poniedziałek, 15 lipca 2013

#19 To byłby jego ostatni skok...

Po moim tygodniowym urlopie powracam z nowym, mam nadzieję dobrym rozdziałem. Dziękuję wam za cierpliwość i jeszcze raz przepraszam, że tak długo musieliście czekać!
___________________________________________________________________________


Bo nie będzie światła słońca
Jeśli stracę Ciebie, kochanie
Nie będzie bezchmurnego nieba
Jeśli stracę Ciebie, kochanie
Dokładnie jak chmury
Moje oczy zrobią to samo, jeśli odejdziesz
Każdego dnia będzie padał deszcz...
[x]

Predazzo. Miejsce, w którym wszystko miało się obrócić o sto osiemdziesiąt stopni. Jednak, kto mógł wtedy przypuszczać, że wszystko potoczy się tak, a nie inaczej. Wysoki, piękny, wspaniały hotel oszołomił nas już na wejściu. Wraz z Maćkiem, trzymając się za ręce stanęliśmy przed budynkiem i przechylając nasze głowy, staraliśmy się znaleźć szczyt budynku.
- Trzeba przyznać, że jeśli ktoś chciałby poćwiczyć skoki skacząc z tego dachu – w tym momencie Maciek wymownie spojrzał na Piotrka. – To byłby jego ostatni skok.
- Dlatego pan – oplotłam swoje dłonie na szyi chłopaka. – Będzie ćwiczył tylko i wyłącznie pod moim okiem.
- Chyba mógłbym na to przystać – Kot obdarował mnie uśmiechem, po czym zbliżył swoje usta do moich.
Jednak niedane nam było rozgrzać zziębnięte wargi w pocałunku, ponieważ już po chwili rozdzielił nas głos Kruczka.
- Starczy tych czułości – Łukasz stanął tuż przy nas. – Proszę wnosić walizki, a panią zapraszam ze sobą.
Te na pozór surowe słowa Kruczka wywołały u reszty polskiej ekipy pomruk niepewności. Ze zwieszoną głową ruszyłam za szkoleniowcem. Kruczek w recepcji rozdał wszystkim klucze do podziału, sam zabrał jeden z nich i nakazał mi za sobą podążać.
Pokój kruczka był dość przestronny i robił niesamowite wrażenie, jeśli tak miał wyglądać każdy apartament to jak dla mnie mistrzostwa świata mogą trwać do końca sezonu. Łukasz ruchem ręki kazał mi usiąść na krześle przy sporym biurku, tuż pod oknem, by po chwili do mnie dołączyć.
 -Słuchaj Alicja – powiedział spokojnym i łagodnym głosem.
Spojrzałam na niego trochę niepewnie, nic przy tym nie mówiąc.
- Ty i Maciek… - wyglądało jakby Kruczek sam nie wiedział, co powiedzieć. – Jesteście parą? – zapytał po chwili.
Przytaknęłam niepewnie.
- Tak, można to tak nazwać – uśmiechnęłam się pod nosem.
- Jak wam się układa? – pytanie szkoleniowca zaskoczyło mnie, może dlatego, że sama nie wiedziałam jak odpowiedzieć na to pytanie.
- Dobrze… - odpowiedziałam po chwili.
- Czy wy, a raczej ty planujecie ten związek… podtrzymać? – zapytał dość nieśmiało Kruczek.
Zmarszczyłam brwi. Skąd te pytania?!
- Rozumiem, że możesz nie chcieć odpowiadać na moje pytania – Kruczek podniósł się z krzesła. – Nie będę cię do niczego zmuszał – szkoleniowiec podszedł do okna. – Jednak chciałbym cię tylko poprosić, żebyś podtrzymała ten związek chociaż do końca sezonu.
Zrobiłam wielkie oczy. Czułam jak moja szczęka opadła niemal na podłogę. Czy ja się przesłyszałam?!
- Mógłbym cię o to prosić? – zapytał ponownie.
Przytaknęłam ciężko przełykając ślinę. Sama nie wiedziałam czy robię dobrze, przystając na propozycję Kruczka. Czy ja jestem w stanie mu to zagwarantować?
- Ale skąd ta prośba? – spytałam po chwili.
- Cóż… Raczej nigdy nie wierzyłem w tego typu rzeczy, jednak tym razem wydaję mi się, że dobra, stabilna forma Maćka, to w dużej mierze twoja zasługa – Łukasz ponownie zajął miejsce na krześle. – I teraz skoro przed nami mistrzosta świata, to nie chcę zapeszać i mam nadzieję, że…
- Nie musi się pan martwić – przerwałam Kruczkowi.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech i wyraźna ulga.
- Dziękuję ci bardzo Alicjo – odetchnął szkoleniowiec.
- Nie ma za co – wstałam i bez zbędnych słów opuściłam pokój.
Szłam po korytarzu, bezmyślnie wpatrując się w przestrzeń. Więc nawet nie mogę już myśleć o jakimkolwiek pojednaniu z Gregorem? Bo mam zobowiązania co do drużyny? Bo obiecałam to Kruczkowi? Bo dużo zależy ode mnie? Zastanawiałam się i obwiniałam za to, że nie mogę po prostu powiedzieć, że ja kocham Maćka. Czemu to mi nie przechodziło przez myśl?
Zapukałam do drzwi z numerem 45, które po krótkiej chwili otworzyła Agata.
- I co chciał Kruczek? – zapytała zaciekawiona.
- Nic, chciał tylko pogadać.
- To dobrze – odpowiedziała Agata ze spokojem w głosie.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Klucz od twojego pokoju ma Maciek – powiedziała po chwili dziewczyna wyciągając zawartość swojej walizki na łóżko.
Przewróciłam oczami i oparłam się o ramę drzwi. Świetnie! Jeszcze niech on wypytuje się o czym rozmawiałam z Kruczkiem.
- To ja już pójdę – wybąknęłam. – Widzimy się potem?
Dziewczyna przytaknęłam z uśmiechem, który mimo wszystko wydawał mi się udawany. Jednak nie dopytując się o nic, zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam do pokoju Maćka.
57. Zapukałam w ciemne drzwi i po chwili zobaczyłam rozanielonego chłopaka.
- Hej – posłałam Kotowi uśmiech.
- Hej – chłopak oparł się o ramę drzwi. – Szukasz kogoś? – zapytał unosząc teatralnie jedną brew.
- Tak się składa, że szukam swojego chłopaka – po raz pierwszy użyłam tego słowa w obecności Maćka. – Średniego wzrostu, ciemne włosy, aroganckie podejście do świata, ogólnie taki cham – przewróciłam oczami. – Widziałeś go może?
- No teraz to przegięłaś! – Maciek złapał mnie w pasie, zamknął drzwi od pokoju i rzucił na łóżko. – Arogancie podejście mówisz?
Usiadł na moich nogach tak, że nie mogłam się ruszyć.
- Cham? – chłopak zaczął mnie łaskotać, a ja starałam się temu oprzeć, jednak po chwili wybuchłam śmiechem, przeplatanym desperackim płaczem. – Teraz mnie popamiętasz.
- Już przestań, proszę cię – złapałam chłopaka za dłonie i spletliśmy się palcami. – Już… Uroniłam jeszcze jedną łzę.
Maciek nachylił się nade mną, tak że czubki naszych nosów niemal się stykały.
- Kocham cię – wyszeptał.
- Ja ciebie nie potworze – zaśmiałam się i uniosłam delikatnie głowę całując przy tym Kota.

Wieczór. Za dwadzieścia minut odbywają się pierwsze kwalifikacje, do konkursu indywidualnego na małej skoczni. Wszyscy chodzą podekscytowani i trochę niepewni tego, co czeka ich już niedługo. W naszej polskiej „bazie” panuje jeden wielki zamęt. Usiadłam w samym rogu pomieszczenia, na niewielkim krzesełku i obserwowałam zachowanie każdej osoby. Maciek i Kamil stali przy drzwiach i zaciekle o czymś dyskutowali. Kruczek wraz ze współpracownikami trzydziesty już raz sprawdzali sprzęt, mierząc nawet długość nart. Dawid rozmawiał z Agatą, śmiejąc się przy tym. Piotrek opowiadał coś Krzyśkowi, a Kuba siedział w przeciwległym rogu pomieszczenia. Między nim a Krzysiem od przyjazdu do Predazzo dało się czuć napiętą atmosferę. A we mnie z minuty na minutę rosła obawa, że przyjazd do Włoch, przyniesie znacznie więcej niż wszyscy oczekiwaliśmy.
- Wychodzimy – krzyknął Kruczek.
Wszyscy oderwali się od swoich dotychczasowych zajęć. Opuściliśmy pomieszczenie, kierując się w stronę skoczni. Przy wejściu na górę rozdzieliliśmy się. Piotrek, Kamil, Maciek, Dawid, pierwszy i drugi trener udali się już na górę. Agata zniknęła gdzieś w tłumie pod pretekstem robienia zdjęć, a ja z niewielkiej odległości przyglądałam się rozmowie Krzyśka i Kuby.
- Chyba pora sobie wszytko wyjaśnić – słyszę z ust Krzyśka.
Szybko obracam się i robię kilka kroków, z jakiegoś powodu nie chcę słyszeć tej rozmowy. Mijam kilku zabieganych ludzi, z nosami wbitymi w swoje notatki, rozpiski, plany działania, którym nawet przez myśl nie przyszło, żeby ominąć, długowłosą, trochę zagubioną dziewczynę. Jeszcze raz obracam się, Krzysiek rusza na górę, Kuba z zaciśniętymi pięściami oddala się od miejsca rozmowy. Do czego mogło dojść? Niedane mi było długo rozmyślać o tamtym zdarzeniu. Moim oczom ukazała się grupka ludzi kierujących się ku skoczni. Austriacy. Serce zabiło mi szybciej. Naciągnęłam na głowę kaptur od płaszcza, tak by, choć trochę osłaniał mi twarz. Minął mnie Fettner, Pointner i kolejni Austriacy, za nimi, w sporym odstępie podążał za nimi Gregor. Widocznie mnie nie dostrzegał, jego myśli zapewne krążyły tylko wokół dobrego skoku, jednak nie mogłam się powstrzymać przed zrobieniem jednego…

Oczami Gregora
Już czas. Wolnym krokiem, z nartami na ramieniu, szedłem za Morgim. Nie czułem się na siłach, żeby nawet oddychać, a co dopiero oddać skok. W dodatku dobry skok. Mijałem wpatrujących się w nas ludzi, którzy tworzyli dla nas korytarz. Lecz nie przyglądałem się im. Wiedziałem, że nie zobaczę wśród nich jej. Uniosłem wzrok i wpatrywałem się w rozbieg skoczni. Czy podołam? Nagle poczułem dotyk czyjejś ciepłej dłoni, na mojej ręce. Był krótki, jednak znajomy i na swój sposób kojący. Odruchowo odwróciłem głowę, jednak nie zobaczyłem tam nikogo, albo raczej nikogo, na kogo po cichu liczyłem.

Siedziałem na progu, wziąłem już ostatni, głęboki oddech. To nie miało prawa się udać. Odepchnąłem się od belki i przyjąłem pozycję. Odbicie… Czemu nie myślałem o skoku… Wiedziałem, że powinienem myśleć o skoku. Jednak jedyne, co miałem w tym momencie w głowie, to fakt, że wpatrują się we mnie ciemne oczy, które już nigdy nie będą moje. Lądowanie. Nie wiem jakie było, nie obchodziło mnie to. Czy się zakwalifikowałem? Nie wiem. Wypiąłem narty i poszedłem dalej, bezmyślnie wpatrując się w przestrzeń. Koniec.

Oczami Alicji
Zakwalifikowali się wszyscy Polacy. Teraz długi okres oczekiwania na pierwszą serię. Chodziłam z aparatem w dłoniach, omijając bardzo zajętych ludzi. Ogarnął mnie okropny chłód, mimo, że nie było aż tak zimno. Z transu, w którym byłam wybudził mnie czyjś dotyk. Dość bolesny, ktoś obrócił mnie w swoim kierunku.
- Gdzie jest Gregor?! – z ust Manuela padło pytanie, którego nigdy bym się nie spodziewała.
- Skąd mam wiedzieć? – odpowiedziałam spokojnie.
Manuel puścił moje ramię.
- To wszystko twoja wina rozumiesz?! – Fettner krzyknął na mnie.
Zmarszczyłam brwi.
- Moja wina?! – odepchnęłam Austriaka, a do oczu napłynęły mi łzy. – Że on sobie nie radzi?! Nie obchodzi mnie to rozumiesz!!! Nie mam na niego żadnego wpływu! – krzyczałam jeszcze głośniej. – Nigdy nie miałam…
- Hej, co to ma być?! – usłyszałam głos Maćka, który podbiegł do nas wyraźnie rozzłoszczony.
Odepchnął ode mnie Manuela. – Czego od niej chcesz?!
Fettner wyraźnie chciał coś odpowiedzieć, jednak powstrzymał go Morgi, który pojawił się znikąd.
- Dość Manu – złapał chłopaka za ramię.
Ten rozwścieczony odwrócił się i ruszył w swoją stronę.
- Mogę z Tobą porozmawiać? – zapytał mnie spokojnym głosem Morgenstern.
- Nie możesz – odpowiedział za mnie Kot.
Spojrzałam na niego, ze łzami w oczach.
- Daj nam chwilę, proszę – próbował go uspokoić Thomas.
Złapałam Maćka za dłoń i ścisnęłam mocno.
- Zaraz wrócę – powiedziałam i ruszyłam z Morgim przed siebie.
Kot wyraźnie zmieszany, nawet już nie protestował.
- O co wam chodzi?! – zapytałam po chwili. – Czemu wy mnie obwiniacie za to, że Gregorowi nie idzie?
- To nie tak, że cię obwiniamy – Thomas starał się mnie uspokoić. – Nie o to mi teraz chodzi i nie chcę marnować na to teraz czasu – spojrzał na mnie z poważną miną. – Gregor zniknął zaraz po kwalifikacjach i chcieliśmy się dowiedzieć, czy wiesz gdzie może być?
Pokiwałam przecząco głową, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego słowa.
Thomas spuścił głowę.
- Dziękuję ci, że w ogóle chciałaś mi poświęcić czas – powiedział smutnym głosem i odszedł, zostawiając mnie samą.
Jak to zniknął… Stałam bez ruchu. Dopiero po chwili namysłu, roztrzęsionymi palcami wybrałam numer Gregora na telefonie i przyłożyłam komórkę do ucha. Szybko jednak zostałam rozłączona.

DO Gregor:
GDZIE TY JESTEŚ???

Oddaliłam się szybkim krokiem od skoczni, stanęłam pod jednym z kilku drzew, przy sporym parkingu i czekałam na jakąkolwiek odpowiedź. Nagle poczułam wibracje, szybko odblokowałam ekran i z zapartym tchem czytałam długiego smsa…

Od Gregor:
Przepraszam cię. Nie chciałem cię w to mieszać, ale widocznie ktoś już to za mnie zrobił. Wydaję mi się, że pozostaje mi już tylko jeden skok w życiu, bo dla mnie nie ma już wyżej nieba, po które mógłbym sięgnąć, więc zapomnij o mnie, tak jak robiłaś to dotychczas. Byłaś w tym najlepsza, dla mnie aż za dobra.

Po policzkach spływały mi łzy. A przez ciało przechodziły dreszcze. Wybrałam numer Austriaka i zadzwoniłam jeszcze raz, tym razem abonent był jednak niedostępny. Zaczęłam biec najszybciej jak mogłam do hotelu. Po jakiś piętnastu minutach znalazłam się na schodach przed budynkiem. Ciężko oddychając upadłam na stopień, kolejny już raz wybierając numer Gregora. Oparłam się o barierkę i zaczęłam zastanawiać gdzie on mógł pójść. Wszechobecną ciemność rozświetlały tylko pojedyncze lampy i biały śnieg, leżący na ziemi. Uniosłam głowę wysoko, z jakiegoś powodu przypomniało mi się jak jeszcze nie tak dawno temu, przesiadywałam na podobnym dachu z Greogrem. I wtedy uderzyło mnie wspomnienie, słowa wypowiedziane przez Maćka, tuż po przyjeździe tutaj. „Trzeba przyznać, że jeśli ktoś chciałby poćwiczyć skoki skacząc z tego, to byłby jego ostatni skok.” Zerwałam się ze schodów i z hukiem wbiegłam do hotelu. Nikogo nie było w recepcji. Schodami wbiegłam na górę, a serce biło mi tak, szybko, że zaczęło mi się kręcić w głowie. Znalazłam się na ostatnim piętrze, na końcu długiego korytarza, znajdowała się drabina i otwarty nad nią właz.
Biegłam. Najszybciej jak mogłam, walcząc o każdą cenną sekundę.
_______________________________________________________________________________
I jak? : )
Następny pod koniec tygodnia. Do przeczytania! : *

5 komentarzy:

  1. Jam u dam popełnić samobójstwo!!!!!!!!
    Nie zgadzam się!
    Nie i już!
    Mam nadzieje, że bohaterka również wyłamie się z obietnicy z Kruczkiem :P
    Pozdrawiam i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja rozumiem,że z miłości można robić głupie rzeczy ale, żeby się zabijać?
    Kruczek, co to w ogóle miało być, jak można, żądać czegoś takiego.
    Ta akcja w pokoju Maćka jedno wielkie aww.. ;3
    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie! Gregor przegiął. Nie skoczy, nie może!
    Pozdrawiam :)
    http://ona-jak-wiatr.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja się nie zgadzam! Miłość miłością, rozumiem załamanie, wydaje mu się, że świat nie ma sensu i tylko ciemność, ciemność. Ale chyba go pogięło! Jak można zrobić coś takiego komuś kogo się kocha?

    Ach, ale się rozemocjonowałam! Ale czekam na to, co będzie dalej.

    Jeśli masz chęć, to zapraszam do mnie http://i-am-tougher-than-the-rest.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń