsku.
-T..tt…tak – odpowiedziała po chwili Agata.
- To dobrze. Wolałem się upewnić, bo dobiegały stąd dziwne odgłosy.
- Okej… Dziękujemy za troskę – powiedziała Aga, a głos miała taki, jakby zobaczyła ducha. – Przepraszamy za kłopot – zakończyła rozmowę i zamknęła za sobą drzwi.
- Boże słodki! – krzyknęła i rzuciła się na łóżko.
- Kto to był?! – podbiegłam do niej i zaczęłam szarpać ją za ramię. – Mów!!!
- Matko!!! – Agata nie przestawała lamentować.
Usiadłam na brzegu łóżka.
- Czyżbyś właśnie miała spotkanie z prezydentem? – zapytałam ironicznie.
- Gorzej! Właśnie cała umazana czerwoną szminką, miałam spotkanie z Gregorem Schlierenzauerem!
- No i?
- Serio pytasz? – spojrzała na mnie z wyrzutem.
- Jeny no wiem, że lider klasyfikacji i w ogóle – przewróciłam oczami. – Ale co w związku z tym?
Agata podniosła się z łóżka, weszła do łazienki i przemyła twarz.
- Jak już mam sobie robić wstyd to może nie koniecznie przed takimi ludźmi? – podeszła do toaletki i poprawiła makijaż.
- Pff… - wzruszyłam ramionami. – Pewnie nawet nie zapamiętał twojej twarzy.
- Dobra – Agata spojrzała na mnie groźnym wzrokiem. – Niech ci będzie, ale następnym razem to ty otwierasz.
Roześmiałam się głośno.
- Nie ma sprawy – wstałam z łóżka. – Takie austriackie snoby nie robią na mnie wrażenia.
Skończyłyśmy naszą „kłótnię” i wyszłyśmy z hotelu, by udać na spotkanie z polskimi skoczkami. Czułam się trochę nieswojo, Ledwo co ich poznałyśmy i już umawiamy się na pizze, a raczej to Agata się umawia. Czułam się trochę jak przyzwoitka, ale mimo to chciałam pójść choćby ze względu na Maćka. Wydawał mi się w jakiś sposób niezwykły, coś mi podpowiadało, że może warto by go poznać lepiej… Szłyśmy chodnikiem w stronę pizzerii, która znajdowała się niedaleko naszego hotelu. Było już ciemno, a ulice rozświetlały lampy. Z nieba delikatnie prószył śnieg. Byłam zamyślona, zastanawiałam się, czy to wszystko nie dzieje się jakoś dziwnie za szybko. Byłam też ciekawa czy mężczyzna, którego już dwa razy widziałam ( a raczej jego plecy ) to ten cały Gregor. Z tego transu wyrwał mnie głos Agaty.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – spojrzała mi w oczy.
- T..tak – starałam się wrócić do rzeczywistości.
- To przez to Zakopiańskie powietrze? Czy może przez jakiegoś skoczka? – Aga zaśmiała się.
- Sugerujesz coś? – pokazałam jej język.
- Nie nigdy – dziewczyna włożyła dłonie do kieszeni kurtki. – Ja w sumie też zawsze lubiłam koty.
Uśmiechnęłam się.
- Ty głuptasie – objęłam Agatę ramieniem i po chwili znaleźliśmy się pod pizzerią. Spojrzałyśmy przez szybę, w środku czekali już na nas chłopacy.
__________________________________________________________
Dziękuję za 150 wyświetleń. :) Nie spodziewałam się takiego zainteresowania ^^
Następny rozdział penie dopiero w weekend bo szkoła :c
Tymczasem macie mojego twittera ; D https://twitter.com/beaTriss98
Triss
Subskrybuj:
Posty (Atom)