czwartek, 18 lipca 2013

#20 Zwrot o 180 stopni

Hej : ) Oto przychodzę do Was z kolejnym rozdziałem. I tak może ostatni był trochę zbyt dramatyczny, może trochę przerysowałam, a raczej przepiałam całą historię. Może ciut zbyt zaszalałam, ale tak miała wyglądać cała historia, tak ją sobie wymyśliłam gdzieś tam w mojej główce. Zobaczymy jaka będzie Wasza reakcja na kontynuację. Nie przeciągam już tego, tylko zapraszam do czytania : )
________________________________________________________________________


Po konkursie indywidualnym, oczami Agaty
- Mamy medal, mamy medal, mamy medal! – Dawid i Piotrek ciągle nosili Maćka na ramionach. Choć minęła już niemal godzina od zakończenia konkursu.
Brązowy medal to nie byle co, zwłaszcza jeśli zdobywa się go na mistrzostwach świata. Jednak nie potrafiłam się cieszyć, kiedy jakby jedyna zauważyłam nieobecność Alicji. Wysłałam jej kolejnego smsa, o dokładnie takiej samej treści.

Do Siostrzyczka <3:
GDZIE JESTEŚ?! MARTWIĘ SIĘ BARDZO! PROSZĘ CIĘ ZADZWOŃ, ODPISZ, ALBO CHOCIAŻ ODBIERZ ODE MNIE!!!

Stałam pod ścianą przy drzwiach wejściowych do naszego lokum przy skoczni, trzymając w dłoniach milczący telefon, przygryzałam wargę ze zniecierpliwienia.
- Wszystko w porządku? – poczułam dotyk Kuby na moim policzku.
- Tak – odpowiedziałam, wciąż wpatrując się w ciemny ekran telefonu.
- Więc czemu stoisz tu sama? – zapytał.
- Czekam na Alicję – odpowiedziałam.
- Gdzie ona się podziewa?
- Poszła do Toma – skłamałam, żeby nie denerwować Kuby. – Widziałeś gdzieś może Krzyśka?
Starszy z Kotów odwrócił wzrok, a ja niepewnie spoglądałam na niego.
- Słuchaj – złapał mnie za dłonie, w których trzymałam telefon. – Ja rozmawiałem z Krzyśkiem…
- Co? – otworzyłam oczy. – Co mu powiedziałeś?!
- Raczej on mi…
- Mów – powiedziałam półszeptem.
- On – Kuba nie potrafił wydusić z siebie słowa. – Powiedział, że nie mamy sobie przeszkadzać…
- Kto?! – przerwałam chłopakowi.
- Ty i ja – odpowiedział. – I że zależy mu na tym, żebyś była szczęśliwa…
Opadła mi szczęka, nie mogłam uwierzyć w słowa Kuby.
- … a skoro chcesz być ze mną, to on nie będzie nam stawał na drodze – dokończył Kuba.
W tym momencie poczułam wibracje, Alicja odpisała. Jednak nie byłam w stanie skupić się teraz na smsie. Wyrwałam swoje dłonie z objęć Kuby.
- Jakim w ogóle prawem – do oczu napłynęły mi łzy. – Za moimi plecami handlujecie się moimi uczuciami! Moim sercem…
- Agata – Kot próbował mnie uspokoić, jednak na próżno.
- Nie! – odsunęłam się od Kuby. – Dosyć tego! Dosyć ulegania każdemu! Nie chcę być tylko towarem na półce, który ktoś może sobie prać, bez mojej zgody! Może to i moja wina. Sama sobie tego przysporzyłam, ale koniec z tym. Jesteś wspaniały – spojrzałam w oczy chłopaka. – Ale to, co się stało było pomyłką, o której chce zapomnieć, choć nie potrafię – spuściłam wzrok. – Niestety nie mogę zapomnieć… - złapałam się delikatnie za brzuch, który skrywał moją największą tajemnicę.
Kuba wyraźnie posmutniał, na całe szczęście nie zauważając moje gestu.
- Więc nie mam, na co liczyć? – zapytał.
Pokręciłam przecząco głową.
- Gdzie jest Krzysiek? – zapytałam po chwili.
- Poszedł na parking – odpowiedział bez emocji Kuba.
- Przepraszam, że tak długo nie potrafiłam ci powiedzieć prawdy – odwróciłam się i szybko pobiegłam w stronę parkingu.
Omijałam sporą ilość ludzi i cofające samochody.
- Krzysiek! – krzyczałam co chwilę by znaleźć chłopaka.
Zlodowacony parking, oświetlały wysokie lampy, lecz ciężko było kogoś wypatrzeć, w oddali zobaczyłam jednak znajomą sylwetkę, więc najszybciej jak mogłam zaczęłam biec.
Dopiero teraz wyciągnęłam z kieszeni telefon i ciągle biegnąc odczytałam smsa.

OD Siostrzyczka <3:
Nie przejmuj się mną, niedługo wrócę. : )
Kocham cię.

Nagle usłyszałam krzyk Krzyśka:
- Agata uważaj!
Pisk opon, rozległ się w powietrzu i przeciął je na wskroś. Nie czuć było bólu. Nie czuć było już nic. Jedynie smutek, że nie zdążyło się powiedzieć, tego, co skrywało się tak długo.
 A potem było już tylko ciemno…

Około godziny wcześniej, oczami Alicji
Biegłam. Najszybciej jak mogłam, walcząc o każdą cenną sekundę. Niepewnym krokiem, weszłam po długiej drabinie. Na dachu panowała prawie zupełna ciemność i trudno było cokolwiek dostrzec. Jednak na samym końcu, dostrzegłam ciemną, wysoką sylwetkę. Pobiegłam do niej, uważając przy tym by nie poślizgnąć się na śliskim, zmrożonym śniegu.
- Gregor! – krzyknęłam, kiedy zatrzymałam się kilka metrów od stojącego na krawędzi dachu chłopaka. – Co ty robisz?
Austriak drgnął lekko. Nie obracając się w moją stronę przemówił.
- Zawsze chciałem umieć latać, sądziłem, że dzięki skakaniu, będę niczym ptak, ale to boli wiesz… - zatrzymał się na chwilę. – Kiedy ktoś podetnie ci skrzydła…
Łzy znowu spływały mi po policzkach. Nie potrafiłam się odezwać, nie mogłam nic powiedzieć, nie umiałam…
Gregor spojrzał w dół.
- Myślę, że w tej sytuacji nie pomoże mi nawet RedBull – zaśmiał się Schlieri i wyciągnął lewą nogę przed siebie.
- Nie! – krzyknęłam i upadłam na kolana. – Przestań – mówiłam przez łzy. – Przestań to robić, przestań z tego żartować!
Schlierenzauer powoli postawił nogę z powrotem.
- Nigdy nie byłem jeszcze tak słaby – zaczął. – Tak pusty, nigdy nie zawodziłem innych, skoki były wszystkim, a teraz przepadło, nawet to…
- To chyba nie powód żeby się zabić?! – oparłam się rękami o śnieg, ciągle klęcząc na zimnym dachu.
- Nie – zaśmiał się Gregor. – Pewnie nie. Nie sądzę… Ale, to ty odebrałaś mi to co wydawało mi się sensem skakania.
Wpatrywałam się w spoglądającego w górę Austriaka.
- Niebo. Zawsze chciałem go dosięgnąć, kiedy skakałem, zawsze byłem blisko, a jednak daleko, dzięki temu stawałem się coraz lepszy – Schlieri nie przestawał mówić, spokojnym jakby odprężonym głosem. – Do momentu, kiedy pojawiłaś się ty i stałaś się moim niebem, to dla ciebie chciałem skakać, a potem odeszłaś, zabierając mi sens…  A po co komu życie bez sensu?
- Nie odeszłam by ci cokolwiek odbierać – powiedziałam łamiącym się głosem. – Odeszłam bo nie byłam ci potrzebna. Bo to ty mnie nie chciałeś…
Podniosłam się z ziemi i powoli podeszłam do Gregora, stanęłam koło niego, na samym skraju dachu.
- Co ty robisz? – zapytał zdziwiony, patrząc na mnie.
- To co ty…
- Ty masz swój sens, masz swojego Polaka, swoje zdjęcia… - powiedział znacznie bardziej zdenerwowanym głosem.
- Ale jak mam żyć z myślą, że odebrałam komuś sens, że odebrałam komuś życie? – spojrzałam na chłopaka.
Gregor próbował coś powiedzieć, ale ja mu przerwałam.
- Jeśli ty skoczysz, ja zrobię to samo – spojrzałam w dół. – Pozwolisz mi na to? – spojrzałam w oczy przerażonego Austriaka.
- Nie zrobisz tego – uśmiechnął się po chwili. – Za bardzo go kochasz!
- Kogo?! – krzyknęłam. – Maćka?! Myślałam, że go kocham, ale było tak tylko dlatego, że ty mnie do tego zmusiłeś rozumiesz?! Zmusiłeś mnie żebym go kochała!
Gregor odetchnął głęboko i uśmiechnął się pod nosem, tak jakby właśnie odkrył jakąś wielką tajemnicę.
- Od kiedy z nim jesteś? – zapytał po chwili.
Spuściłam głowę nie przestając płakać.
- Nie wiem – pokręciłam głową. – Po tym jak kazałeś mi wyjść wszystko się szybko potoczyło.
Gregor spojrzał w niebo, coś nie dawało mu teraz spokoju. Jego oczy zmieniły się, a twarz mówiła znacznie więcej niż z początku.

Oczami Gregora
Wszystko stało się dla mnie jaśniejsze. Poczułem coś dziwnego. To nie Alicja tu zawiniła, nigdy nie była winna. TO ON. Zrobiłem jeden krok do tyłu i zszedłem z podwyższenia na krawędzi dachu. Wyciągnąłem do długowłosej rękę.
- Chodź do mnie – uśmiechnąłem się.
Dziewczyna patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Zapewne zastanawiała się, co tak nagle zmieniło moje podejście.
- Złap mnie za rękę, nie chciałbym, żebyś teraz mi stąd spadła.
Alicja odetchnęła głęboko, jednak wciąż nie przestawała płakać. Chyba była szczęśliwa. Miałem taką nadzieję. Złapała mnie za dłoń i mocno ją ścisnęła. Podszedłem do niej i wziąłem ją na ręce.
- Już jest dobrze – pocałowałem ją w czoło. – Już nie płacz.
Podszedłem do sporych metalowych skrzyń stojących na dachu, które były zapewne wlotami klimatyzacji i posadziłem na nich Alicję. Olczyk oddychała ciężko. Oparliśmy się o siebie czołami.
- Zimno ci? – zapytałem.
Dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy.
- Proszę cię – przemówiła po chwili łamanym głosem. – Przytul mnie.
Słowa Alicji wywołały uśmiech na mojej twarzy. Zrobiłem, czego zażyczyła sobie ode mnie Polka. Olczyk wtuliła się we mnie najmocniej jak mogła i znowu się rozpłakała.
- Przepraszam cię – pocałowałem ją w czoło. – Że tyle przeze mnie płaczesz. Nie chciałem tego.
Łkanie dziewczyny przerywało głuchą ciszę panującą na dachu.
- Cieszę się, że przyszłaś wiesz – głaskałem ją po policzku. – Cieszę się, że tu jesteś.
- Gregor – Alicja spojrzała w moje oczy. – Ja cię kocham, proszę zrozum to…
Otarłem łzy z twarzy Polki, które rozmazały jej maskarę.
- Ja ciebie też – odpowiedziałem. – Zawsze cię kochałem, zawsze będę cię kochał…
Po tych słowach nasze usta delikatnie się musnęły, by już po chwili całować się łapczywie. Tak jakby to miał być nasz ostatni pocałunek. Alicja oplotła się na mojej szyi, a ja uniosłem ją delikatnie, przechylając lekko do tyłu. Trwaliśmy w tej chwili, po mimo chłodu i wiatru, który właśnie zerwał się i niemiłosiernie mierzwił długie, ciemne włosy Alicji. Po chwil oderwaliśmy się od siebie, wdychając zimne powietrze, stykaliśmy się czołami, a ja delikatnie odstawiłem Polkę na metalową skrzynię.
- Nie idźmy stąd – wyszeptała Alicja. – Chciałabym zostać tu z tobą już na zawsze.
Uśmiechnąłem się.
- Zamarzniesz mi tu księżniczko – dotknąłem jej zziębniętego policzka.
- Przy tobie nigdy – Olczyk musnęła delikatnie moje wargi.
- Chodź – złapałem ją za dłoń.

Oczami Alicji
Chwilę potem byliśmy już w pokoju Gregora, a mnie przepełniało niesamowite uczucie. Chyba jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i napisałam szybko smsa do Agaty.

DO Skarb <3 :
Nie przejmuj się mną, niedługo wrócę. : )
Kocham cię.

Miałam nadzieję, że Agata w końcu powie Krzyśkowi, co naprawdę do niego czuje, że będzie tak szczęśliwa jak ja. Ale wtedy uderzyła mnie jedna myśl. „ Jednak chciałbym cię tylko poprosić, żebyś podtrzymała ten związek chociaż do końca sezonu.
Spuściłam głowę, a przed oczami widziałam uśmiech Maćka. Znów czułam zmieszanie, jednak tym razem wiedziałam, że to Gregora kocham najbardziej, wiedziałam jak bardzo brakowało mi go przez ten cały czas. Nie chciałam przed nim niczego ukrywać, niczego zatajać. Pragnęłam być z nim szczera. Chłopak usiadł obok mnie na łóżku i mocno objął. Wzięłam głęboki wdech.
- Gregor – spojrzałam na niego. – Muszę ci coś wyznać…

____________________________________________________________________
Więc 20 rozdział za nami. Prawie 9000 tysięcy wyświetleń na liczniku : ) Powiem Wam, ze w życiu nie spodziewałam się takiego wyniku. Niestety jesteśmy już coraz blizej końca, w swoich planach mam jeszcze jeden duży rozdział i epilog, ale zobaczymy jak wyjdzie. Tymczasem komentujcie, zawsze chętnie wszystko czytam : ) Do następnego : *

poniedziałek, 15 lipca 2013

#19 To byłby jego ostatni skok...

Po moim tygodniowym urlopie powracam z nowym, mam nadzieję dobrym rozdziałem. Dziękuję wam za cierpliwość i jeszcze raz przepraszam, że tak długo musieliście czekać!
___________________________________________________________________________


Bo nie będzie światła słońca
Jeśli stracę Ciebie, kochanie
Nie będzie bezchmurnego nieba
Jeśli stracę Ciebie, kochanie
Dokładnie jak chmury
Moje oczy zrobią to samo, jeśli odejdziesz
Każdego dnia będzie padał deszcz...
[x]

Predazzo. Miejsce, w którym wszystko miało się obrócić o sto osiemdziesiąt stopni. Jednak, kto mógł wtedy przypuszczać, że wszystko potoczy się tak, a nie inaczej. Wysoki, piękny, wspaniały hotel oszołomił nas już na wejściu. Wraz z Maćkiem, trzymając się za ręce stanęliśmy przed budynkiem i przechylając nasze głowy, staraliśmy się znaleźć szczyt budynku.
- Trzeba przyznać, że jeśli ktoś chciałby poćwiczyć skoki skacząc z tego dachu – w tym momencie Maciek wymownie spojrzał na Piotrka. – To byłby jego ostatni skok.
- Dlatego pan – oplotłam swoje dłonie na szyi chłopaka. – Będzie ćwiczył tylko i wyłącznie pod moim okiem.
- Chyba mógłbym na to przystać – Kot obdarował mnie uśmiechem, po czym zbliżył swoje usta do moich.
Jednak niedane nam było rozgrzać zziębnięte wargi w pocałunku, ponieważ już po chwili rozdzielił nas głos Kruczka.
- Starczy tych czułości – Łukasz stanął tuż przy nas. – Proszę wnosić walizki, a panią zapraszam ze sobą.
Te na pozór surowe słowa Kruczka wywołały u reszty polskiej ekipy pomruk niepewności. Ze zwieszoną głową ruszyłam za szkoleniowcem. Kruczek w recepcji rozdał wszystkim klucze do podziału, sam zabrał jeden z nich i nakazał mi za sobą podążać.
Pokój kruczka był dość przestronny i robił niesamowite wrażenie, jeśli tak miał wyglądać każdy apartament to jak dla mnie mistrzostwa świata mogą trwać do końca sezonu. Łukasz ruchem ręki kazał mi usiąść na krześle przy sporym biurku, tuż pod oknem, by po chwili do mnie dołączyć.
 -Słuchaj Alicja – powiedział spokojnym i łagodnym głosem.
Spojrzałam na niego trochę niepewnie, nic przy tym nie mówiąc.
- Ty i Maciek… - wyglądało jakby Kruczek sam nie wiedział, co powiedzieć. – Jesteście parą? – zapytał po chwili.
Przytaknęłam niepewnie.
- Tak, można to tak nazwać – uśmiechnęłam się pod nosem.
- Jak wam się układa? – pytanie szkoleniowca zaskoczyło mnie, może dlatego, że sama nie wiedziałam jak odpowiedzieć na to pytanie.
- Dobrze… - odpowiedziałam po chwili.
- Czy wy, a raczej ty planujecie ten związek… podtrzymać? – zapytał dość nieśmiało Kruczek.
Zmarszczyłam brwi. Skąd te pytania?!
- Rozumiem, że możesz nie chcieć odpowiadać na moje pytania – Kruczek podniósł się z krzesła. – Nie będę cię do niczego zmuszał – szkoleniowiec podszedł do okna. – Jednak chciałbym cię tylko poprosić, żebyś podtrzymała ten związek chociaż do końca sezonu.
Zrobiłam wielkie oczy. Czułam jak moja szczęka opadła niemal na podłogę. Czy ja się przesłyszałam?!
- Mógłbym cię o to prosić? – zapytał ponownie.
Przytaknęłam ciężko przełykając ślinę. Sama nie wiedziałam czy robię dobrze, przystając na propozycję Kruczka. Czy ja jestem w stanie mu to zagwarantować?
- Ale skąd ta prośba? – spytałam po chwili.
- Cóż… Raczej nigdy nie wierzyłem w tego typu rzeczy, jednak tym razem wydaję mi się, że dobra, stabilna forma Maćka, to w dużej mierze twoja zasługa – Łukasz ponownie zajął miejsce na krześle. – I teraz skoro przed nami mistrzosta świata, to nie chcę zapeszać i mam nadzieję, że…
- Nie musi się pan martwić – przerwałam Kruczkowi.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech i wyraźna ulga.
- Dziękuję ci bardzo Alicjo – odetchnął szkoleniowiec.
- Nie ma za co – wstałam i bez zbędnych słów opuściłam pokój.
Szłam po korytarzu, bezmyślnie wpatrując się w przestrzeń. Więc nawet nie mogę już myśleć o jakimkolwiek pojednaniu z Gregorem? Bo mam zobowiązania co do drużyny? Bo obiecałam to Kruczkowi? Bo dużo zależy ode mnie? Zastanawiałam się i obwiniałam za to, że nie mogę po prostu powiedzieć, że ja kocham Maćka. Czemu to mi nie przechodziło przez myśl?
Zapukałam do drzwi z numerem 45, które po krótkiej chwili otworzyła Agata.
- I co chciał Kruczek? – zapytała zaciekawiona.
- Nic, chciał tylko pogadać.
- To dobrze – odpowiedziała Agata ze spokojem w głosie.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
- Klucz od twojego pokoju ma Maciek – powiedziała po chwili dziewczyna wyciągając zawartość swojej walizki na łóżko.
Przewróciłam oczami i oparłam się o ramę drzwi. Świetnie! Jeszcze niech on wypytuje się o czym rozmawiałam z Kruczkiem.
- To ja już pójdę – wybąknęłam. – Widzimy się potem?
Dziewczyna przytaknęłam z uśmiechem, który mimo wszystko wydawał mi się udawany. Jednak nie dopytując się o nic, zamknęłam za sobą drzwi i ruszyłam do pokoju Maćka.
57. Zapukałam w ciemne drzwi i po chwili zobaczyłam rozanielonego chłopaka.
- Hej – posłałam Kotowi uśmiech.
- Hej – chłopak oparł się o ramę drzwi. – Szukasz kogoś? – zapytał unosząc teatralnie jedną brew.
- Tak się składa, że szukam swojego chłopaka – po raz pierwszy użyłam tego słowa w obecności Maćka. – Średniego wzrostu, ciemne włosy, aroganckie podejście do świata, ogólnie taki cham – przewróciłam oczami. – Widziałeś go może?
- No teraz to przegięłaś! – Maciek złapał mnie w pasie, zamknął drzwi od pokoju i rzucił na łóżko. – Arogancie podejście mówisz?
Usiadł na moich nogach tak, że nie mogłam się ruszyć.
- Cham? – chłopak zaczął mnie łaskotać, a ja starałam się temu oprzeć, jednak po chwili wybuchłam śmiechem, przeplatanym desperackim płaczem. – Teraz mnie popamiętasz.
- Już przestań, proszę cię – złapałam chłopaka za dłonie i spletliśmy się palcami. – Już… Uroniłam jeszcze jedną łzę.
Maciek nachylił się nade mną, tak że czubki naszych nosów niemal się stykały.
- Kocham cię – wyszeptał.
- Ja ciebie nie potworze – zaśmiałam się i uniosłam delikatnie głowę całując przy tym Kota.

Wieczór. Za dwadzieścia minut odbywają się pierwsze kwalifikacje, do konkursu indywidualnego na małej skoczni. Wszyscy chodzą podekscytowani i trochę niepewni tego, co czeka ich już niedługo. W naszej polskiej „bazie” panuje jeden wielki zamęt. Usiadłam w samym rogu pomieszczenia, na niewielkim krzesełku i obserwowałam zachowanie każdej osoby. Maciek i Kamil stali przy drzwiach i zaciekle o czymś dyskutowali. Kruczek wraz ze współpracownikami trzydziesty już raz sprawdzali sprzęt, mierząc nawet długość nart. Dawid rozmawiał z Agatą, śmiejąc się przy tym. Piotrek opowiadał coś Krzyśkowi, a Kuba siedział w przeciwległym rogu pomieszczenia. Między nim a Krzysiem od przyjazdu do Predazzo dało się czuć napiętą atmosferę. A we mnie z minuty na minutę rosła obawa, że przyjazd do Włoch, przyniesie znacznie więcej niż wszyscy oczekiwaliśmy.
- Wychodzimy – krzyknął Kruczek.
Wszyscy oderwali się od swoich dotychczasowych zajęć. Opuściliśmy pomieszczenie, kierując się w stronę skoczni. Przy wejściu na górę rozdzieliliśmy się. Piotrek, Kamil, Maciek, Dawid, pierwszy i drugi trener udali się już na górę. Agata zniknęła gdzieś w tłumie pod pretekstem robienia zdjęć, a ja z niewielkiej odległości przyglądałam się rozmowie Krzyśka i Kuby.
- Chyba pora sobie wszytko wyjaśnić – słyszę z ust Krzyśka.
Szybko obracam się i robię kilka kroków, z jakiegoś powodu nie chcę słyszeć tej rozmowy. Mijam kilku zabieganych ludzi, z nosami wbitymi w swoje notatki, rozpiski, plany działania, którym nawet przez myśl nie przyszło, żeby ominąć, długowłosą, trochę zagubioną dziewczynę. Jeszcze raz obracam się, Krzysiek rusza na górę, Kuba z zaciśniętymi pięściami oddala się od miejsca rozmowy. Do czego mogło dojść? Niedane mi było długo rozmyślać o tamtym zdarzeniu. Moim oczom ukazała się grupka ludzi kierujących się ku skoczni. Austriacy. Serce zabiło mi szybciej. Naciągnęłam na głowę kaptur od płaszcza, tak by, choć trochę osłaniał mi twarz. Minął mnie Fettner, Pointner i kolejni Austriacy, za nimi, w sporym odstępie podążał za nimi Gregor. Widocznie mnie nie dostrzegał, jego myśli zapewne krążyły tylko wokół dobrego skoku, jednak nie mogłam się powstrzymać przed zrobieniem jednego…

Oczami Gregora
Już czas. Wolnym krokiem, z nartami na ramieniu, szedłem za Morgim. Nie czułem się na siłach, żeby nawet oddychać, a co dopiero oddać skok. W dodatku dobry skok. Mijałem wpatrujących się w nas ludzi, którzy tworzyli dla nas korytarz. Lecz nie przyglądałem się im. Wiedziałem, że nie zobaczę wśród nich jej. Uniosłem wzrok i wpatrywałem się w rozbieg skoczni. Czy podołam? Nagle poczułem dotyk czyjejś ciepłej dłoni, na mojej ręce. Był krótki, jednak znajomy i na swój sposób kojący. Odruchowo odwróciłem głowę, jednak nie zobaczyłem tam nikogo, albo raczej nikogo, na kogo po cichu liczyłem.

Siedziałem na progu, wziąłem już ostatni, głęboki oddech. To nie miało prawa się udać. Odepchnąłem się od belki i przyjąłem pozycję. Odbicie… Czemu nie myślałem o skoku… Wiedziałem, że powinienem myśleć o skoku. Jednak jedyne, co miałem w tym momencie w głowie, to fakt, że wpatrują się we mnie ciemne oczy, które już nigdy nie będą moje. Lądowanie. Nie wiem jakie było, nie obchodziło mnie to. Czy się zakwalifikowałem? Nie wiem. Wypiąłem narty i poszedłem dalej, bezmyślnie wpatrując się w przestrzeń. Koniec.

Oczami Alicji
Zakwalifikowali się wszyscy Polacy. Teraz długi okres oczekiwania na pierwszą serię. Chodziłam z aparatem w dłoniach, omijając bardzo zajętych ludzi. Ogarnął mnie okropny chłód, mimo, że nie było aż tak zimno. Z transu, w którym byłam wybudził mnie czyjś dotyk. Dość bolesny, ktoś obrócił mnie w swoim kierunku.
- Gdzie jest Gregor?! – z ust Manuela padło pytanie, którego nigdy bym się nie spodziewała.
- Skąd mam wiedzieć? – odpowiedziałam spokojnie.
Manuel puścił moje ramię.
- To wszystko twoja wina rozumiesz?! – Fettner krzyknął na mnie.
Zmarszczyłam brwi.
- Moja wina?! – odepchnęłam Austriaka, a do oczu napłynęły mi łzy. – Że on sobie nie radzi?! Nie obchodzi mnie to rozumiesz!!! Nie mam na niego żadnego wpływu! – krzyczałam jeszcze głośniej. – Nigdy nie miałam…
- Hej, co to ma być?! – usłyszałam głos Maćka, który podbiegł do nas wyraźnie rozzłoszczony.
Odepchnął ode mnie Manuela. – Czego od niej chcesz?!
Fettner wyraźnie chciał coś odpowiedzieć, jednak powstrzymał go Morgi, który pojawił się znikąd.
- Dość Manu – złapał chłopaka za ramię.
Ten rozwścieczony odwrócił się i ruszył w swoją stronę.
- Mogę z Tobą porozmawiać? – zapytał mnie spokojnym głosem Morgenstern.
- Nie możesz – odpowiedział za mnie Kot.
Spojrzałam na niego, ze łzami w oczach.
- Daj nam chwilę, proszę – próbował go uspokoić Thomas.
Złapałam Maćka za dłoń i ścisnęłam mocno.
- Zaraz wrócę – powiedziałam i ruszyłam z Morgim przed siebie.
Kot wyraźnie zmieszany, nawet już nie protestował.
- O co wam chodzi?! – zapytałam po chwili. – Czemu wy mnie obwiniacie za to, że Gregorowi nie idzie?
- To nie tak, że cię obwiniamy – Thomas starał się mnie uspokoić. – Nie o to mi teraz chodzi i nie chcę marnować na to teraz czasu – spojrzał na mnie z poważną miną. – Gregor zniknął zaraz po kwalifikacjach i chcieliśmy się dowiedzieć, czy wiesz gdzie może być?
Pokiwałam przecząco głową, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego słowa.
Thomas spuścił głowę.
- Dziękuję ci, że w ogóle chciałaś mi poświęcić czas – powiedział smutnym głosem i odszedł, zostawiając mnie samą.
Jak to zniknął… Stałam bez ruchu. Dopiero po chwili namysłu, roztrzęsionymi palcami wybrałam numer Gregora na telefonie i przyłożyłam komórkę do ucha. Szybko jednak zostałam rozłączona.

DO Gregor:
GDZIE TY JESTEŚ???

Oddaliłam się szybkim krokiem od skoczni, stanęłam pod jednym z kilku drzew, przy sporym parkingu i czekałam na jakąkolwiek odpowiedź. Nagle poczułam wibracje, szybko odblokowałam ekran i z zapartym tchem czytałam długiego smsa…

Od Gregor:
Przepraszam cię. Nie chciałem cię w to mieszać, ale widocznie ktoś już to za mnie zrobił. Wydaję mi się, że pozostaje mi już tylko jeden skok w życiu, bo dla mnie nie ma już wyżej nieba, po które mógłbym sięgnąć, więc zapomnij o mnie, tak jak robiłaś to dotychczas. Byłaś w tym najlepsza, dla mnie aż za dobra.

Po policzkach spływały mi łzy. A przez ciało przechodziły dreszcze. Wybrałam numer Austriaka i zadzwoniłam jeszcze raz, tym razem abonent był jednak niedostępny. Zaczęłam biec najszybciej jak mogłam do hotelu. Po jakiś piętnastu minutach znalazłam się na schodach przed budynkiem. Ciężko oddychając upadłam na stopień, kolejny już raz wybierając numer Gregora. Oparłam się o barierkę i zaczęłam zastanawiać gdzie on mógł pójść. Wszechobecną ciemność rozświetlały tylko pojedyncze lampy i biały śnieg, leżący na ziemi. Uniosłam głowę wysoko, z jakiegoś powodu przypomniało mi się jak jeszcze nie tak dawno temu, przesiadywałam na podobnym dachu z Greogrem. I wtedy uderzyło mnie wspomnienie, słowa wypowiedziane przez Maćka, tuż po przyjeździe tutaj. „Trzeba przyznać, że jeśli ktoś chciałby poćwiczyć skoki skacząc z tego, to byłby jego ostatni skok.” Zerwałam się ze schodów i z hukiem wbiegłam do hotelu. Nikogo nie było w recepcji. Schodami wbiegłam na górę, a serce biło mi tak, szybko, że zaczęło mi się kręcić w głowie. Znalazłam się na ostatnim piętrze, na końcu długiego korytarza, znajdowała się drabina i otwarty nad nią właz.
Biegłam. Najszybciej jak mogłam, walcząc o każdą cenną sekundę.
_______________________________________________________________________________
I jak? : )
Następny pod koniec tygodnia. Do przeczytania! : *

poniedziałek, 8 lipca 2013

Przepraszam

Wyjechałam na wakacje do rodziny z pewnością, że będę tu miała warunki do napisania rozdziału, jednak niestety się przeliczyłam :( Dodam więc zaraz po powrocie, czyli w przyszły poniedziałek. Przepraszam bardzo.

wtorek, 2 lipca 2013

#18 My go tracimy...

I oto jest! Nie wiem, czy wystarczająco długi, ale postarałam sę, żeby był dynamiczny. Jest pisany z perspektywy Agata i Alicji, a także osoby, której nikt się nie spodziewa  ; )
Nie chcę zdradzać za dużo, więc po prostu zapraszam do czytania!
____________________________________________________________________

Poranek, cztery godziny przed kwalifikacjami, oczami Agaty

Leniwie podniosłam się z łóżka i ruszyłam do łazienki. Zapaliłam światło, które rozświetliło chłodne pomieszczenie. Stanęłam przed niewielkim lustrem opierając się przy tym o umywalkę. Czułam rozpacz. Odkręciłam kurek i nachyliłam się nad zlewem. Obmyłam twarz zimną wodą i przetarłam ją hotelowym ręcznikiem. Kolejny dzień pozorowania, że nic złego się nie dzieje, przede mną. Ponownie spojrzałam na bladą twarz w lustrzanym odbiciu. Nie mogłam winić nikogo innego, tylko siebie, za taki stan rzeczy. Nałożyłam na siebie ubrania, które znalazłam w walizce i wyszłam z pokoju, ruszając na zderzenie z codziennością.

W tym samym czasie, oczami Alicji

Obudziłam się w ramionach Toma. Po tym jak przegadaliśmy pół nocy, zasnęłam u niego w pokoju.
- Tom – szturchnęłam skoczka, żeby wybudzić go ze snu.
Ten tylko wyjęknął coś w stylu „jeszcze pięć minut mamo”. Wyswobodziłam się z uścisku Norwega i wstałam z łóżka przeciągając się. Uśmiechnięta mina nawet podczas snu pomyślałam przyglądając się skoczkowi.
- Proszę cię wstawaj – nachyliłam się nad chłopakiem.
Jednak ten przewrócił się tylko na drugi bok. Dobra koniec tego. Weszłam do łazienki i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wzięłam do ręki niewielki kubeczek, zapewne na szczoteczki do zębów i nalałam do niego zimnej wody. Podeszłam do łóżka i delikatnie przechyliłam naczynie tuż nad głową skoczka, co wywołało jego nagle ocknięcie.
- Co do?! – krzyknął.
- Zamawiał pan może budzenie? – zaśmiałam się. – Nie? A przepraszam to musiała być, zatem pomyłka – nachyliłam się nad zmoczonym chłopakiem i pocałowałam go w policzek. – Do zobaczenia na skoczni.
Uśmiechnęłam się jeszcze i wyszłam z pokoju. Dopiero teraz wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i zauważyłam, że bateria była cały czas rozładowana. Ehh… Agata pewnie się martwiła pomyślałam i ruszyłam szybkim korkiem w poszukiwaniu naszego pokoju. Idąc korytarzami sporego hotelu, spotkałam Fettnera, który obdarował mnie dziwnie podejrzanym spojrzeniem. Kiedy minęłam chłopaka, pojawiła się we mnie obawa, że zaraz moim oczom ukarze się i Gregor, jednak zamiast niego, zza rogu wyłonił się Maciek.
- Hej kochanie – uśmiechnął się, kiedy zbliżyliśmy się do siebie.
- Hej – obdarowałam chłopaka pocałunkiem.
- Gdzie się wybierasz? – zapytał.
Nie mogę mu powiedzieć, że szukam swojego pokoju, bo wtedy wypytywałby mnie, gdzie spędziłam całą noc, a szczerze nie chciało mi się przed nim tłumaczyć.
- Szukam Kruczka – skłamałam.
- No to gratulacje, bo idziesz w zupełnie złą stronę – chłopak złapał mnie za dłoń i pociągnął za sobą. – Chodź na śniadanie, na pewno tam jest.

Kwalifikacje, oczami Alicji

- Wiesz, że mogłaś mi chociaż powiedzieć, że śpisz u Toma – stałyśmy z Agatą pod skocznią obserwując skoki zawodników.
- Przepraszam, tak wyszło – utkwiłam wzrok w lądującym dość daleko Manuelu, który rano wywołał we mnie dziwnie uczucie niepewności. Czy mam się go obawiać? Dziwnie i niepewne myśli przelatywały mi przez głowę.
- Wiem, wiem – dziewczyna przewróciła tylko oczami.
- Już starczy o tym – spojrzałam na nią. – Co z twoim testem… - obejrzałam się czy, jakieś nieodpowiednie osoby nie stoją blisko nas. – Ciążowym, kupujemy go czy jak?
- Nie, nie kupujemy – powiedziała Agata, dość pewnym siebie tonem głosu. – Wiem, że nie jestem w ciąży, po prostu wtedy spanikowałam.
Byłam zdziwiona. Zdziwiona i bardzo niepewna, słów Agaty, skąd ta nagła zmiana?
- Jesteś pewna? – zapytałam.
Blondynka przytaknęła.
- Pewna jak nigdy – uśmiechnęła się.
- To dobrze – odparłam ze sztucznym uśmiechem na ustach.
Skąd ta pewność Agata?? spojrzałam na wpatrzoną w skocznię przyjaciółkę.
 
Kwalifikacje były za nami, chyba nic nie zaskoczyło nas w wielkim stopniu. Polacy, znowu dobre i dalekie skoki, dały nam niesamowity zastrzyk z pewności siebie. Skok Gregora. Cóż, można by powiedzieć, że gdyby nie fakt, że wciąż prowadzi w klasyfikacji generalnej, to mógłby już pakować walizki. Zaczęłam się martwić o Schlierenzauera, a także o powód jego niespodziewanej słabości.

Po kwalifikacjach, oczami Manuela

- Naprawdę nie wiem, co z nim może być nie tak – rozmowa z Alexem nie należała do najprzyjemniejszych, jeśli trzeba było rozmawiać o słabościach w drużynie, zwłaszcza, jeśli są to słabości jej lidera.
- Posłuchaj Manu – powiedział ciężko Pointner. – To ty spędzasz z nim najwięcej czasu, więc chociaż postaraj się wybadać, o co może chodzić, dobrze?
Przytaknąłem.
- Postaram się.
Zabrałem swój kask i gogle i ruszyłem do swojego pokoju hotelowego. Wszedłem do środka i rzuciłem wszystkie graty na łóżko. Złapałem do ręki telefon i wystukałem numer Gregora.
- Tak? – usłyszałem głos w słuchawce.
- Ruszaj swoją dupę i przyjdź do mnie, musimy pogadać – powiedziałem.
- Nie dziękuję – powiedział Shclieri. -  Już dość się nasłuchałem o spadku formy i dawaniu dupy tuż przed Mistrzostwami Świata.
- Daj spokój, nie będę cię dręczył, chodź, albo ja przyjdę do ciebie i zacznę grzebać ci w aparacie – zagroziłem chłopakowi.
- Nienawidzę cię.
- No to czekam – rozłączyłem się i zacząłem układać sobie w głowie cały plan rozmowy.  
Nie musiałem długo czekać, kiedy w pokoju rozległo się pukanie do drzwi. Otworzyłem je a do pokoju wparował wyraźnie niezadowolony Gregor.
- Mów – usiadł na łóżku odgarniając wszystkie leżące na nim sprzęty.
- Gregor, co jest? – zapytałem.
- Alex kazał ci mnie wypytać? – Schlieri spojrzał na mnie z pobłażaniem. – Biedny Manu, wykorzystywany do czarnej roboty.
- Biedny Schlieri daje się orżnąć na każdej skoczni i jeszcze zgrywa bohatera – powiedziałem z przekąsem.
- Przyszedłem tu, żebyś się ze mnie ponabijał? – Gregor poderwał się z łóżka.
- Siadaj – wskazałem na łóżko. – Przyszedłeś, bo chciałem poważnie pogadać, a nie się kłócić, więc odpowiadaj normalnie jak pytam.
Chłopak wróciłam na swoje miejsce i przewrócił oczami.
- Nie mów mi, że chodzi o tą twoją Polkę? – zapytałem.
W tej chwili twarz Gregora zmieniła wyraz, a ja nie byłem w stanie nic z niej odczytać.
- Naprawdę? – zapytałem z niedowierzaniem. – To przez nią? Od kiedy wielki Schlieri przejmuje się jakimiś fankami?!
- To nie jest jakaś fanka! – krzyknął zdenerwowany.
- Okej, okej – przewróciłem oczami. – To kim jest? Dziewczyną, która się zabawiła naiwnym Austriakiem?!
- Możemy o niej nie rozmawiać?! – krzyknął z wyraźną złością na twarzy.
- A nie przeszło ci przez myśl, że twoja Polka cały czas miała na celu, żeby zabawić się tobą, tak żeby cię osłabić?! – Gregor wbił wzrok w podłogę. – Ona jest z Polakami! Myślisz, że tak po prostu cię w sobie rozkochała?! A potem zostawiła?! Nie widzisz, jakie oni teraz odnoszą sukcesy? A ty jesteś praktycznie na dnie!
Schlieri nie odzywał się, nawet nie próbował się już kłócić, nie zaprzeczał, nie bronił się, ani jej.
- Co ty pierdolisz Manu? – odezwał się po chwili milczenia. – Teorie spiskowe? Myślisz, że byłbym aż taki głupi.
- Myślę, że gdybyś nie był to nie byłoby teraz tej rozmowy – powiedziałem sarkastycznie.
- Myślę, że ty gówno wiesz – krzyknął Gregor.
- Dobra, a nawet jakbyście byli teraz razem – postanowiłem użyć ostatecznej broni, której na prawdę nie chciałem poruszać. – To co dalej?! Chcesz się zajmować ciężarną dziewczyną? A potem dzieckiem, które nawet nie jest twoje?
Schlieri wbił we mnie swój wzrok i sam nie wiedział, co powiedzieć.
- Hmm? I co? Zajmowałbyś się dzieckiem jakiegoś Polaczka? Który zabawił się z twoją ukochaną? – nie chciałem, żeby to wszystko tak brzmiało, ale nie widziałem już innej opcji dotarcia do Gregora.
- O czym ty kurwa mówisz?! – krzyknął po chwili, głosem, który brzmiał jakby miał się za chwilę rozpłakać.
- O tym, że twoja Polka jest w ciąży idioto! – krzyknąłem.
Gregor zerwał się z łóżka i podszedł do mnie z zaciśniętymi pięściami.
- I skąd ty to niby wiesz?! – krzyknął mi prosto w twarz.
- Usłyszałem to wczoraj – powiedziałem spokojnie. – Przez przypadek, rozmawiała z kimś o tym i …
- Zamknij się już – powiedział zrezygnowanym głosem. – Po prostu zamilcz.
Podszedł do drzwi i złapał za klamkę.
- Gregor – chciałem zatrzymać chłopaka. – Nie widzisz, że to my chcemy dla ciebie dobrze?! Że ona po prostu cały czas cię okłamywała?!
Jednak chłopak nić już nie powiedział, pociągnął za klamkę i z hukiem opuścił pokój. Teraz ja zacząłem czuć wyrzuty sumienia. Nie byłem nawet pewny, czy to właśnie o nią chodziło, w skrawkach rozmowy, którą wczoraj usłyszałem, ale ja po prostu chciałem, żeby Gregor się ocknął. Usiadłem na łóżku i zacisnąłem pięści. Miałem ślepą nadzieję, że to, co zrobiłem, było dobre, dla niego.

Kolejny dzień, po konkursie indywidualnym, oczami Manuela
 
Znów stałem wpatrzony w czerwone podium i dwóch Polaków stojących na nim. Stoch i Kot. Kątem oka dostrzegłem szczęśliwą, długowłosą dziewczynę. Nawet nie wiesz jak wiele zawiniłaś

Powrót do hotelu. Wiedziałem, że czeka mnie kolejna rozmowa z Pointnerem, jednak tym razem będzie znacznie mniej łagodna.

Siedziałem w pokoju trenera, na jednym z kilku krzeseł, przy sporym stole. Wpatrywałem się w drzwi i czekałem, aż Alex w końcu przemówi.
- To już nawet nie jest śmieszne – powiedział Pointner przecierając przy tym oczy. – Dziś skoczył tak jakby mu w ogóle nie zależało.
Szkoleniowiec wstał z miejsca i przeszedł się po pokoju.
- Przedostatnie miejsce! – krzyknął. – I to tylko dlatego, że Hlava został zdyskwalifikowany!
Spuściłem głowę.
- Rozmawiałeś z nim wczoraj? – zapytał Alexander.
Przytaknąłem.
- I co? – zapytał.
- I najwyraźniej niewiele to dało – odpowiedziałem zrezygnowanym głosem.
- Jego pozycja w Pucharze Świata jest zagrożona jak nigdy, ale to nawet nie jest teraz ważne! – trener ponownie zajął miejsce przy stole. – Następny konkurs to Mistrzostwa Świata w Predazzo! I jeśli tak będzie dalej, to ani jako drużyna ani jako jednostka w postaci Gregora, nie mamy, co liczyć na medale!
Chciałbym teraz mieć takie problemy jak Pointner. Medale. Szkoleniowiec będąc pod presją, mógł tego nie dostrzegać, ale my nie tylko traciliśmy szanse na medale. My traciliśmy Gregora…

__________________________________________________________________________
Pomysł na następny rozdział już jest, ale nie wiem jak będzie z realizacją. W każdym razie postaram się dodać do piątku/soboty. Do następnego < 3
P.S. Dziękuję także za ponad 7000 wyświetleń. Kocham Was <3